Plotła wianek, podawałem jej stokrotki. Patrzyłem na jej profil. Była ulotna i taka inna. Nieludzka. Nieczłowiecza. Była przeciwieństwem mnie. Trochę wróżką. Trochę chohlikiem. Trochę dzieckiem. Trochę zwierzęciem. Trochę stokrotką. Lubiłem gdy się nad czymś skupiała. Miała wtedy skupioną mine i wyglądała tak... nie doopisania.
- Nie gap się na mnie frajerze- mruknęła, nie odrywając wzroku od kwiatków. Uśmiechnąłem się. Tak Vincent nie mogła być człowiekiem. Pod żadnym względem.
- Po co ci wianek Vincencie?
Nie odpowiedziała. Za to zaczęła śpiewać. Nie mam pojęcia w jakim języku. Może w elfim.
Gdy skończyła wianek wzięła małą buteleczkę i zaczęła kropić zawartością kwiaty. Zacząłem się zastanawiać co ona robi.
- Daj ogień Werterze. Szybko nie mamy czasu.
Położyła wianek z przodu na piasku. Wzięła zapałki i odpaliła jedną.
- Dziękujemy Odynie za te lato. Za czas ciepła i pogody. Dziękujemy Thorze za ochronę i opiekę. Bądź zawsze obroną dla słabszych. Dziękuję Loki za to, że spotkałam tego prostaka, Wrtera. Jest taki jak ty. Bądźcie pochwaleni bogowie. Za waszą chwałę!
W tym momencie rzuciła zapałkę, a wianek w jednej chwili zaczął się palić. Benzyna.
Siedziałem z rozdziawioną buzią. Poważnie? Odyn? Loki? Co ona wyznaje. Chyba nie ma głupszej wiary!
- Poważnie!? Co to ofiara?
- Lubie rozmawiać z bogami. Loki mnie wspiera moralnie. Odyn dał życie, a Thor chroni. Trzeba dziękować swojej rodzinie. Składam wianek pod koniec każdego miesiąca. Za życie. Za ciebie. Za świat. Za nie wierzących. Za zwierzęta. Nikt już dziś w nich nie wierzy. To smutne.
- Zwariowałaś... poważnie.
- Tak wiem i lubie truskawki. Pójdziemy kupić truskawki?- spytała wesoło wstając i otrzepując spodnie.
Poszedłem za nią. Truskawki to nie głupi pomysł...
///
Nook. Nie wiem co myślicie? Bo ja nie wiem. Zobaczymy co się zdarzy. Lubie Vincenta. A Werter też ją lubi. Nie wiem nie wiem. Fajnie jest tu.
Paskuda.

CZYTASZ
Påskuda
Kısa HikayeSiedziała w parku. o bardzo późnej porze. płakała. a może się śmiała? któż to wie. podszedłem do niej i spytałam jak ma na imię. - Vincent Długo patrzyłem się na nią. Vincent. Wycierała nos w koszule. miała brudną twarz i zielone oczy kota. skubał...