- Hej Werterze czy ból jest bardzo bolesny?
- Słucham?! To pytanie nie ma sensu Vincencie...
- Ty nie rozumiesz. Za bardzo jesteś ludzki. Za bardzo przyziemny. Pomyśl, że może to mózg wytwarza myśl, że coś "boli" choć w istocie rzeczy nasze ciała nie odczuwają tego. To nasz umysł daje nam fatamorgane bólu i cierpienia. Płaczesz. Masz depresję. Boli cię w środku. Ból egzystencji. Ból psychiczny. Jak cię dźgne tym nożem- w tym momencie wyjęła z kieszeni scyzoryk- to będzie ból fizyczny. Ból ciała. Ale skąd to wiesz. Skąd wiesz o cierpiący przyjacielu...
Mruknąłem cicho pod nosem i wyjąłem zapalniczke. Zapaliłem białego papierosa. Spojrzałem na dziewczynę. Nie wiem kim jest, kim była, gdzie mieszka, co robi.
Po prostu widywaliśmy się nad Wisłą. Wieczorem. Od tamtej pamiętnej nocy. Spotkałem ją w parku. Siedziała i płakała. Albo się śmiała. Z nią nie wiadomo.
- Chcesz ognia?- spytałem wyciągając w jej strone rękę.
- Rzucam ból. W tym papierosy. Niech umysł mnie zniszczy bólem psychicznym. Jeśli zdoła. Bo fizycznym mnie nie zegnie. Bo tylko ból psychiczny jest realny.
- Co ty gadasz... ćpałaś?
- A ty co gadasz? Jak zwykle prostacko i zwyczajnie. Nie wiem czy wiesz o czym myślę.
- Zwariowałaś.
- Powtarzasz to dzień w dzień. Mamy dwudziesty trzeci sierpnia.
- Wiem jaką mamy dziś datę.
- To nasza dwódziesto trzecio dnica.
- Nie... nie ogarniam Vincent.- Zaciągnąłem się i patrzyłem na wodę.- Ale mimo to lubię to zwariowane podejście.
- To nie ja Zwariowałam. To wszyscy wokół mnie.
///
Hej. Mam nadzieję, że nie zawiodliście się i będziecie te moje durnoty czytać. Nie wiem jak to wyjdzie. Zobaczymy.
Paskuda.
CZYTASZ
Påskuda
Short StorySiedziała w parku. o bardzo późnej porze. płakała. a może się śmiała? któż to wie. podszedłem do niej i spytałam jak ma na imię. - Vincent Długo patrzyłem się na nią. Vincent. Wycierała nos w koszule. miała brudną twarz i zielone oczy kota. skubał...