'Oczy wypełnione strachem '

982 55 2
                                    


W mojej rodzinie panuje taka tradycja, że w środy wychodzimy wieczorem zawsze na bilard do małego pubu na Starym Rynku. Przyznam, że wolałabym już siedzieć w pracy za barem niżeli spędzać czas z rodzicami i starszym bratem w towarzystwie paru kul i drewnianych kijków. Fakt, niegdyś wyczekiwałam tych śród, lecz aktualnie ta gra mnie nudzi. Siedzę przy stoliczku, słucham zachwytów ojca jaki to jest najlepszy, popijając przy tym cole. Przyglądam się twarzom obcych mi ludzi, czy z widzenia niektóre nawet w miarę znane.

Spojrzałam z westchnieniem na moją rodzinkę i biorąc z paczki jednego papierosa, wyszłam na zewnątrz w celu zapalenia go. Wsadziłam go do ust i zaczęłam grzebać po kieszeniach w celu znalezienia zapalniczki.

- Cholera... - mruknęłam, nie mogąc jej znaleźć.

Po chwili ktoś przystawił mi ogień, dzięki czemu miałam możliwość odpalenia west'a. Zaciągnęłam się i spojrzałam na osobę, która mi pomogła.

- Adrian, co ty tu robisz? - spytałam na widok swojego dobrego przyjaciela, z którym znam się niemal od urodzenia. Uśmiechnął się wesoło, a następnie sam sobie zapalił.

- Idę spotkać się z Martą, chciała porozmawiać - oznajmił mi, na co ja przekręciłam oczami.

Ta dziewczyna była w związku z nim przez dwa lata i przez ten czas, nie żałowała sobie intymnych spotkań z innymi mężczyznami. Nie rozumiałam dlaczego Adi szedł się z nią znowu spotkać, ale wpływu na niego nie miałam. Fakt faktem nie była brzydka, ideał niejednej nastolatki wkraczającej w świat gimnazjalnego materializmu. Idealnie szczupła, długie blond włosy sięgające do pasa, markowe ubrania, wszystko co najlepsze. Jednakże z charakteru przypominała Skaze z Króla Lwa, wierzcie mi na słowo.

- Znowu wciśnie ci bajki, że jesteś najważniejszy i nigdy więcej cię nie zdradzi. A ty głupi jej uwierzysz, aż po jakimś czasie znowu przyłapiesz ją w waszym wspólnym łóżku. Gratuluje inteligencji i łatwowierności na poziomie przedszkolaka.

- Wydaję ci się, to nasze ostatnie spotkanie. Jednak jeśli tak będzie, znowu przyjdę do ciebie z winem lub wódką i wspólnie upijemy mój smutek - odpowiedział, na co ja się zaśmiałam. Wzięłam kolejnego bucha, by następnie po chwili wypuścić szary dym z ust.

Adrian należał do tego typu mężczyzn, który bardziej dbał o dobro innych, niżeli o swoje. W każdym bądź razie, to on wyciągnął mnie z moich problemów dzięki czemu nasza przyjaźń tylko bardziej się umocniła. Wiem, że to jedna z nielicznych osób, którym mogę ufać i przyjść z każdym problemem. Po prostu cud chłopiec, który niedawno zaczął pracę w policji, by w życiu robić coś więcej, niż tylko żyć. W wolnym czasie gra na konsoli w fife i odwiedza mnie w pracy, by dotrzymać mi towarzystwa czy nawet nie raz odprowadzić do domu. O Marcie nie wspomnę, bo to temat nie warty podjęcia.
Zgasiłam więc peta, przydeptując go swoim butem i uśmiechnęłam się.

- Dobra, leć do niej i porządnie jej wygarnij. Ja wracam do rodzinki, a ty się nie daj! - powiedziałam, wracając powoli do pubu.

Pomachałam mu i weszłam do środka, rozglądając się znudzona dookoła. Kątem oka spostrzegłam barczystego mężczyznę przy barze, flirtującego z barmanką. Ciemne włosy, elegancko ubrany. Przystojny, po moim ciele przeszły ciarki. Podeszłam bliżej, chcąc mu się przyjrzeć, nie wiem dlaczego.
Moje serce zabiło sto razy mocniej, rzecz jasna z strachu i tylko z tego powodu, ponieważ zdałam sobie sprawę, że to ten sam mężczyzna, co parę dni wcześniej chciał ponoć napić się kawy w moim pubie. Chciałam już odejść, aczkolwiek zauważył mnie i posłał w moją stronę szyderczy uśmieszek, kiwając mi jednocześnie głową, co znaczyło, iż również mnie rozpoznał. Przyglądał mi się z rozbawieniem, stałam jak wbita, nie mogąc się nawet poruszyć. Ciemne oczy, tylko te ciemne oczy czułam, jakby chciały mnie zlustrować od środka. Dopił do końca drinka i odstawił go na blat. Wstał, zaczął iść w moją stronę. Chciałam sie odwrócić, uciec. Błagać ojca, by wrócić do domu. Ale nie mogłam. Stanął nade mną, wstrzymałam powietrze.

- Wszędzie rozpoznam te zielone oczy wypełnione strachem - powiedział na przywitanie, na co ja tylko zagryzłam usta.

Czułam się jak sparaliżowana. Jednak mogłam lepiej mu się przyjrzeć. Czarne oczy jak węgiel, lekki zarost, twarde rysy twarzy, ciemne włosy. Chciałam coś powiedzieć. By się odwalił. By dał mi spokój. By odszedł. Cokolwiek.

- Weronika? Wszystko okej? - Za mną stał mój starszy brat, Filip. Zmierzył obcego i wyprostował się, jakby chciał wyglądać groźniej. Kiwnęłam głową niepewnie, cofnęłam się. Bliżej brata.

- Wiem gdzie pracujesz i jak masz na imię. Ciekawe czego dowiem się następnym razem - mruknął, nawet nie przejmując się napakowanym Filipem za moimi plecami.

- Jedynie czego możesz się dowiedzieć to tego, że jestem jej starszym bratem i jeśli cię znowu zobaczę, to głowa po ścianach ci się obijać będzie - zagroził, na co tylko ten zaśmiał się, jakby usłyszał jakiś dobry kawał.

- Doprawdy? W takim razie, do zobaczenia. Weroniko - pożegnał się przebiegle, po czym odwrócił się i wyszedł. A ja tylko odprowadzałam go wzrokiem, czując rękę swojego brata na ramieniu. 

Love you, LucyferOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz