Słońce sięgnęło zenitu, a my jechaliśmy bez przerwy od poprzedniego ranka. Gimli i Aragorn byli już najwidoczniej zmęczeni bo przystanęli nieopodal lasku i małego strumyczka. Bałam się poznać kim naprawdę jestem. Co jeśli byłam złym i bezlitosnym człowiekiem? Nie mogłabym się pogodzić z myślą, że skrzywdziłam niewinnych ludzi. Stałam wpatrzona w swoje odbicie w stawku nieopodal gaju. Odbicie przedstawiało dziewczynę silną i odważną, lecz w środku kruchą. Muszę przełamać tą granice słabości, zanim ktoś dostrzeże moje słabe punkty.
Pov. Aragorn
Zaprzęgając konia, spostrzegłem moją towarzyszkę wpatrującą się w stawek. Piękna, lecz zagubiona w tym wielkim świecie elfka, zdawała się nad czymś głęboko rozmyślać. Od pierwszej chwili, kiedy ją ujrzałem, moje myśli krążyły tylko wokół niej, a serce zaczynało przyspieszać, gdy tylko oczy ujrzały jej osobę. Postanowiłem wyrwać ją z przemyśleń i ruszyłem w jej stronę. Najwidoczniej nie zauważyła mnie, ponieważ się przestraszyła i wpadłaby do stawku gdybym jej nie złapał. Tkwiliśmy w tej chwili, ja trzymając ją w ramionach, a ona wpatrzona we mnie swoimi fioletowymi oczami. Czas jakby stanął w miejscu, a wszystko wokół nas zniknęło. Oprzytomnieliśmy dopiero w chwili kiedy Gimli krzykną do nas, że jedzenie się spaliło. W mgnieniu oka oboje znaleźliśmy się w stawku. Przemoczeni do suchej nitki wyszliśmy z wody i skierowaliśmy się do ogniska, żeby się ogrzać.-Dlaczego jesteście cali mokrzy?- zdziwił się krasnolud
-Przestraszyliśmy się twojego lamentowania, że spaliło się jedzenie-skarcił go wzrokiem Aragorn
-NO BO TO JEST TRAGEDIA! Co ja teraz będę jadł
-Mógłbyś się ruszyć i upolować jakąś zwierzynę. Nasze zapasy i tak wystarczyłyby tylko dla ciebie
Gimli wymamrotał coś pod nosem i poszedł w stronę lasu zabierając mój łuk. Cała sytuacja była dla mnie tak komiczna, że nie mogłam opanować śmiechu.
Gdy byliśmy najedzeni i po krótkiej drzemce wsiedliśmy na konie i udaliśmy się do Rivendell. Była to nasza pierwsza bezpieczna przystań. Droga mijała powoli i bezproblemowo. Do czasu. Gdy nastał wieczór, naszym oczom ukazało się świeżo wygaszone palenisko. Dookoła leżało pełno kości. Po nienaturalnie wielkich odciskach stóp w ziemi, wiedzieliśmy już, że cokolwiek tu było przed nami, nie mógł to być człowiek. Zachowaliśmy szczególną ostrożność i postanowiliśmy zajechać ze ścieżki. Wtedy nie wiedzieliśmy, że to jest zła decyzja. Poruszaliśmy się lasem, aż nagle naszą drogę zagrodziły trzy wielkie trolle.
-Kogo my tu mamy.-Powiedział największy z nich.- Brian, Cedric, dzisiaj będziemy mieli wielką ucztę.
-Mięso dobre!!!- wykrzyknęła chórem pozostała dwójka.
Staliśmy wpatrzeni z zaskoczeniem i przerażeniem w trzech trolli. Ruszyliśmy się dopiero wtedy, kiedy największy z nich ruszył w naszą stronę. Odskoczyliśmy w bok, co spowodowało głuchym uderzeniem w skalę ogromnego stwora. Pozostała dwójka, najwyraźniej tych mniej inteligentnych, ruszyła na pomoc swojemu liderowi. Wiedzieliśmy, że jesteśmy za słabi, by ich pokonać. Musieliśmy wymyślić inny sposób. Ucieczka nie wchodziła w grę, ponieważ nawet gdybyśmy jechali na koniach, dogoniliby nas w mgnieniu oka. W czasie gdy trolle pomagały wstać temu trzeciemu, postanowiliśmy się naradzić.
-Macie, zwiążcie się, a resztę zostawcie mnie.- podałam im liny, a chłopcy patrzyli na mnie jak na opętaną.
-Zwariowałaś do reszty?!- wykrzyknął Gimli.
-Nie podoba mi się ten pomysł, ale zaufam ci.- powiedział spokojnie Aragorn.
Pomogłam im skrępować ręce liną i sama przywiązałam się do palu drewna. Gdy podeszły do nas trolle na ich twarzach malowało się zdziwienie. Najwyraźniej byliśmy pierwszym obiadem, który nie uciekał. Zaczęłam więc wykonywać mój plan.
-Skoro mam być obiadem, chciałabym wiedzieć kto mnie zje.- powiedziałam.
-Ja, Cedric zje krasnoluda, a Brian Dúnadana- odpowiedział z przekonaniem troll. Co to znaczy Dúnadana? Zastanawiałam się przez chwilę.
-Taaak!- wykrzyknęli pozostali.
-Czy nie przeszkadza wam, że on się wami rządzi?- zapytałam ich. A oni spojrzeli po sobie i zrobili dokładnie to czego oczekiwałam. Zaczęli się kłócić.
Kłótnia trwała, a ja zaczynałam się niepokoić. Do wschodu słońca zostało jeszcze 10 minut. Słońce spali ich ciała i zamieni w kamień. Musiałam ich jeszcze bardziej zagadać.
-A jak zamierzacie nas przyrządzić?
-Przyrządzić?- zapytali zdziwieni.- Co to znaczy przyrządzić?
-Oj nie mówcie, że nie przyprawialiście nigdy mięsa. Robi się wtedy bardziej apetyczne i smaczniejsze.
-Grasz na zwłokę. Zostało mało czasu chłopaki. Ta dziewczyna próbowała nas przechytrzyć!- Zaczęli zmierzać w nasza stronę z ostrą stalą.
Na moim czole pojawiły się kropelki potu, gdy nagle promienie słońca, wychyliły się zza skały i oślepiły trolle. Ich ciała zaczęły nieruchomieć i zamieniać się skałę. Zauważyłam, że moi towarzysze tak samo jak ja, poczuli ulgę. Oswobodziliśmy się ze sznurów.
-To było niesamowite. Jesteś naprawdę sprytna Daenerys. Mówiłem żeby jej zaufać Aragornie!- Aragorn skarcił go wzrokiem, po czym uderzył go w głowę.
-Jak mnie nazwałeś?
-Eee, yyy.. ja.. - próbował wybrnąć z tego co powiedział.
Byłam zła, a zarazem szczęśliwa, że poznałam swoją tożsamość..
CZYTASZ
Blood of Elves
FanfictionOpowieść o dziewczynie, która utraciła pamięć i musi przemierzyć sródziemie w celu poznania swojej tożsamości. Czy uda jej się poznać samą siebie?