Myśli Harry'ego gnały jak szalone, wpatrywał się w wyciągniętą bladą dłoń, nie rozumiejąc do końca na co się właśnie zgodził. Przecież mógł odmówić, wiedział, że Riddle nie mógłby mu nic zrobić, gdyby powiedział ''nie''. Ta ledwo materialna cząstka wielkiego czarnoksiężnika nie mogła opuścić Komnaty Slytherina, więc mógłby po prostu o nim zapomnieć, zostawić i poczekać aż zniknie, rozpadnie się w niebycie.
A jednak Harry nie odmówił, zgodził się na coś czego już zaczynał żałować. Miał jeszcze okazje, mógł uciec stąd i wymyślić inny sposób na pokonanie Voldemorta, jednak cichy głosik zachęcał go, by został i dowiedział się więcej o czarnoksiężniku, który zabił jego rodziców i spustoszył Świat Magii. Chciał mieć tą chwile satysfakcji, że pokonał Voldemorta sam, Harry pierwszy raz czuł, że nie potrzebuje pomocy dyrektora, Zakony Feniksa czy przyjaciół. Pragnienie wykazania się, pokazania, że on też potrafi, że można mu mówić co się dzieje, a nie kryć wszystkie szczegóły zbliżającej się wojny jak przed dzieckiem.
Biorąc głęboki wdech, podał dłoń Tomowi, który z zadziwiającą siłą wzmocnił ten uścisk, jakby przewidując, że zielonooki może zaraz zmienić zdanie i po prostu uciec. Jego blade, widmowe palce kontrastowały z opaloną skórą Potter'a. Dotyk Riddle'a przyprawiał go o dreszcze, czuł chłód i powoli ogarniające go zimno.
- Gryfiaku, ty musisz zainicjować zaklęcie. - głos Tom był spokojny, jak cały młodzieniec, który wpatrywał się oceniająco w chłopaka.
Odpowiedziało mu kiwnięcie głową, ale wciąż nic się nie działo, stali tylko w ciszy. Były uczeń Slytherinu wyglądał jakby powoli się irytował, ale widząc zażenowanie i dezorientację na twarzy Harry'ego zrozumiał, że on nie wie co robić, najprawdopodobniej nigdy nie wykonywał magicznej przysięgi. - Twoja magia musi być punktem łączącym między nami. Wtedy każdy warunek naszej umowy będzie magicznie potwierdzony, będziemy zmuszeni wypełnić naszą część przysięgi.
- A jeśli nie to... - chłopak zawiesił głos, a jego spojrzenie jasno mówiło o czym myśli. Tom kiwnął głową.
- Twoja własna magia cię zabije. - oznajmił z błyskiem w oku, nie wydawał się przejęty ryzykiem, które podejmowali. Jego wąskie wargi wykrzywiły się w minimalnym uśmiechu, gdy przyglądał się niepewnemu gryfonowi. - Nic się nie stanie, jeśli zrobisz to co obiecasz.
Harry kiwnął głową i wyglądał jakby to zapewnienie w jakiś sposób go przekonało do działania. Biorąc głęboki wdech, spróbował skupić się na swojej magii i połączyć ją z Riddle'm. Zacisnął mocniej palce wokół swojej różdżki i wpatrywał się w ich ręce, szukając jakiś oznak, że udało mu się wykonać to co wytłumaczył mu starszy uczeń. Czuł się zawiedziony, nie widząc nic niezwykłego, wszystko wciąż było takie samo.
Westchnął i uniósł swój wzrok, by oznajmić Tomowi, że to bez sensu. W ciemnych tęczówkach zobaczył fascynację, Riddle wydawał się zachwycony, a Harry ze zdziwieniem zauważył, że jego twarz nabrała ostrzejszych rysów i młodzieniec wydawał się żywszy niż jeszcze chwilę temu.
- Czy ty, Tom Riddle, przysięgasz pomóc Harry'emu Potter'owi w pokonaniu Voldemorta? - jego pytanie brzmiało dość niepewnie i dziwnie. Przeszywające spojrzenie byłego ucznia Slytherinu przyprawiło go o jasny rumieniec.
- Przysięgam. - szepnął cichym głosem, w którym pobrzmiewała jego dawna siła. Następne pytania Harry'ego były w podobnym tonie, upewnił się by Tom był zobowiązany powiedzieć mu prawdę. Zielonooki wreszcie zamilkł i spojrzał z wyczekiwaniem na wyższego chłopaka. Nawet zauważył, że wstrzymał na chwilę oddech, czekając na żądania mężczyzny.
- Czy ty, Harry Potter'ze, przysięgasz na własną magię pomóc mi w odzyskaniu mojej potęgi?
Zielonooki zawahał się, nie brzmiało to tak jakby sobie tego życzył. Wreszcie kiwnął głową, widząc uniesioną brew czarnowłosego i rozbawienie w jego oczach, zrozumiał swój błąd. Speszył się lekko i zerknął na ich złączone dłonie.
CZYTASZ
Stay again // tomarry
FanfictionHarry Potter schodzi ponownie do Komnaty Tajemnic chcąc znaleźć coś co pomogło by mu pokonać Voldemorta. Tam spotyka widmo Toma, jego wspomnienie, które wciąż egzystuje w komnacie. Z każdym spotkaniem, rozmową zjawa staje się bardziej naturalna, pra...