Chapter 1.

388 14 0
                                    

-Dobra dziewczyny, szybko!- krzyczałam kiedy dobiegałyśmy do samochodu. 

Okradanie domów jakiś biznesmenów, dziecinna zabawa. Miałyśmy zjebany dzień, dowiedziałyśmy się, że jakiś nowy gang przekroczył nasze terytorium, wywołując w ten sposób wojnę. Nic wielkiego, ale jednak zagrożenie jest. Napad na dom nadzianego gościa? Poprawa humoru. Nic innego nie może się z tym liczyć. No może duże opakowania lodów, żelek w kształcie misiów, popijanie tego hektolitrami soku pomarańczowego i oglądanie naszych ulubionych seriali. Pretty little liars, Gossip girl, Vampires diaries i Ghost whisperer. Tak, bez tego zwariowałybyśmy i prędzej czy później skończyłybyśmy z kulką w głowie. 

-Mia jedź!- krzyknęła teraz Olivia, kiedy wszystkie znajdowałyśmy się w naszym czarnym, skradzionym, sportowym samochodzie. Tak, pochwalę się, to czarny Agera, i jest mój. Jak to możliwe że siedzą w nim cztery osoby? Nie mam pojęcia. To jest raczej przyzwyczajenie, lub nasze tajne, magiczne moce. 

Kiedy dojechałyśmy do domu, po prawie godzinnej i strasznie nie wygodnej jeździe dla bezpieczeństwa, skierowałyśmy się do domu. Ściągnęłam bluzę i trampki i walłam się na kanapę

-Umgh- mruknęłam. Byłam zmęczona i głodna, ale też nic mi się nie chciało. Najbardziej na świecie pragnęłam teraz ciepłego łóżeczka i snu.

-Chloe, nie śpij! Trzeba zobaczyć co zabrałyśmy!- powiedziała zachwycona niczym małe dziecko podczas otwierania świątecznych prezentów Ana.

-Dobra- niechętnie się przęciągnęłam i wstałam. Skierowałam sie do kuchni, gdzie moje przyjaciółki donośnie rozmawiały o biżuterii, którą ukradły. Prychnęłam gdy tylko je zobaczyłam. Obwieszone po uszy w wisiorkach i innych cholernie drogich świecidełkach.

-Zobacz Chloe! To by do ciebie pasowało- Mia podała mi bransoletkę z czarnego rzemyka i z przyczepioną metalową zawieszką, na której było wygrawerowane "Princess" Jak najbardziej do mnie pasuję- prychnęłam w myślach

-Hah dzięki- wymruczałam i założyłam nowy nabytek na lewy nadgarstek. Wszystkie moje bransoletki nosiłam na lewym, nie wiem dlaczego.

-Laski ja idę spać, dobranoc- powiedziałam i wysłałam im buziaka. 

Kiedy już leżałam na moim łóżku, fala myśli zalała mi znużenie. Jutro trzeba będzie sie zająć tymi frajerami którzy na bank nie wiedza w co się pakują. Muszę posprzątać wszystkie dokumenty walające się w moim pokoju i gabinecie. 

Każdy ma w naszym gangu odpowiednie zadania. Takie w których czuje sie na siłach i jest w tym naprawdę dobry. 

Anastasia- chyba najlepszy na świecie jak nie w wszechświecie haker. Potrafi shakować w kilka sekund, z naszego domu, wszystkie tajne dane monarchii japońskiej, które w nieodpowiednich rękach, doprowadziły by do śmierci wielu niewinnych ludzi. Mówiąc wielu, mam na my myśli miliony. Ogólnie rzecz mówiąc, nasz geniusz i mózg z pamięcią fotograficzną.

Olivia- nasza akrobatka. Uzdolniona fizycznie, jeżeli coś sobie pomyślałeś, przepraszam, ale Oli potrafi przyjebać, aż zabije. Jak taka drobna i z wyglądu niewinna osóbka potrafi takie rzeczy? Cóż my jesteśmy inne. 

Mia- świetnie jeździ i manewruje pojazdami. Potrafi jeździć każdego typu samochodem, ciężarówką i tym podobne. Ponadto, umie latać samolotem, helikopterem, pływać statkiem, i łodzią podwodną. Jak się tego nauczyła, nie wiem. 

I ja, Chloe- łamaga w drużynie z zbyt dużym poczuciem humoru. Jedyne Co umiem najlepiej to strzelać z broni i innych obiektów do zabijania oraz tworzyć każdego rodzaju bomby. Straszny chłop ze mnie. Mam większe jaja niż największy maczo na Ziemi jak to mówi Olivia. Ogólnie zjebany ze mnie człek.

Każdy z nas jest inny. Już, nie lubimy tych samych rzeczy tak często jak w młodości, ale nadal jesteśmy razem. Nasza mała, dziwna rodzinka.

Strasznie je kocham. Moje najwspanialsze przyjaciółki i siostry zarazem. Nie mam pojęcia co by się stało bez nich.

Zanim się obejrzałam zasnęłam.

-Chloe, wstawaj- ktoś łagodnie i z zbyt słodkim głosem próbował mnie zbudzić

-Skarbie, wstawaj- ten ktoś zaczyna mnie szturchać

-Spierdalaj- wymamrotałam zaspanym głosem. Kto normalny chce mnie budzić? 

-Kurwa Chloe wstawaj!- no to wszystko jasne. To Ana.

-Ugh, która godzina? 

-Za pół godziny dziesiąta, wstawaj. 

-Dobra- Jezu, pospać nie dadzą

Po zjedzeniu szybkiego śniadania, umyciu się i odbębnienia wszystkich rutynowych czynności, miałam iść do swojego pokoju, kiedy zatrzymała mnie osoba która mnie budziła. Wiedziałam, że coś ode mnie chce.

-Hmm?- spytałam mierząc ją od góry do dołu. Miała założoną ciemno fioletowa spódniczkę z wysokim stanem, z tego co wywnioskowałam po większej części dziewczyn chodzących w takich, była modna. Do tego Biały top, odsłaniający pępek, na to czarna kurtka, pasująca do stroju i czarne szpilki. Według mnie, dziwna kombinacja i co prawda nigdy bym takiego czegoś nie założyła, ale Ana wyglądała pięknie.

-Mogę kluczyki od twojego samochodu?- spytała najpiekniej jak sie dało, szkoda, że to na mnie nie działa

-Nie

-Ale Chlo! No proszę! Proszęęęęęęęęęę!- wydęła dolną wargę i podniosła wyżej brwi. Jeju co ta dziewczyna robi?

-Mój samochód. Ja mogę tylko nim jeździć- warknęłam

-Chloeeeee- smutna minka al'a kot ze Shreka. Kurde, i z kim ja mam żyć?

-Dobra, pierwszy i ostatni raz. Ale jak mi zarysujesz, albo coś zrobisz, pamiętaj, że cię wtedy zabiję. Pamiętaj też, że jestem do tego zdolna- wysłałam jej swóje niesłynne mrożące krew w żyłach spojrzenie i podałam jej kluczyki, które spokojnie leżały pod poduszką. 

-A tak w ogólne gdzie ty idziesz, że się tak wyszykowałaś?

-Umówiłam sie z takim fajnym kolesiem. Jest naprawdę słodki, miły i taki kochany. Zaprosił mnie do tej nowej naleśnikarni na późne śniadanie, a potem na spacer.- mówiąc to, była całkowicie nie obecna. Zakochała się, cholera.

-Okey, ale jak coś ci zrobi, to go też zabiję. Ale będzie cierpiał bardziej, niż ty jeśli coś zrobisz MOJEMU samochodowi- mówiąc to jak najbardziej podkreśliłam słowo "mojemu" 

-Okey...-zmieszała się, co? 

-Dziękuję kochanie, a teraz lecę- uśmiechnęła się i poszła. Ach jak te dzieci szybko rosną. Zaśmiałam się na moją myśl.

Wzięłam się w garść i zaczęłam zbierać wszystkie akta z podłogi w moim pokoju. Nazbierało się tego.

Po 3 męczących i kurewsko nudnych godzinach sprzątania, wyszłam na taras. Pogoda była piękna i żałuję, że nie wyszłam na ogród rano. Nagle mój brzuch zaczął wydawać dźwięki godne naśladowania rodzącego kaszalota. Nie jadłam nic od śniadania, a teraz jest prawie 16. W lodówce pustka, bo nikomu nie chciało sie iść do sklepu. Jestem samiuteńka w domu, bo wszyscy gdzieś poszli. Ugh. 

Nie było się nad czym zastanawiać. Zamówiłam pizze, wegetariańską, moją ulubioną. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Leciał jakiś film przygodowy, najlepiej tak zmarnować czas na czekanie na obiadek. Po 15 minutach dostałam objawienie w formie pizzy. Szybko przyszła, ale nie narzekam. Usiadłam po turecku na kanapie a karton z jedzeniem położyłam obok. Oglądanie filmu i jedzenie pizzy, nie chce już myśleć o rosnącej tkance tłuszczowej. Ser ciągnął się za kawałkiem, który ugryzłam. Pewnie wyglądałam jak jakiś debil.

-Chloe, wróciłyśmy! Mamy gości!- zawołała jedna z moich współlokatorek

Co?! Nie!

Blue RaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz