Chapter 2.

309 11 2
                                    

kursywa- retrospekcja

Jak z procy, wystrzeliłam do ogrodu, przy okazji zabierając pizze. Wyglądałam okropnie. Szare dresowe spodnie ubrudzone przez kukurydzę, która mi spadła podczas jedzenia i ciut za duża biała bluzka. Zero makijażu. Dla waszej wiadomości, nikt oprócz moich współlokatorek nie widział mnie taka jak teraz. To chyba jasne, że tak się zachowuję, kiedy ktoś obcy przychodzi do domu. 

Pudełko od pizzy ukryłam za dużym krzakiem, a ostatni kawałek wepchnęłam do buzi. Wdrapałam się po rynnie do okna mojego pokoju, i w duszy dziękowałam bogu, że zostawiłam je otwarte. Szybko się przebrałam w moje klasyczne czarne rurki z dziurami, T-shirt z logo AC/DC i na to czarna bluza z kapturem. Założyłam szybko moje już za bardzo wysłużone czarne conversy i zrobiłam makijaż. Jaki? Taki jak na co dzień, kiedy wiem, że gdzieś wyjdę. Obrysowane grubo, specjalnym pisakiem oczy i lekko pomalowane usta na jasny czerwony. O rzęsach też nie zapomniałam. 

-Okey, jestem gotowa- pomyślałam i jak weszłam, tak wyszłam, zabierając przy okazji telefon. Z ogrodu wyszłam przez małe przejście ukryte za potężnymi drzewami i krzakami. Skręciłam w prawo i skierowałam się do drzwi wejściowych. Nagle zadzwonił mój telefon.

-Gdzie jesteś? 

-Też cię miło słyszeć, Mia- powiedziałam

-Chlo! Myślałyśmy, że cię porwali czy coś. Jeszcze ten nie wyłączony telewizor. Ugh, kiedy wrócisz?- pierwszą część zdania powiedziała szeptem, ciekawe.

-Zaraz będę- powiedziałam i się rozłączyłam

Po wolnym robieniu tip topów, dotarłam do domu. 

-Siema laski, wróciłam!- zawołałam wesoła. Musiałam uciekać z własnego domu żeby się przebrać. Jestem pojebana.

-Jeżeli chcesz tak robić to przy okazji zadzwoń i wyłączaj telewizor!- warknęła Olivia

-Przepraszam- mruknęłam i weszłam do kuchni

-Tak więc gdzie byłaś?- jak zwykle dociekliwa 

-No ten... byłam u Freda, po śrubki, ale nie miał takich jak potrzebowałam- musiałam coś wymyślić, a hurtownia Freda przyszła mi jako pierwsza na myśl.

-Okey, chodź się przywitać- powiedziała i ruszyła do salonu. Ja jak jakiś szczeniak ruszyłam za nią. 

-Chłopcy to jest Chloe, najważniejsza mieszkanka tego domu- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. O tak. Najważniejsza. Ja tylko posiadam dane każdego mieszkańca Sydney. Jestem z siebie dumna.

-Siema- powiedziałam i podniosłam dłoń do góry w formie przywitania

-Hej- przywitało mnie dwóch, mniej więcej w moim wieku chłopaków.

-To jest Calum i Michael- powiedziała Ana wskazując na każdego, kiedy mówiła ich imię

-Okey, czyli co tu robicie?- uuu wredna ja. Oberwałam w bok od Any. Ałć.

-Zaprosiłyśmy ich. Ana była dzisiaj z Michaelem w tej naleśnikarni, a my z Olivią byłyśmy na zakupach i się przez przypadek spotkaliśmy- zakupy, dlatego ich nie było

-A ty? Jak do nich dołączyłeś?- spytałam jak mi się wydaje Caluma. 

-Musiałem coś załatwić i się natknąłem na Michaela- odpowiedział trochę zdziwiony, że pytam. Tak, zrobię im przesłuchanie, a to wszystko dlatego, że wydają mi się podejrzani i do tego jeszcze Ana musiała się zakochać w jednym z nich.

-Co musiałeś zrobić?

-Ale to cię chyba nie powinno interesować- odpowiedział już trochę wkurzony. To dobrze.

Blue RaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz