Chapter 5.

256 14 4
                                    

-Ej! Nie, czekajcie!- zawołała Mia

-Co?- powiedziałam równo z Olivią

-A maski?- spytała i otwierała torebkę żeby coś wyjąć. Chwila... ona zabrała torebkę? Nie, jednak trzeba zapisać się do okulisty, jest ze mną co raz gorzej.

-A po co?- spytała Oli

-To tak jakby bal maskowy?- odpowiedziała zirytowana już Mia

-Okey, nie denerwuj się tak- wywróciła oczami moja przyjaciółka i wzięła maskę. Ja zrobiłam to samo. Czarna maska, z ozdobieniami przypominającymi motywy arabeski idealnie pasowała do sukienki, którą miałam. 

-To teraz idziemy- powiedziała Olivia i weszła do środka, my zrobiłyśmy to samo. 

W olbrzymim pomieszczeniu było pełno ludzi przebranych w maski. Kobiety w długie i zapewne drogie suknie, a mężczyźni w smokingi. Zapach jaki panował, to mix perfum od Chanel, Diora, Versace i innych ekskluzywnych firm. 

-Kicia, my idziemy, a ty szukaj tego osobnika- powiedziała Mia, a ja kiwnęłam głową.

Czas zabrać się do roboty. Ruszyłam w głąb mieszkania do głównej sali. Przy ścianie w najbardziej wystrojonym miejscu, na tronie jak jakiś król, siedziała moja zdobycz, aktualnie rozmawiająca z jakąś tlenioną blondynką w wściekło różowej sukience z falbanami. Och gasz.

-Szampana?- spytał kelner, przerywając mi rozmyślenia

-Och, tak poproszę- wzięłam kieliszek i upiłam łyk. Jak najbardziej seksowny chodem ruszyłam do Billa.

Upiłam jeszcze łyk i odstawiłam kieliszek na tece przechodzącego obok kelnera.

-Wszystkiego najlepszego kochanie- powiedziałam tuląc go i całując w policzek.

-Dziękuję, ale my się jeszcze nie znamy?

-Co?- dobrze jest, udawaj zrozpaczoną.

-Hmm....?- jaki on durny

-Nie poznajesz mnie? Mówiłeś, że mnie kochasz! Że nie zostawisz! A teraz to?!- pięknie się rozpłakałam. Godziny ćwiczeń nie poszły na marne.

-Jessy? To ty?- widocznie był zdziwiony

-A niby kto?- nadal łkałam. Dobrze, ułatwił mi to.

-Możecie nas zostawić?- spytał  pół nagie kobiety leżące obok i napakowanych ochroniarzy

Oni nie odpowiedzieli, tylko od razu ruszyli w głąb parkietu.

-Tak bardzo cię przepraszam. Jestem strasznym idiotą. Jednak cieszę się, że przyszłaś- złapał mnie za rękę i posadził na kolana.

-Przyszłam, bo myślałam, że jakoś to naprawimy. Tęskniłam za tobą- wtuliłam się do niego

-Ja też, ja cię nadal kocham Jess, to co się wtedy stało... Ja byłem pijany, a ty tak szybko uciekłaś...- ołł zdradził ją, a teraz ma koło siebie z 8 prawie nagich lasek? Jaki chuj.

-Działałam pod wpływem złości. Nawet nie wiesz jak cierpiałam- nadal płakałam

-Przepraszam skarbie.- pocałował mnie w ramię

-Zmieniłaś się. Pofarbowałaś włosy, schudłaś i wydajesz się być bardziej wysportowana. Podnieca mnie to- zamruczał mi do ucha i położył rękę na moim udzie. 

Jak ta Jessy wytrzymywała z tym niewżytym idiotą, to ja nie wiem. Chyba była taka jak on, albo zwykłą dziwką.

-Śmieszne co robi człowiek, kiedy został zraniony- uśmiechnęłam się blado

Blue RaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz