Rozdział 7

272 22 9
                                    

Dzień 7
Bieg Mayi rozpoczynał się o 10 na boisku. Josh podwiózł ją do szkoły, na miejscu byli chwilę po 10. Blondynka stanęła w rzędzie z innymi zawodnikami i słuchała przemowy.

Maya POV
Zanim rozpoczęły się zawody musieliśmy wysłuchać niezwykle nudnej przemowy sponsora o tym jak to "każdy ma równe szanse". Po tym wstępie poszłam do szatni, przebrałam się i wróciłam na boisko. Josh stał obok mojego nauczyciela wf, a kiedy mnie zobaczył podbiegł do mnie.
Josh: Powodzenia - przytulił mnie
Maya: Dzięki - powiedziałam i ustawiłam się na linii startu. To tylko dwa okrążenia - mówiłam do siebie.
Ktoś: Prosimy zawodników biegu dziewcząt na 2000m o ustawienie się na linii startowej - usłyszałam głos z głośników
Riley: Woah! Dasz radę, Maya! - kiedy zobaczyłam, że Riley jest obok Josha, rozluźniłam się

Na tor biegowy wszedł trener.
Trener: Gotowi? - podniósł białą chustę w górę. Do startu... START! - upuścił ją na ziemię
Kiedy usłyszałam słowo "Start" zaczęłam biec. Starałam się biec wystarczająco szybko, żeby być w czołówce(pierwszej trójce), ale też nie zbyt szybko, żeby nie zmęczyć się na starcie. Bieg był zacięty. Na ostatnich 400 metrach przede mną była tylko Missy. Zostawiłyśmy resztę daleko w tyle, teraz bieg o pierwsze miejsce toczył się już tylko między nami. Kiedy zostało już 100 metrów do mety spojrzałam na Riley i Josha, to mi dodało energii. Przyspieszyłam, biegłam najszybciej jak mogłam, choć brakowało mi już tchu. Chociaż wkładałam wszystkie siły w bieg, byłam wciąż na równi z Missy. Ale brunetka opadała z sił... Przyspieszyłam jeszcze bardziej... Dałam radę, udało mi się wyprzedzić Missy na ostatnich 10 metrach. Było to tylko paręnaście centymetrów przewagi, ale wystarczyło do wygranej.
Kiedy przekroczyłam linie mety podbiegli do mnie Josh, Riley, Lucas i Farkle. Nawet nie wiem skąd wzięła się ostatnia dwójka...
Gdy przyjaciele mi gratulowali nie mogłam nic powiedzieć. Mogłam jedynie dyszeć ze zmęczenia. Po chwili odeszłam od nich i położyłam się na plecach na murawie boiska futbolowego.
Słońce świeciło mi prosto w oczy, więc nawet nie zauważyłam osoby, która podeszła do mnie. Był to Josh.
J: Możesz oddychać? - nie odpowiedziałam, a brunet położył się na mnie
M: H... Ej. Co robisz? - zaczął całować mój policzek

Na początku całował mnie delikatnie, a z czasem robił to coraz bardziej namiętnie. Później zaczął lekko lizać moją szyję... Jeknęłam cicho
M: Josh... Ludzie się gapią
J: Niech patrzą

Chłopak nie przestał. Teraz zaczął ssać moją szyję... Zostawił po sobie malinkę. Następnie pocałował mój podbródek, a później usta. Położyłam ręce na jego plecach i ściskałam co chwila dłonie. Kiedy Josh chciał pocałować mnie "po francusku" ktoś nam przeszkodził, Emily.
E: Hej... Ekhem! - zakaszlała teatralnie
M: Josh... Dosyć - przygryzł delikatnie moją wargę przez co jęknęłam cicho. Ale na tyle głośno, że Emily to słyszała. Przepraszam - szepnęłam szepnęłam po tym jak zrobiłam się cała czerwona
E: Spoko - powiedziała czując się prawdopodobnie niezręcznie

Josh przekręcił się na bok, a ja wstałam.
M: Widzimy się później - powiedziałam zerkając na bruneta leżącego na murawie
J: Zaczekam tutaj
M: Gdzie idziemy? - powiedziałam idąc za Emily
E: Chciałabym porozmawiać, możemy? - spytała niepewnie
M: Taak - powiedziałam prawie pytająco

Em zaprowadziła mnie do łazienki. Weszłyśmy do środka i zobaczyłyśmy dwie dziewczyny.
E: Czy mogłybyście wyjść? - spytała grzecznie
Dziewczyna°1: Pfft... Nie! - pokręciłam głową patrząc na Emily
M: Chyba się jeszcze tego nie nauczyłaś. A wy na co czekacie?! - krzyknęłam w stronę obcych dziewcząt
Dziewczyna°2: Słucham?
M: To co słyszałaś - podniosłam jej plecak i rzuciłam mocno w nią. Zabieraj rzeczy i wypad
D°2: Co Ty... - przerwała jej druga dziewczyna, szeptały coś przez chwilę, a później wyszły
M: Więc o co chodzi? - powiedziałam do Milly, która stała i patrzyła na mnie z otwartymi ustami
E: No wiesz - poprawiła swoją grzywkę
M: Wciąż?
E: Huh?
M: Wciąż poprawiasz włosy, gdy się denerwujesz?
E: Ugh... Czasem - opuściła szybko rękę w dół. Chciałam porozmawiać o... Nas - oparłam się o ścianę. Pamiętasz jak pytałam Cię co z nami?
M: Tak
E: Znasz już odpowiedź? - zapytała z nadzieją
M: Tak - położyłam rękę na karku i zaczęłam nerwowo nią ruszać. Przepraszam, ale moja odpowiedź to... - nie dokończyłam zdania, bo Emily mnie pocałowała. Hej! Co ty robisz?! - odepchnęłam
Farkle: Co wy...? - dopiero teraz dostrzegłam bruneta stojącego przy drzwiach
M: To nie tak... Ja nie... My...
F: Yyyy... Chyba powinienem już iść - wyszedł szybko
M: Świetnie... Dzięki - powiedziałam do Emily. Moja odpowiedź to nie, zdecydowane nie i jeszcze raz NIE! - pobiegłam za Farklem

Dogoniłam chłopaka po chwili.
M: To naprawdę nie było tak jak myślisz. Ona pocałowała mnie z zaskoczenia... Nie powiesz Joshowi, prawda? - zatrzymałam go
F: Nie... Ja nie... Ale Ty tak
M: Nie. - spojrzałam na Josha leżącego na murawie. Nie mogę mu powiedzieć
F: Jeśli Ty tego nie powiesz, ja to zrobię
M: On... Ugh... Dobra - ruszyłam w stronę Josha. Musimy pogadać - powiedziałam niepewnie.
J: O czym? - spytał zmartwiony
M: Może chodźmy w spokojniejsze miejsce
J: Oookay?

Poszliśmy do drzewa stojącego niedaleko boiska.
J: Co się stało? - spytał smutnym tonem
M: I tak i nie.... Tylko się nie denerwuj
J: To nie brzmi za dobrze
M: Poszłam z Emily do łazienki i ona pytała mnie o moją odpowiedź. Chciałam powiedzieć nie, ale ona mi przerwała i mnie pocałowała - powiedziałam szybko. Ale ja ją odepchnęłam i wytłumaczyłam, że nie chcę z nią być - brunet patrzył na mnie skonsternowany. Powiesz coś?
J: Do jutra - odszedł

Na początku chciałam za nim pobiec, ale pomyślałam, że to nic nie da. Wróciłam na boisko gdzie stali Lucas, Riley i Farkle.
M

: Dzięki! - powiedziałam z wyrzutem
F: Powinnaś to zrobić
M: Mógł o tym nie wiedzieć i...
F: I co? Chciałaś go oszukiwać? - spojrzałam w dół
R: Ale co się stało? - zapytała zmieszana
M: Niech wam ten "geniusz" wytłumaczy! - powiedziałam i poszłam w stronę metra

Wsiadłam do metra i wróciłam do domu. Kiedy weszłam do mojego pokoju, nie byłam już tak bardzo zła na Farkle'a, byłam zła na siebie.
Nie mogłam sobie darować tego, że nie zdążyłam odepchnąć Emily.
Siedziałam przez parę godzin w samotności myśląc o tym co się wydarzyło do czasu, gdy przez okno weszła Riley...
R: Hej, Peaches - powiedziała i usiadła obok mnie na łóżku. Farkle powiedział nam co się stało
M: I myślisz, że to moja wina...
R: Nie - powiedziała zdecydowanie. Nie myślę tak i Josh napewno też
M: Jak mu powiedziałam o tym to po prostu poszedł sobie... Więc raczej myśli, że to moja wina - Riley spojrzała na mnie ze współczuciem i mnie przytuliła
R: Ułoży się. Napewno - do pokoju wszedł Farkle
F: Mogę?
M: Nie! - wstałam
F: Ale...
M: Wolałabym zostać sama
R: Napewno nie chcesz, żebym została?
M: Riles, nie tym razem - powiedziałam z wachaniem
R: Dobrze...

Wyszli oboje przez okno.
Zostałam sama, a resztę wieczoru spędziłam na kanapie przed telewizorem.

Osiem dni | Joshaya Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz