Kiedy w końcu byłam w stanie stanąć na nogi, usłyszałam nad sobą jakieś dziwne dźwięki. Nie zdążyłam nawet pomyśleć o tym, który robot będzie moim mordercą, gdy usłyszałam krzyk i coś - a raczej ktoś -na mnie spadł. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą dwójkę nastolatków z tamtego sklepu. Pomyślałam, że musieli zrealizować wcześniej opracowany plan i włamać się tu przez wentylacje, która znajdowała się nad moim biurkiem i przy dwóch ścianach pokoju. Wstałam z podłogi i obrzuciłam chłopaka i dziewczynę najgorszym spojrzeniem na jakie było mnie stać.
- Co wy tu robicie? - zapytałam chłodno. Miałam szczęście, że chyba nie znali godzin, bo z tego co słyszałam mieli tu przyjść o północy. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym. Musiałabym zająć się życiem swoim oraz ich, a prawdopodobnie nie odkryłabym nagrania.
- M-my tylko... ee... - zająkał się blondyn, podczas gdy jego "partnerka w zbrodni" wgapiała się w podłogę.
Prawdę mówiąc nie chciałam dzwonić na policję, ale nie mogłam ich zostawić w pizzerii. Westchnęłam i powiedziałam:
- Macie szczęście, że natknęliście się tylko na mnie... Po co chcieliście się tu włamać?
Podczas gdy dziewczyna wstawała z podłogi, chłopak zaczął się tłumaczyć:
- Przecież tu jest g e n i a l n i e! Morderstwa, krwiożercze roboty, straszna pizzeria, idealne miejsce na horror.
"Albo grę horror" - mruknęłam pod nosem i gestem dłoni pokazałam im wyjście. Szliśmy w ciszy przez ciemny korytarz i nie mogłam nie zauważyć ciekawskich spojrzeń nastolatków na każdym kroku. Zazdrościłam im pięknej niewiedzy o strasznej historii tego miejsca. Chciałam być na ich miejscu - myśleć, że to tylko miejska legenda, chcieć zrobić sobie zdjęcie z animatronikiem i chwalić się nim ze znajomymi.
Kiedy weszliśmy do sali głównej, chłopak chyba nie mógł się powstrzymać od dotknięcia robotów, bo z entuzjastycznym krzykiem wskoczył na scenę. Zanim zdążyłam się obrócić, dziewczyna podbiegała do niego krzycząc: "Poczekaj na mnie!". Jęknęłam zirytowana i powiedziałam stanowczo:
- Złaźcie stamtąd! To niebezpi...
Nie dokończyłam zdania, kiedy oczy Toy Freddy'ego zaczęły migotać, to na czarno, to na biało i zaczął grać muzykę. Z jego paszczy wyciekła jakaś ciemna ciecz i ledwo co powstrzymałam odruch wymiotny, przypominając sobie zwłoki dzieci. Najwyraźniej nastolatek zmienił zdanie co do "genialnych krwiożerczych robotów", bo natychmiast cofnął rękę. Mimo tego nadal sterczał na podeście, jak na mój gust zdecydowanie za blisko animatronika, którego stan był... coraz gorszy. Nie wiem jak to możliwe, ale wyglądał jakby ogarnęły go drgawki, a czarna ciecz, którą prawdpodobnie był olej zaczęła kapać na podłogę.
- Dosyć tego! Naprawdę, zejdź ze sceny! - wrzasnęłam na blondyna, który w ostatniej chwili obrócił się, unikając potężnej szczęki metalowego misia zatrzaskującej się zaledwie kilka centymetrów od jego ręki.
Zasłoniłam usta ręką i zwyczajnie patrzyłam na niego z przerażeniem w oczach. Nieświadomy chłopak rozejrzał się po pokoju zastanawiając się, co mnie tak zaniepokoiło, kiedy usłyszał głos dziewczyny:
- Uważaj!
Animatronik wyłączył się i przestał ruszać, po czym zaczął przewalać się do przodu. Brunetka skoczyła do przyjaciela i odepchnęła go z daleka od robota. Toy Freddy przewrócił się na podłogę, a dwójka "włamywaczy" siedziała kilka metrów dalej próbując się uspokoić. Uświadomiłam sobie jak blisko byłam do zobaczenia na własne oczy kolejnej tragedii z mechanicznymi zwierzętami w roli głównej.
Potrząsam głową zmuszając się do zachowania zimnej krwi, chociaż najchętniej zwinęłabym się w kłębek i czekała aż ten koszmar się skończy. Podbiegam do nastolatków i pomagam im wstać, pospiesznie pytając czy nic im nie jest.
- To było niezłe - powiedział chłopak, którego najwyraźniej nic nie przerażało, a w każdym razie nie okazywał tego. Na szczęście jego towarzyszka była innego zdania i zaczęła się na niego wydzierać:
- Porąbało cię?! Mogłeś zginąć! O-on rzucił się na ciebie i...
- Daj spokój, to tylko przedmiot, nie mógłby mi nic zrobić - przerywa jej i przewraca oczami, podczas gdy dziewczyna mierzy go zabójczym spojrzeniem.
Wzdycham i ignorując ich kłótnię zbliżam się do niedźwiedzia. Bądź co bądź, moja praca polegała na pilnowaniu robotów i wolałam nie narażać się szefowi zostawiając głównego animatronika leżącego plackiem na podłodze. Kucam przy nim i próbuję podnieść jego wielkie cielsko, ale nie daję rady. Wolę nie wyobrażać sobie tego, co by było gdyby mnie przygniótł.
- Co ty robisz? - pyta mnie chłopak i nie mogę się powstrzymać od wycedzenia przez zęby:
- Próbuję naprawić czyjeś szkody. A nazywam się Catherine.
Przez chwilę panuje głucha cisza, dopóki nie przerywa jej młoda dziewczyna:
- Poczekaj, pomogę ci.
Słyszę za sobą jej kroki i nagle widzę jak kuca obok mnie, starając się podważyć animatronika. Wzdycham z ulgą, kiedy wspólnie udaje nam się postawić Toy Freddy'ego na nogi. Dziękuję jej za pomoc, na co odpowiada:
- Prawdę mówiąc to ja dziękuję, że nie zadzwoniłaś na policję... jeszcze - dodaje.
- Uwierz mi, mam dość policji jak na ten tydzień. Po prostu więcej się tu nie włamujcie, dobra?
Brunetka kiwa głową i odprowadzam ją wraz z chłopakiem do drzwi lokalu. Kiedy para znika z moich oczu, zaczynam kierować się w stronę mojego domu, zastanawiając się nad słowami Phone Guy'a. Z tego co zrozumiałam zaczęłam swoją własną grę w Five Nights At Freddy's, z nowymi wiadomościami, tajemnicami i morderstwami. Zastanawiałam się co by było, gdybym po ukończeniu pięciu nocy nie znalazła się w domu, albo... jak miałabym się tam znów pojawić. Może znowu muszę wpaść pod samochód i jakimś cudem znalazłabym się w domu? Chociaż szczerze mówiąc, wolałabym uniknąć takiego nieprzyjemnego scenariusza i trzymać się zasady przeżycia tej chorej gry.
Kiedy otwieram drzwi motelowego pokoju, na naściennym zegarze wyświetla się godzina w pół do siódmej. Westchnęłam i zaczęłam gramolić się w stronę łóżka, przeklinając autora tej gry i samą siebie, że zgodziłam się ją pobrać. Może gdyby nie to, nigdy nie dowiedziałabym się o żadnej historii morderstw i nie trafiłabym w to miejsce... "Zawsze można gdybać" - myślę i przykrywam głowę poduszką.
Otworzyłam jedno oko i zorientowałam się, że wcale nie leżałam w nie-tak-naprawdę-moim łóżku, tylko na zimnej kafelkowej podłodze, a wokół mnie była nieprzenikniona ciemność. Przełknęłam ślinę i drżącym głosem wołam:
- Jest tu ktoś?
Jednakże nikt ani nic mi nie odpowiada, a jedynym dźwiękiem, który dociera do mojej świadomości jest kapanie. Na ślepo próbuję wymacać rękoma ścianę, a także włącznik prądu, gdyż byłam przekonana, że gdzieś musi być. W końcu udaje mi się kliknąć jakiś guzik i dociera do mnie głośne bzyczenie lamp nad moją głową. W tamtym momencie dotarło do mnie, że wolałam siedzieć w ciemności, niż zobaczyć... tamto.
Odgłos kapania to nie był niezakręcony kran, lecz krew, skapująca z otwartego na oścież pyska Freddy'ego, chociaż najstraszniejsze było zdecydowanie to, co było w środku niego. Martwymi oczami patrzyło na mnie ciało jakiegoś dziecka, zmasakrowane tak mocno, że nie mogłam nawet rozpoznać jego płci. Wtedy mechaniczny niedźwiedź zaczął się ruszać i iść w moją stronę. Już wyciągał łapę, żeby mnie chwycić, był tak blisko...
...ale nagle obudziłam się z krzykiem. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać.
***
Cześć. Z góry chciałabym przeprosić za spooorą przerwę w pisaniu opowiadania, ale złożyło się na to wiele czynników, m.i.n poprzez mój pobyt w szpitalu... Niestety, jestem chora i nawet teraz tylko wyszłam na przepustkę. Mimo tego dziękuję wam za aż tyle wyświetleń i ... nadal będę pisać, tylko trochę rzadziej. Mam nadzieję, że to wytrzymacie. Kocham was~!
![](https://img.wattpad.com/cover/69471342-288-k7934.jpg)
CZYTASZ
Purple Eyes [FNAF] (Short Story)
FanfictionCatherine, zwana też Rine to 17-latka, która pochodzi z bardzo zamożnej rodziny. Ale po co to jej, skoro jej rodzice zawsze pracują i musi sama przesiadywać w wielkim domu? W dzień jej osiemnastych urodzin, Sarah - koleżanka dziewczyny - kupuje dl...