Kiedy skończyliśmy spotkanie, każdy - łącznie ze mną i Andreą - poszedł w swoją stronę. Prawdę mówiąc, chciałam z nią porozmawiać, ale musiałam to jeszcze przemyśleć. Wracając do mojego ,,domu" zaczęły nachodzić mnie czarne myśli. Od jak dawna tu jest? Czy starała się wrócić do domu? Bo jeśli jej się nie udało po tak długim czasie, to jaką ja mam na to szansę? Przełknęłam ślinę i postarałam zająć się czymś innym. Korzystając z okazji, w końcu poszłam na zakupy do pobliskiego sklepu.
Błądząc między półkami usłyszałam za sobą głosy jakiś nastolatków:
- Słyszeliście o wypadku u Fazbear'a?
- Jasne, że tak, idiotko! Kto o tym nie słyszał?!
- Po pierwsze - ogarnij się, po drugie - chodzi mi o to, że może sami sprawdzimy co tam się dzieje?
Zaciekawiona ich rozmową, podkradłam się bliżej, udając, że szukam jakiegoś konkretnego rozmiaru w stercie bluzek. Zauważyłam cztery osoby - jedną dziewczynę i trzech chłopaków, mniej więcej w wieku szesnastu lat. Zaczęli ciszej rozmawiać, przez co nie mogłam ich usłyszeć, jednak czułam, że tematem przewodnim była pizzeria. Spróbowałam wytężyć słuch, ale niewiele mi to dało. Nastolatkowie już się rozchodzili, kiedy jeden z nich upewnił się głośno: ,,Czyli dzisiaj o północy?". Inni już obrzucali go obelgami, żeby nie był taki głośny, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Przypomniały mi się czasy, kiedy razem z Sarą i innymi moimi koleżankami też miałyśmy jakieś tajne plany. ,,Zmieniasz się w starą babę" - skarciłam się w myślach i dokończyłam zakupy.
Resztę dnia spędziłam siedząc w pokoju, rozmyślając o incydencie. Czy to była moja wina? Podejrzewałam, że niedługo dzieci zostaną zatrzaśnięte w animatronikach, ale nic z tym nie zrobiłam. Jeszcze chwilę biłam się z poczuciem winy, kiedy przypomniałam sobie coś ważnego.
Próbowałam ich uratować.
Nie udało mi się, ale próbowałam! Przecież biegałam z biura do innych pomieszczeń, żeby upewnić się, czy nie zostanie tam wykonane żadne morderstwo. Westchnęłam i położyłam się na łóżku. Czy miałam dziś przyjść do pracy? Prawdę mówiąc wolałam tego uniknąć, ale musiałam sprawdzić co będzie się tam działo. Postanowiłam jednak, że przyjdę i w najgorszym razie zawrócę. Miałam nadzieję, że natknę się na jakiś trop, który pozwoli mi wrócić do domu. Właściwie to liczenie na łut szczęścia to jedyne co mi zostało.
Tak więc po jakimś czasie zaczęłam kierować się w stronę pizzerii.
Na miejscu oparłam się o ścianę i czekałam na Jeremy'ego, który podałby mi klucze, o mało nie dostałam zawału gdy ze środka placówki wyszedł jakiś mężczyzna. Uspokoiłam się dopiero wtedy, kiedy zorientowałam się, że jest nim Vincent. Przywitałam się z nim niemrawo i spytałam, czy mam dzisiaj zmianę, na co odparł, że tak. Nasza rozmowa, która była tak krótka, że nie wiem czy można ją tak nazwać, lekko mnie zaniepokoiła. Nie wiem czy tylko mi się zdawało, ale mój współpracownik wyglądał na spiętego, a w tym świecie każde dziwne zachowanie mogło doprowadzić mnie do prawdy. Szybko przechodząc do biura usprawiedliwiłam go porannymi wydarzeniami, które wywoływały u mnie odruch wymiotny i usadowiłam się na krześle. Włączyłam system kamer i czekałam.
Nie dłużej niż piętnaście minut później usłyszałam szept. Wysilając słuch i próbując nie zemdleć ze strachu udało mi się rozszyfrować dwa słowa: "dolna szuflada". Może i brzmiało to idiotycznie i gdybym nie znajdowała się na swoim miejscu pewnie zaczęłabym się z tego śmiać, ale postanowiłam zaufać nieznajomemu odgłosowi, którego źródła nie potrafiłam określić i sprawdzić biurko. Przez kilka sekund męczyłam się z otworzeniem szuflady, ale gdy tylko przedmiot skapitulował, zauważyłam leżący w nim odtwarzacz MP3 i słuchawki. Obie rzeczy były w opłakanym stanie, jednak połączenie strachu, adrenaliny i nadziei popchnęło mnie do wetknięcia ich do uszu i odsłuchania wiadomości. Po sekundzie mogłam usłyszeć zniekształcony męski głos, który swoją drogą działał na mnie uspokajająco.
"Witaj we Freddy's Fazbear's Pizza! Nazywam się... - jak to na stare nagranie przystało, w tym momencie dźwięk się na chwilę urwał. -...i pomogę ci zaznajomić się z wszystkimi wymogami naszej pracy. Panuje tu kilka zasad, których nie wolno łamać, ze względów na bezpieczeństwo twoje i otaczających cię ludzi. Zasada 1. Nie uruchamiaj animatroników. Zasada 2. Nie próbuj otwierać animatroników ani zmieniać ich mechanizmów. Zasada 3. Nie ubieraj strojów sprężynowych animatroników, pod zagrożeniem śmierci.
Dziwna osoba opowiadała dalej o regułach pizzerii, a ja powoli traciłam nadzieję na rozmowę z Phone Guy'em, który mógłby mi pomóc się stamtąd wydostać. Przełknęłam ślinę, gdy przełączając kamerę zauważyłam brak jednego z robotów. Nie miałam pojęcia co robić, z jednej strony słyszałam poradnik, z drugiej dziwne dźwięki dobiegające ze świata zewnętrznego, a przede mną znajdował się mój jedyny ratunek - stary komputer pokazujący przez jakie pokoje idą moi mordercy. Nagle zapadła martwa cisza.
"Halo? Przepraszam, to taki odruch, zapomniałem, że nie możesz mi odpowiedzieć...". Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. To był tak bardzo wyczekiwany przeze mnie głos, który wcześniej słyszałam w grze. Prawdę mówiąc rozmowa nie zaczynała się tak samo, ale może to i lepiej. Słuchałam dalej. "Nie mam dużo czasu na wyjaśnienia, jedyne co powinieneś wiedzieć, to że właśnie teraz narażasz swoje życie. Te "słodkie" robociki idą skopać ci dupę. A konkretniej wsadzić ją w metalowy kostium i zatrzasnąć metalowymi śrubami. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale taka jest prawda. Byłem na twoim miejscu kilkanaście lat temu i zrezygnowałem po tygodniu. Każdej nocy robi się tu coraz trudniej i daję ci słowo, że nie wytrzymasz dłużej niż ja. Postanowiłem jednak zrobić taki mały poradnik przetrwania, specjalnie dla ciebie! Podziękujesz mi kiedy indziej... Tak więc, oto poszczególne wskazówki do odstraszania animatroników:...".
Dowiedziałam się jak skutecznie odwrócić uwagę każdego pojedynczego robota. Miałam nadzieję, że wskazówki będą prawdziwe, albo już nigdy nie ujrzałabym światła dnia. Pierwszą sposobnością na sprawdzenie tego, był atak Toy Bonnie'go, na który zareagowałam chowając się w masce Freddy'ego, która znajdowała się pod biurkiem. Na szczęście królik po minucie zawrócił, a ja mogłam odetchnąć z ulgą.
Całą noc próbowałam przetrwać i kiedy zegar wybił szóstą, byłam wniebowzięta. Wstałam, ale moje nogi jakby odmówiły mi posłuszeństwa i znowu posadziły mnie na krzesło. Przez kilka chwil ciężko oddychałam, próbując odpędzić od siebie trudy tej nocy. Pocieszeniem nie były na pewno słowa nieznajomego, że codziennie będzie gorzej, ale przynajmniej wiedziałam jedno.
Gra się zaczęła.
A ja nie miałam zamiaru się poddać.
***
Witam was po długiej przerwie! Na początku chcę przeprosić, że rozdział jest taki krótki, ale - hej! Przynajmniej mam 1000 słów!
Mam też pytanko do niektórych czytelników - czytaliście może książkę "Uległa", albo "Dziennik Natalii"? Jeśli tak, czy moglibyście mi powiedzieć co się stało z ich autorką? Niestety miałam przerwę z wattpadem i gdy wróciłam już jej nie było!
No to cóż, do zobaczenia następnym razem i... dziękuję wam za ponad 1000 wyświetleń! Jesteście kochani!
CZYTASZ
Purple Eyes [FNAF] (Short Story)
FanficCatherine, zwana też Rine to 17-latka, która pochodzi z bardzo zamożnej rodziny. Ale po co to jej, skoro jej rodzice zawsze pracują i musi sama przesiadywać w wielkim domu? W dzień jej osiemnastych urodzin, Sarah - koleżanka dziewczyny - kupuje dl...