*Oczami Rebecki*
Zwlekłam się z łóżka, ale zapomniałam, że wczoraj z Rose przeglądałyśmy albumy. Jak to ja, musiałam się o nie potknąć. Cholera! Muszę się odświeżyć. Zegarek wskazywał 13:45. Wow. Trzeba obudzić Rosalie. Podeszłam do miejsca spoczynku mojej przyjaciółki.
- Pobudka Rose!- szturchnęłam ją, na co zielonooka mruknęła parę niewyraźnych słów pod nosem i obróciła się na drugi bok.- O nie. Tak nie będzie.
Weszłam do łazienki połączonej z pokojem, a z szafki wyjęłam jakiś kubek, do którego nalałam wodę z kranu. Wyszłam z toalety, po czym udałam się w stronę łóżka. Przechyliłam kubek, a cała jego zawartość poleciała na twarz panny Evans.
- Co.. co się dzieję?!- zerwała się z łóżka. Zobaczyła jak się śmieje. Pokazała na mnie palcem.- Tyyy...Tobą się zajmę później. Dziś impreza. Jej! Zadzwonię do Jacksona, a on przywiezie mi moje wcześniej przygotowane ubrania. Jejciu, ale się cieszę!
Jason to starszy brat Rose. Ma 20 lat. Jest wysoki i umięśniony, mądry, ale uwielbia mnie denerwować. Jak połowa ludzi w tym kraju. Powiedziała moja podświadomość. Wrócmy do Jacksona. No więc jest bardzo, ale to bardzo ciemnym blondynem o szaro-zielonych oczach. Lubię go.
- Ok, ale co ty założysz?- spytała mnie Rose.
- Hmm.. nie myślałam nad tym.- powiedziałam.
- No co ty?! Jak to?!- zaczęła krzyczeć.
- Ok, już wiem. - poszłam do szafy i wyjęłam pudełko z ubraniami podpisane ,,Na imprezy" . Mina Rosalie kidy je jej pokazałam była bezcenna. Szczerzyła się jak głupi do sera. Już chciała mi odebrać moje jakże kochane pudełko, kiedy je wepchnęłam pod łóżko.
- Nie, nie. Zobaczysz dopiero jak będziemy się przygotowywać. - uśmiechnęłam się zwycięsko i zeszłam z blondynką na dół, gdzie na kuchennej wyspie była karteczka od Tori:
,,Beck, wrócę późnym wieczorem. NIE RÓBCIE NIC GŁUPIEGO!!!"
- to takie słodkie, jak Tori nas zna. - powiedziałam do przyjaciółki kiedy ta skończyła rozmowę telefoniczna ze swoim bratem. Zrobiłam nam po herbacie. Na śniadanie zjadłyśmy zbożowe batoniki. Właściwie to nie na śniadanie, ale już na obiad. Zaczęłyśmy rozmawiać. Wiedziałam, że to krótko nir potrwa...
***
Spojrzałam na zegarek na telefonie. Wskazywał 17:14.
- Rose! Patrz, która godzina!- pokazałam jej telefon.
- Szlag! Musimy się spieszyć!- krzyknęła i złapałam mnie za rękę. Wciągnęła nas po schodach i wpadła do mojego pokoju, jakby się waliło i paliło. Jackson już jej przywiózł ubrania więc teraz tylko makijaż, ciuchy i włosy. Jej! Wcale nie podzielam za bardzo jej entuzjazmu, a lubię się bardzo bawić. Wyciągnęłam z pod łóżka swoje pudełko. Rose grzebała w swojej torbie.No to czas zacząć przygotowania.
Po 40 minutowych przygotowaniach byłyśmy gotowe. Ja miałam czarną sukienkę bez ramięczek, ale za to pod biusem miałam wyłożone ćwieki. Na nogach miałam czarne, około 5centymetrowe szpilki, a w ręku białą kopertówkę, któr.ą w każdej chwili można było powisic na ramieniu. Moje kolczyki miały kształt piramid, a nadgarstek zdobiła złota bransoletka. Włosy miałam zaplecione w kłosa na prawą stronę. Rzęsy lekko podmalowałam tuszem, a usta błyszczykiem. Na ramionach miałam czarną skórzaną kurtkę. Rose miała na sobie. czerwoną spódniczkę i czarną bluzkę na ramiączkach, włożoną w spódniczkę. Na szyi miała dość długi naszyinik z sową. Miała czarne botki na obcasach ze sznurówkami. Na ramionach miała cienki, biały sweterek w czarne paski. Uczesana była w koka, a rzęcy miała lekko pomalowane czarnym tuszem. Tak przygotowane wyszłyśmy z domu i poszłyśmy na piechotę do klubu. Naszym zdanie wyglądałyśmy cudownie.
Gdy weszłyśmy do klubu impreza trwałą w najlepsze. Siadłyśmy przy barze.
- Co podać?- zapytał barman w dość młodym wieku. Miałyśmn 17 lat, ale wyglądałyśmy na starsze. Wpuścili nas bez problemu.
- Ja proszę cole z lodem.- powiedziałm i posałam mu uśmiech nr. 142.
- Ja to samo.- powiedział Rosalie. Po chwili ndostałyśmy nasze zamówienia. Wypiłyśmy całę zawartości szklanek.
- Chdź zatańczyć.- powiedział i pociągnęłam Rose na parkiet. Muzyka chuczała w naszych uszach. Ruszałyśmy się w rytm muzyki. Przetańczyłyśmy chyba z 5 utworów, kiedy Rose próbowała przekrzyczeć muzykę. Na próżno.
- Idę do toalety.- powiedział Rose, skinęłam głową i poszłam do baru, a ona do łazienki.
- Colę z lodem.- powiedziałam temu samemu barmanowi co wczesniej.
Nie miałam co robić. Rose zniknęła w toalecie juz dawno temu, a ja musiałam ślęczeć przy tym barze. Postanowiłam wyjść na dwór. Lekki wiatr owiewał moje ramiona. Zaczęłam drżeć. Usłyszałam za sobą kroki. Nie jednej osoby, ale kilku. Zamarłam. Nie mogłam się ruszyć. Niech mnie zostawią. Rosalie Evans nigdy mi się za to nie odpłacisz. Jeszcze jestem w sukience. Pięknie! Po prostu cudnie!
*Oczami Rose*
Weszłam do toalety. Chciałam się odświeżyć. Naprawdę w tym klubie jest gorąco. Stanęłam przed jednym z czterech luster. Odkręciłam kurek z zimną wodą. Nachyliłam twarz i ochlapałam ją zimną wodą. Powtórzyłam tę czynność kilkakrotnie. Poczułam czyjeś ręce na swojej tali. Odwróciłam się i ujrzałam blondyna o niebieskich oczach. Miał kilka tatuaży. Na torsie spoczywała szara podkoszulka, a na nogach czarne rurki. Miał kolczyka w dolnej wardze. Chłopak przygwoździł mnie do ściany.
- Cześć piękna. Jestem Niall. A ty jak się nazywasz? - stykaliśmy się klatkami piersiowymi.
- Rose. - oznajmiłam.
Chłopak nie oderwał się. Wpatrywał się we mnie przez chwile. Jego niebieskie oczy zatrzymały się na moich ustach. Po chwili chłopak wbił się w nie. Nie odwzajemniłam jego pieszczoty. Niebieskooki przeniósł swoje pocałunki na moją szyję. Próbowałam wyślizgnąć się i po chwili udało mi się to. Swoją drogą, jak on się dostał do damskiej toalety?. Był trochę zdziwiony moją reakcją. Wybiegłam z toalety. Przeciskałam się przez tańczących ludzi. Dostałam się do tylnych drzwi klubu. Wypadłam przez nie łapiąc gwałtownie powietrze. Nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam. Była to Beck. Spojrzała na mnie, a następnie odwróciała wzrok na jakiś chłopaków. Teraz ja też na nich patrzyłam. Zaraz za mną zza drzwi wypadł Niall. Chwilę później dołączył do nich. Najwyraźniej się znali. Zaczęlki się zbliżać...
*Oczami Beck ( Rebecki)*
Zbliżali się. Mój instynkt samozachowawczy krzyczał ,,Wiej!". Spojrzłam na Rosalie wzrokiem nr. 47. Dobrze, że wiedziała o co chodzi, bo zamrugała w moją stronę trzy razy ,,ok" i ,,daj sygnał". Grupa chłopaków była coraz bliżej. Mrugnęłam do przyjaciółki ,,już"...
_______________________________________________
Hej! Co myślicie? Już mam pomysła jak one ucieknął. Ten rozdział miał być dłuższy, miał zawierać 2 dni, ale zmieniłam zdanie, żeby było ciekawiej... Trochę też po to, żeby Was trochę pomęczyć i trzymać w napięciu. ;)
AdminkaAlbeczka. ☺
PS: Jutro dokonam korekty ( przepraszam za błędy). :(
(12.03.2014r.)
Korekta dokonana :)
CZYTASZ
Hatred · wolno pisane
Fanfiction"Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza. " - Becca Fitzpatrick "Prawda to cudowna i straszliwa rzecz, więc trzeba się z nią obchodzić ostrożnie. " - Joanne Kathleen Rowling Ciężko jest być mną. Wszyscy mają sekrety. Ale dlaczego ja nic...