Chapter 3

341 24 2
                                    

*Oczami Beck*

W poprzednim rozdziale:

Zbliżali się. Mój instynkt samozachowawczy krzyczał ,,Wiej!". Spojrzłam na Rosalie wzrokiem nr. 47. Dobrze, że wiedziała o co chodzi, bo zamrugała w moją stronę trzy razy ,,ok" i ,,daj sygnał". Grupa chłopaków była coraz bliżej. Mrugnęłam do przyjaciółki ,,już"...

Zaczełyśmy uciekać. Rose sie potknęła. Oni nas gonili.

- Rose biegnij jak najszybciej możesz!- powiedziałam zatrzymując się.

- A ty?- zapytała.

- Odciągnę ich, przynajmniej się postaram. Idź.- powiedziałam, a Rose już biegła dalej.

Zaczęłam biec, ale wolniej od mojej przyjaciółki. Poczułam czyjes ręcę na swoich ramionach. Ten ktoś położył mi ręce na szyi i obrócił w swoją stronę. Był to szmaragdowooki brunet o kręconych włosach. Przepraszam, o bujnych lokach. Zaczął mnie podduszać.

- Teraz będziesz mnie słuchać. Rozumiemy się?- zacisnął mocniej swoje ręcę na mojej szyi. Nie mogłam oddychać. Pokiwała głową.- Dobrze.

Zaczął mnie ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Nie, zaraz....Chwila...pobiegła tam Rose!

- Jeśli chodzi o twoją przyjaciółkę, to się nie martw. Nasz kumpel Niall juz się nią zajął.- usmiechnął się. Zaczęłam się szaroać i krzyczeć. Zacinął jeszcze mocniuje ręcę na mojej szyi. Odcinał mi dopływ powietrza. Zaciągnął mnie do jakiejś aleiki. Była tam Rose. Płakała. Była przycisnięta do ściany przez blondyna. Podejrzewam, że to Niall. Uścisk na mojej szyi zelżał. Teraz ja zostałam przycisnięta do ściany.

- Teraz czas na Ciebie, księżniczko.- o nie. Nikt nie będzie mnie krzywdził, ani tymbardziej Rosalie. Nikt nie będzie mnie nazywał ,,księżniczką". Wyrwałam się. Napastnik dostał ode mnie z pięści. Będzie śliwa i to duża. Zwijał się z bólu, kiedy podeszłam do Rose. Jej napastnika uderzyłam podobnie, także zwijał się bólu.

- Dzięki.- powiedziała Rose. Zaczełysmy biec w kierunku domu mojej siostry.

- To...jeszcze ...nie konic.- podniósł się na chwile brunet. Biegłyśmy coraz szybciej. W końcu dobiegłysmy do domu Victori. Odkluczyłam drzwi i wpadłam z Rose do środka. Dla bezpieczeństwa zakluczyłam drzwi od wewnątrz.

- Jej! To było świetny, ale ich załatwiłaś Beck.- powiedziała...szczęsliwa Rosalie Evans.

- Ta, ale raczej powinnaś być, no nie wiem...Mało co nas nie zgwałcili, a ty się cieszysz.

- Rebecko Ano Mind, wiedziałam, że ty nam pomożesz. Wiem jaka jesteś, znam Cię.- powiedziała Rose. Nienawidzę jak ktoś używa mojego pełnego imienia i nazwiska. To takie dołujące.

- Wiem.- westchnęłam. Weszłam do kuchni.- Co chcesz zjeść?

- Umiesz zrobić naleśniki?- zapytała moja przyjaciółka siadając na jednym z krzeseł przy kuchennej wyspie.

- Tak.- wyjęłam potrzebne składniki i położyłam je na blacie. Zaczełam przygotowywać naleśniki.- Z czekoladą?

- Mhm.- uuu, myśli coś się szykuje. Nie no żartuję.- Może zrobimy sobie maraton filmowy w salonie? Tori nie ma.

- Dobry pomysł.- powiedziałam smażąc już pierwszego naleśnika. Na chwile odeszłam od patelni do salony. - Co by wybrać? Same Paranormal Activity, Straszne filmy...Hmmm. Jest!.- pisnęłam radośnie. Natknęłam się na jeden z najlepszych filmów zdaniem moim i Rose.

- Co znalazłaś?- zapyatała najwyraźniej zaciekawiona moja reakcją Rosalie.

- Zrobimy tak. Najpierw obejrzymy...Ta dam! - oczy jej wyszły.- Titanic i Titanic II. Co ty na to?

Hatred · wolno pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz