III Engouement

1.9K 238 94
                                    

Wszystkim już doskonale znana grupa przyjaciół - przez niektórych zwana Voltron'em - nigdy wcześniej nie widziała aż takiego zamieszania i panującego gwaru. A oczywistym było to, iż nie uczęszczali oni do Hogwartu od dnia wczorajszego.

Profesor Zarkon rozstawiał uczniów, którzy tworzyli niepotrzebny tłum i sadzał niepewnych pierwszaków na trybunach. Gdy te zaczynały się zapełniać w zaskakującym tempie, na stadionie odezwał się głos Matt'a, który to siedział dumnie na swoim miejscu komentatora.

- Dzisiaj na boisku gościmy drużynę ślizgonów oraz puchonów. Proszę nie robić zdjęć, bo istnieje takie maleńkie ryzyko, że którekolwiek z was uchwyci na nim Kogane. A jak wiadomo, nasz wężyk jest wyjątkowo płochliwy i marudny. Potem przez umieszczanie gdziekolwiek jego wizerunku, ludzie unikają naszej szkoły i nie chcą zaciągać się do drużyn. Więc sami widzicie, z robienia mu zdjęć wychodzą same minusy. - Matt z każdym słowem mówił coraz to głośniej, a gdy zakończył swoją wypowiedź, trybuny rozbrzmiały gromkim śmiechem, który nabrał na sile, gdy Keith uniósł dłoń z wystawionym środkowym palcem, mrucząc pod nosem "Pierdol się, Gunderson".

To oburzyło młodą krukonkę, która nie miała zamiaru kryć swojego niezadowolenia. Jednak nie złościła ją obraza jej brata, a skąd. Była przyzwyczajona do niewybrednych komentarzy czy wygwizdywania i buczenia pod adresem członka jej rodziny. Co więc było powodem jej irytacji?

Fakt, iż Kogane momentami zachowywał się karygodnie. Opryskliwie, agresywnie i zwyczajnie na ten swój ślizgoński obślizgły sposób i mimo tego wciąż mógł on uczestniczyć w rozgrywkach, jako jeden z ważniejszych graczy. A ją wylano za jedną małą bzdurę! W końcu można tak nazwać pobicie współgracza miotłą... Prawda?

- Zagotujesz się w końcu, jeśli wciąż będziesz się tak wściekać, Pidge. - Miękki głos Shiro zabrzmiał przy jej uchu, by już po chwili ona, jak i reszta przyjaciół, mogła usłyszeć jego ciepły i melodyjny śmiech. - No nie patrz tak, gołąbku.

- Zaczynam sądzić, że na tym świecie nie ma sprawiedliwości. - Odparła rumieniąc się nieznacznie i odsunęła na bezpieczną odległość, która dzieliła ją teraz od starszego kolegi. Westchnęła ciężko patrząc, na zawodników, którzy zajmowali pozycje na boisku. - I uwielbiam naszego Keith'a, ale jest cholernie irytujący. Nawet stąd mogę zobaczyć jego grymasy i wulgarne gesty! Jest s-t-r-a-sz-n-y.

- I jaki piękny. - Za nimi odezwał się zachwycony głos, którego kompletnie się nie spodziewali. Cała grupa machinalnie odwróciła się w stronę rozanielonego Gryfona, który wdzięcznie podparł głowę rękoma i wpatrywał się w jeden punkt, a dokładniej w obiekt aktualnych westchnień.

Mówiąc krótko; dla Lance'a znajdywanie co moment nowego ukochanego bądź ukochanej było czymś typowym. Ile jego przyjaciele by nie próbowali, nie mogliby zliczyć jego chwilowych miłostek czy zapamiętać imion osób, z którymi próbował się umawiać. Często w czasie trwającego zakochania był jakby pod wpływem jakiegoś eliksiru. Kompletnie nieobecny, zakręcony i wyłącznie w swoim świecie. Dlatego też i teraz paczka przyjaciół była święcie przekonana, iż chłopak zwyczajnie nie słuchał ich rozmów i odezwał się, myśląc o kimś zupełnie innym.

- O kim mówisz, Lance? - Tym razem odezwała się Allura, przed którą nie ukryłby się żadne plotki. Sama myśl, iż mogłaby obgadać z Latynosem obiekt jego westchnień niemożliwie ją kręcił, przez co poruszyła się niespokojnie na ławce i uśmiechnęła pod nosem, słysząc rozmarzone westchnienie przyjaciela.

- O Kogane. - Odparł szybko, jednak całkowicie poważnie. Tą odpowiedzią wywołał nagły atak kaszlu u Pidge oraz zdziwione spojrzenia reszty grupy. Hunk był nawet w stanie sprawdzić czy jego biedny Gryfon nie ma przypadkiem gorączki. W końcu czy w normalnym stanie mówiłby takie rzeczy?

There's been a Mistake I Klance - Hogwart AU IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz