Czas leciał, wręcz uciekał równie szybko, co spłoszone zwierzę. A i wiązał się on z niewyjaśnionym niepokojem. W końcu Gryfon jak i Kogane tak chłodno zaczęli się mijać na korytarzach. Zaledwie mógł cudem wypatrzeć ciemną czuprynę, która jakby specjalnie próbowała umknąć jego spojrzeniu.
Wymieniali coraz mniej słów, nawet w przyjacielskim gronie.
Szatyn mógł wręcz przysiąc, że Ślizgon zwyczajnie go zbywa byle półsłówkiem i wraca do rozmowy z kimkolwiek, kto nie jest nim.Wtedy właśnie poznał smak najbardziej rażącego uczucia.
Zazdrość.
Potrafiła wręcz trawić jego trzewia, gdy widział jak fiołkowe oczy wpatrywały się w rozmówcę obok. Delikatny śmiech wręcz ściskał go od środka i nie mógł uwierzyć, iż nawet towarzystwo Shiro czy Matta tak mogło zacząć mu przeszkadzać. Czuł się przy nich maleńki, czuł jak jego szanse znikały.
Topniały szybciej od wiosennego śniegu w promienny dzień.Jednak nie to było najgorsze, a fakt jak bardzo zaczynał potrzebować uwagi Keitha. Tej, o którą wcześniej nie dbał, która nie była mu potrzebna do normalnego funkcjonowania.
A im z większą ignorancją się spotykał, tym bardziej głuchy żal otwierał mu oczy.Niekiedy bywało i tak, iż siadał w swojej ławce podczas lekcji eliksirów. Czytał podręcznik lub udawał, iż notuje, jednocześnie uporczywie wpatrując się w ciemną czuprynę przed sobą.
W wyobrażeniach Keith odwracał się w końcu i znów zaczynali rozmawiać.
Nawet jeśli konserwacja miała zakończyć się wiązanką wyzwisk.Jednakże rzeczywistość malowała się zupełnie inaczej.
Była chłodna, niemal dorównywała zimie za oknem. To właśnie przez nie można było dostrzec świat, który skrył się pod mroźną pierzyną.Nadchodził magiczny czas świąt i jednej z najważniejszych uroczystości w całym Hogwarcie.
Czarownice czekały cały rok na odpowiedni moment, w którym wystrojone będą proszone do tańca. Również i dla chłopaków był to idealny czas na odszukanie partnerki.Pidge nazywała to spóźnionym okresem godowym, porównując uczniów do mugolskiej przyrody. Śmieszyło to jej przyjaciół, jednak również i u nich przemykała ta myśl.
Nawet u samego McClain'a, który przecież tak dzielnie zabiegał o względy uczennic i czarowników.Podczas gdy inni tonęli wręcz w szale słania zaproszeń, zaczął się zastanawiać czy i Keitha ktoś poprosi o towarzyszenie mu bądź jej na balu.
W końcu nie był nieatrakcyjny, wręcz przeciwnie. Bywał nieprzyjemny bądź też wycofany, jednak posiadał też wiele uroku. Tak, na pewno ktoś zechce go zaprosić.Westchnął ciężko, trzymając suknie Allury, która próbowała wybrać coś na wieczór. W swoim zamyśle miała wyglądać idealnie, bez najmniejszej skazy. Być może dlatego nie wychodziła z sypialni od samego rana i przytrzymywala Latynosa u siebie, by pomagał jej w trudnych wyborach.
Gładził poły jednej z wieczornych kreacji, gdy mulatka spojrzała w lustro, posyłając mu nikły uśmieszek. Wiedział, iż ten niewinny wyraz był jedynie ciszą przed burzą.
- Więc, Lance... Z kim idziesz na bal? Zaprosiłeś już kogoś? - Zapytała, nawijając biały lok na palce.
Zielona suknia w ogóle nie przypadła jej do gustu, co mógł dostrzec w jej grymasie. Rozpięła zamek i odebrała złoty materiał od Lance by zaraz zniknąć za parawanem.- Cóż możesz się domyślić. - Burknął mimowolnie i przetarł twarz dłonią.
W końcu nawet jeśli Altea nie wypowiedziała w tej chwili ani słowa, to i tak mógł usłyszeć jak przez jej myśli przebiegła ironiczna fraza "nasz McClain nie miał nikogo na oku?".
![](https://img.wattpad.com/cover/107912929-288-k639616.jpg)
CZYTASZ
There's been a Mistake I Klance - Hogwart AU I
FanfictionNie od dziś wiadomo, iż Pidge śmiało mogłaby zostać złośliwym chochlikiem, który uwielbia mieszać się w spory swoich przyjaciół i niekoniecznie je łagodzić, a dodatkowo utrudniać im życia. Również i tym razem Gunderson nie może się powstrzymać prze...