Wczesnym rankiem, kiedy słońce dopiero wychylało się zza horyzontu, opuścili Loveland. Wokół wciąż panował półmrok, a powietrze pachniało deszczem i wilgocią. Nic dziwnego, padało przecież prawie całą noc. Jack szedł kilka kroków za Jeffem i gdyby miał oczy, można by było powiedzieć, że bacznie obserwował każdy ruch przyjaciela. Niestety z powodu braku narządu wzroku, mógł tylko czuć i słyszeć jego obecność. Była niewiarygodnie cicha, a Killer nigdy nie był cichy. Słyszał jego delikatne kroki, gdy liście szeleściły pod podeszwami tenisówek chłopaka. To wystarczyło Eyelessowi, aby określić jak daleko przed nim znajduje się dwudziestoczterolatek i, że w ogóle nadal tu jest. Echolokacja była jego wybawieniem i stwierdził to już dawno temu. Mimo to, bywały dni, kiedy potrzebował oczu, właśnie dlatego Jeffrey nadal tu był. Bo potrzebowali się wzajemnie.
Jednak dwudziestopięciolatek martwił się o przyjaciela. Nie podobało mu się to, że był taki cichy, to zwyczajnie do niego nie pasowało. Minął ponad miesiąc od tego, co wydarzyło się w Greenlee, od śmierci pewnej dziewczyny, która choć wkurzająca, dawała im poczucie normalności. O tak, to był powód, dla którego E.J zabronił Jeffowi zabić ją podczas snu. Później jednak zaczął twierdzić, że myślenie o tym w ten sposób było głupie i niezgodne z prawdą. Kiedy sobie to uświadomił, zaśmiał się sam z siebie. Nie wiedział jaki był Jeffrey Woods, ale wiedział, że Jeff The Killer nie słucha nikogo. Zachowanie Natalie przy życiu było wyłącznie jego decyzją. Jack nawet teraz uśmiechnął się pod maską. Kiedy nie ma się oczu i niczego się nie widzi, dużo się myśli. Więc myślał nad wszystkim, a w szczególności nad trzema rzeczami: swoją przeszłością, swoją przyszłością i nad tym co łączyło tą dwójkę. To były jego trzy ulubione tematy. Jednak ten trzeci pozostawał wciąż zagadką. Wychodził z założenia, że zna Killera i jest w stanie przewidzieć to, co zrobi. Ten jednak zaskakiwał go, niczym rój pszczół w szufladzie komody.
Natomiast jegomość w białej bluzie aktualnie nic nie myślał. Jego umysł był pusty, opuściły go nawet głosy, które odkąd pamiętał w kółko powtarzały mu, że wszystko jest jego winą i wprowadzały w jeszcze większy obłęd. Teraz szedł przed siebie, pustym wzrokiem wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt w oddali z mieczem opartym na ramieniu. Dziwne, że jeszcze go nie zgubił.
Kierowali się gdzieś na północny wschód od Loveland. E.J nie miał pojęcia, gdzie szukać Christine i szczerze liczył, że to ona znajdzie ich. Jej pomoc w obecnej sytuacji byłaby bardzo przydatna. Musieli się ukryć na jakiś czas, a z doświadczenia wiedział, że dziewczyna zna takie miejsca, o których poza nią - i nim - nie wie nikt. Gdyby ktoś urządzał konkurs w chowanego, ona by wygrała. To Jack wiedział na pewno.
- Jeff - przystanął. - Zatrzymajmy się na chwilę - bardziej poprosił niż rozkazał, co niezbyt go zadowoliło. Nie był zmęczony, ale chciał się na chwilę zatrzymać.
- Po co? - Odwrócił się do niego. Eyeless tego nie widział, ale wzrok Jeffa był bardziej martwy niż kiedykolwiek w życiu.
- Po prostu.
Usłyszał jedynie prychnięcie ze strony przyjaciela. Uniósł głowę do góry; tak bardzo marzył o tym, aby zobaczyć to poranne słońce, które tak subtelnie go grzało. Jednak mógł tylko słyszeć, a teraz słyszał powolne bicie swego serca i spokojny puls, nic więcej.
Skrawki wspomnień zaczęły przewijać mu się w głowie. Czuł na szarawej skórze powiew delikatnego wiatru. Chciałby wrócić do tamtych lat dzieciństwa przed "wypadkiem", chciałby cofnąć czas, ale nie mógł. Nikt nie mógł tego zrobić, nawet najpotężniejsza istota, którą znał. On mógł tylko wyczyścić mu mózg, a tego nie chciał. Chciał pamiętać. Wszystko.
CZYTASZ
Blind Smile
Fanfiction"Kurwa. - Zaklnął w myślach, gdy wpadł na jakąś rzecz i uderzył się w nogę. Rozmasował obolałe miejsce, a nastepnie opadł na stojącą obok kanapę. Oddałby wszystko, aby móc znów widzieć, sprzedałby własną duszę diabłu za wzrok. Tak bardzo znów pragną...