ROZDZIAŁ PIĄTY.

53 6 0
                                    

   - Kazałem mu zostawić to policji - odparł bez emocji, wbijając widelczyk w mały kawałek ciasta z truskawkami, które zamówił. Czuł, że potrzebuje czegoś słodkiego.

   - Myślisz, że posłucha? - Złotooki uniósł jedną brew do góry; nie wiedzieć czemu na jego ustach majaczył uśmiech.

   - Tak szczerze? - Spojrzał na niego, przełykając kawałek ciasta aby nie mówić z pełnymi ustami. - Nie. Ja też bym nie mógł usiedzieć w miejscu.

   - Mówiłeś o tym komendantowi?

   - Ta, kazał mieć na niego oko. Chyba nie chce żeby ktoś jeszcze zginął w tym mieście.

   - Teoretycznie już ich tu nie ma. Problem został rozwiązany.

   - Teoretycznie.

   - Ta... - Westchnął. - Myślisz, że ich znajdziemy? Mamy w ogóle pojęcie, gdzie szukać?

   - Tak - Olivier spojrzał na Nathaniela pytająco. - Zaczniemy od Loveland. To w Kolorado. Tam mieszkał Woods.

   - To ma sens - pokiwał głową. Dziś nie był w stanie rozmyślać nad ważnymi rzeczami; od samego rana chodził z głową w chmurach. - A jak tam ich nie będzie?

   - Cóż, wątpię aby ukrywali się w Bostonie więc-

   - W Bostonie? - Przerwał mu.

   - Podobno tam był zameldowany drugi z morderców. Kontynuując, pójdę śladem, który za sobą zostawiają. I w końcu ich dorwę - delikatny stuk widelczyka o talerzyk dotarł do jego uszu. Teraz dopiero zorientował się, że odrobinę zbyt mocno go trzyma.

   - Nie zrezygnujesz prawda?

   - Obiecałem, że ją pomszczę - Lavelle nie był pewien czy Green mówi teraz o Weronice, czy raczej o Natalie. Może i jego ukochana morderczyni zginęła z jego rąk, ale blondyn w obecnym stanie mógł sobie coś insynuować i tego właśnie bał się dwudziestoośmiolatek.

   - Gdybyś potrzebował pomocy to mów.

   - Dzięki - odparł z pełnymi ustami. - A jak idzie tobie?

   - Aktualnie zastanawiam się czy ona jeszcze w ogóle żyje - trzydziestolatek spojrzał na niego lekko marszcząc brwi. - Słuch po niej zaginął. Nie ma o niej żadnej wzmianki, nigdzie.

   - Może zrezygnowała z bycia mordercą?

   - Wątpię - mruknął. - Ona ich szuka.

   - Skąd możesz to wiedzieć?

   - Przeczucie - oznajmił. - I fakt, że nienawidziła ich za to, że wpakowali je w kłopoty. I niewątpliwie miało to związek z Natalie.

   - Co masz na myśli? - Przeszedł go bardzo nieprzyjemny dreszcz, ale nie chciał żeby chłopak to zauważył. Zaczął by znów zadawać zbyt dużo pytań.

   - Kiedy ją pytałem, dlaczego mi pomaga, odpowiadała, że musi ratować przyjaciółkę - czuł, że trybiki w jego głowie wreszcie się ruszyły. - Chodziło o nią, ale nie wiem w jakim kontekście. Bo szczerze wątpię, by w jakikolwiek sposób ją skrzywdzili. Z tego co mówiła Viktoria, dołączyły do nich z własnej woli. Musi chodzić o coś więcej.

   - A ty chcesz wiedzieć o co.

   - Jestem ciekawski z natury.

   - Jasne - wysilił się na delikatny uśmiech. - Chodź, czas wracać do pracy.

૪૪૪

   Zaparkował samochód obok bramy wejściowej. Zatrzymał się jeszcze zanim wszedł na teren cmentarza. Niebo robiło się coraz ciemniejsze i powoli zapalały się uliczne latarnie. Zacisnął mocniej pięści i przekroczył metalową bramę. Musiał ją jak najszybciej znaleźć, nim przestanie cokolwiek widzieć i będzie musiał szukać ze świeczką w ręce.

Blind SmileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz