Nic się tu nie zmieniło - stwierdził, zaciągając się zapachem świeżo zrobionej kawy. Powolnym krokiem przeszedł pomiędzy biurkami, docierając do własnego miejsca pracy. Kiedyś komendant zaproponował mu osobne biuro, ale Nathaniel się nie zgodził, mówiąc, że woli być w towarzystwie. A wbrew pozorom ludzie tu pracujący wydawali się zbyt weseli i roztrzepani jak na tak odpowiedzialną robotę. Jesteśmy stuknięci, więc zostajemy policjantami. Zostaliśmy policjantami, więc jesteśmy stuknięci -wyjaśnił mu kiedyś jeden z jego współpracowników. Cień uśmiechu zamajaczył na ustach blondyna.
Znów miał na sobie ten ciemnoniebieski mundur. Natalie kiedyś kazała mu go włożyć, bo chciała zobaczyć jak w nim wygląda. Stwierdziła, że bardzo pociągająco, a chwilę później mundur leżał już na podłodze. Poczuł nieprzyjemne ukłócie; odnosił wrażenie, że jest laleczką voodoo, a ktoś wbija w niego tysiące ogromnych szpilek. Tylko, że laleczki voodoo nie czują. Więc może to ona z zaświatów nadal się nim bawi i patrzy jak cierpi?
Nie mógł pozbyć się przeświadczenia, że czuje jej dotyk na swojej skórze, jej ciepłe, miękkie usta na swoich. Dostrzegł na swoich rękach gęsią skórkę i był pewien, że to nie chłód ją powoduje. Z wielką chęcią strzeliłby sobie teraz w głowę, byleby nie zwariować.
Kilka dni po jej śmierci, dwudziestosześciolatek stawił się na komendzie. Starał się stwarzać pozory zadowolonego z obrotu spraw, za każdym razem, gdy tylko ktoś pytał go o przebieg śledztwa. Tylko Olivier i komendant wiedzieli, do czego tak naprawdę doszło i jak bardzo go to boli.
- Powinieneś odpocząć - powiedzieli mu wtedy.
- Nie. Jest dobrze - odpowiedział z wymuszonym uśmiechem.
Tamtego dnia, gdy wrócił do domu, czuł się tak wyczerpany jak nigdy. Padł na łóżko i nie zamierzał się z niego podnieść, ból, który czuł był nie do zniesienia.
Nie dam rady - stwierdził; czuł jak łzy znów napływają mu do oczu. Od tamtego dnia stał się jak dziecko, za każdym razem się rozklejał, gdy zbyt dużo o niej myślał.
Powoli podniósł się i powłócząc nogami powędrował do barku, w którym trzymał alkohol. Zmęczonym i zrezygnowanym wzrokiem zmierzył wszystkie napisy umieszczone na etykietach, po czym sięgnął po butelkę wypełnioną ciemno złotym płynem i wrócił do pokoju. Usiadł na podłodze, plecami opierając się o łóżko i wyprostował jedną nogę. Na drugiej zaś się podparł i gdy już uporał się z korkiem, upił solidny łyk whisky. Zignorował gorzki smak i upił kolejny i tak dopóki nie zniknęła ponad połowa zawartości.
Przez zamroczony alkoholem umysł przeszła mu pewna myśl. Z drugą butelką whisky - już prawie pustą - doczołgał się do stojącej w rogu niskiej szafki i niezdarnie otworzył drzwiczki. Jego ręka chwilę błądziła w mroku, aż natrafiła na drobny otwór. Syknął i zaklnął głośno, gdy wyciągając fałszywe dno, uderzył się w głowę. Wygrzebał z wnęki spluwę, którą tam trzymał. Na wszelki wypadek - powtarzał sobie, gdy robił ową skrytkę.
Wrócił na poprzednie miejsce, ciężko dysząc. Zamglonym wzrokiem przyglądał się trzymanemu pistoletowi. Obraz przed oczami już mu się rozmazywał i dwoił, a mimo to wypił resztkę ciemno złotego płynu. Szumiało mu w uszach, ale mimo to jej głos zdołał się przez niego przebić. Wołała go.
- Nathaniel kochanie - zadrżał. - Nathaniel, chodź do mnie - miał wrażenie, że widzi ją tuż przed sobą. - Zrób to, a już zawsze będziemy razem - mamiła go. Jego ręka jakby samowładnie powędrowała ku górze i po chwili poczył zimną lufę przy skroni. Wpatrywał się przed siebie, gdzie zjawa z uśmiechem kiwała głową, popierając jego działanie. Jego palec spoczął na spuście.
CZYTASZ
Blind Smile
Fanfiction"Kurwa. - Zaklnął w myślach, gdy wpadł na jakąś rzecz i uderzył się w nogę. Rozmasował obolałe miejsce, a nastepnie opadł na stojącą obok kanapę. Oddałby wszystko, aby móc znów widzieć, sprzedałby własną duszę diabłu za wzrok. Tak bardzo znów pragną...