Rozdział 5

166 26 12
                                    

- Wiesz co Meowth? Nie rozumiem, czemu my cały czas gonimy za tymi głupkami. Oni i tak nam pomagają. Pamiętasz, jak ta ruda głąbinka dała nam Vileplumowe ziele dla chorej Jess mimo, iż próbowaliśmy jej je ukraść? Teraz też uratowali Jessie. Czasmi chciałbym należeć do tak zwanej "jasnej strony mocy". Ale tylko czasem. - Powiedziałem wszystko, co myślałem. Jednak zaraz potem przekonałem się, że to był duży błąd. Meowth spojrzał na mnie jak na wariata i podniósł łapę, by zadrapać mi twarz.  Byłem jednak przygotowany i wykonałem szybki unik.

- Zachowujesz się jak głupek! Jesteśmy Zespół R! Zło to nasze życie! Mówiąc to, obrażasz wszystkich dzielnie walczących dla szefa! - Wrzasnął.

Ups?

Całe uczucie rozterki zniknęło bez śladu. Dawny, zły James powrócił.

- Przepraszam. Chwila słabości. - Wybąkałem. Podniosłem się z trawy i podążyłem w kierunku szpitala. Wchodząc do budynku wpadłem na Siostrę Joy.

- Wasza przyjaciółka się obudziła. Możecie ją odwiedzić. - Poinformowała i zaprowadziła nas do sali, w której leżała Jessie. Zamknęła cicho drzwi i gdzieś poszła. W pokoju były głupki, które patrzyły na naszą przyjaciółkę ze współczuciem. Moją uwagę przykuła jednak dziewczyna o ciemnoróżowych włosach, leżąca na szpitalnym łóżku. Jej cera była cały czas nienaturalnie blada, ale wyglądała na zdrowszą. Podszedłem do niej bliżej. Miała na wpół przymknięte oczy, ale widziałem że nie śpi.

- Jess. - Spytałem bardziej niż powiedziałem. Dziewczyna uniosła powieki i spojrzała na mnie.

- James. Jesteś. - Jej głos był mocniejszy, niż gdy ostatnio z nią rozmawiałem.

- Cieszę się, że zdrowiejesz. - Powiedziałem, po czym nagle zabrakło mi języka w gębie.

- Ja też się cieszę. Nie cierpię leżenia w bezruchu. To nie mój żywioł.

- Zdążyłem zauważyć. - Mruknąłem.

- A tak w ogóle to... widziałaś... karteczkę..., która... była... w... twoim... śpiworze...? - Ufff. Udało mi się spytać. Spiekłem raka i zaraz tego pożałowałem. Dowie się i będzie ze mnie mokra plama.

- Nie. - Odpowiedziała. Głupki rzucały mi zdziwione spojrzenia, ale gdy odwróciłem się a oni spostrzegli moją czerwoną twarz, wymienili figlarne uśmiechy. " Super, czy to aż tak widoczne?" Spytałem w duchu. Odszedłem od Jess i cicho podążyłem do wyjścia. Kątem oka spostrzegłem, że Meowth przystępuje do szpitalnego łóżka i też zamienia kilka słów z przyjaciółką.

Pchnąłem białe drzwi i znalazłem się na korytarzu. Następne drzwi i jestem na parkingu. Ruszyłem w stronę rynku miasta, w którym aktualnie się znajdowaliśmy. Usiadłem przy fontannie i spojrzałem w wodę. Zobaczyłem swoją lawendową czuprynę. Rzuciło mi się w oczy czerwone R na mojej koszulce. Zdałem sobie sprawę, że mam na sobie nasz mundurek. To by wyjaśniało, czemu wszyscy patrzyli na mnie z lekkim przestrachem i niepewnością. Wiedziałem, że bez Jessie nie będziemy na razie kraść pokémonów. Omiotłem wzrokiem wystawy sklepowe i napotkałem to czego szukałem: sklep z ubraniami. Wszedłem do środka. Chodziłem pomiędzy wieszakami, do momentu gdy wpadły mi w oko granatowe jeansy. Zdjąłem je z wieszaka i przewiesiłem przez rękę. Potrzebowałem jeszcze T-shirtu. Przechadzałem się przed półkami i lustrowałem ich zawartość. Wreszcie znalazłem coś, co wyglądało naprawdę fajnie. Szara koszulka z czarnym napisem: Rock. Przypominał on nazwę naszego zespołu: Team Rocket. Położyłem ją na spodniach i wyruszyłem na poszukiwania trampek. Idąc w stronę sekcji z butami zobaczyłem czarną bluzę. Niewiele myśląc zgarnąłem ją i brnąłem dalej do krainy butów. Granatowe Eeversy pasowały jak ulał, więc zadowolony udałem się do kasy. Musiałem dużo za wszystko zapłacić, ale w przeszłości uciekając z domu zabrałem trochę pieniędzy, więc zostało mi jeszcze coś. Ruszyłem do najbliższego WC gdzie przebrałem się i związałem włosy w kucyk. Z kieszeni wyjąłem okulary przeciwsłoneczne, bo słońce mocno świeciło. Wyglądałem teraz jak normalny człowiek. Z chęcią założyłbym z powrotem strój Zespołu R, ale lubiłem się przebierać, więc po chwili przyzwyczaiłem się do nowych ubrań. Wracając do szpitala, zastanawiałem się, gdzie będziemy mieszkać przez ten tydzień. Nagle zauwarzyłem ogłoszenie:

Uwaga!
Tanio wynajmę domek letniskowy!
Znajduje się on na polanie blisko ulicy Bulbaroad. Jeśli jesteś zainteresowany, zadzwoń:
346 957 947

"Coś w sam raz dla nas!" Pomyślałem i wybrałem numer. Odebrał jakiś facet. Szybko się dogadaliśmy. Teraz tylko muszę poinformować Meowtha i Jess. Nagle moje myśli znów zaprzątnęły niebieskie oczy mojej przyjaciółki. Skarciłem się w myślach, że za często i niej myślę. Ilekroć jednak próbowałem myśleć o czymś innym, wracałem do różowych włosów dziewczyny. Miałem teraz jednak ważniejsze sprawy na głowie.

Rocketshippy - Czyli Życie Zespołu R [W TRAKCIE POPRAWEK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz