Rozdział 13

128 17 16
                                    

Perspektywa Jamesa

Wczoraj pożegnalismy nasze pokemony. Tak. Wczoraj. Do Kalos leci się nocą. Aktualnie jest piąta trzydzieści i za chwilę ladujemy. Meowth ciagle żuje gumę i jęczy, że mu się uszy zatykają. Jessie śpi i chyba będę musiał ją obudzić. Ja czytam książki. Przeczytałem już jakieś głupie opowiadania o dzieciakach, które zostaja trenerkami pokemon. Nuda. Moja ulubiona książka jest pamiętnikiem poprzedniej szefowej Zespołu R, matki  Giovanniego. Miała naprawdę ciekawe życie. Na początku była zwykłą dziewczyną. Potem nielubianą członkinią Zespołu R. Aż wreszcie szef zwrócił na nią uwagę. Pokochali się i jakiś czas wspólnie żądzili. On zginął kiedy próbował zawładnąć nad pewnym legendarnym pokemonem, ona urodziła dziecko i wychowywała je. Jakiś czas potem sama zmarła na misji, a Giovanni przejął jej funkcję. Jessie ofuknęła mnie, że czytam jakieś zbutwiałe papierzyska. Ja sądzę, że to nam się może przydać. Ale ona mnie nie chce słuchać.

O. Lądujemy. Wyjrzałem przez okno. Udało mi się zobaczyć jescze trochę krajobrazu i samolot z lekkim "łup!" wylądował na pasie. Dotknąłem ramienia Jessie i lekko nim potrząsnąłem.

- Jess. Wstawaj. Wylądowaliśmy. - Powiedziałem. Ta poruszyła się i otworzyła oczy. Szybko podniosła głowę przyjmując swoją klasyczną pozę dowódcy. Sprawnie spakowała bagaż podręczny. Meowth ciągle jęczał. Ktoś mi przypomni czemu nie zostawiliśmy go w Kanto? Moje rozmyślania przerwał głos pilota dziękującego za lot. Niespiesznie szliśmy w kolejce ludzi wychodzących z samolotu. Gdy znaleźliśmy się wreszcie na lotnisku załatwilismy wszystkie formalności i ruszyliśmy w stronę Lumiouse. Przyznaję, że to miasto robi wrażenie. A zwłaszcza ta wielka wieża. Podobno jest w niej sala trenera. Nigdy mnie nie interesowały bitwy, ale chętnie bym spróbował. Tylko, że nie mam żadnego pokemona. Szkoda że Weezing został w Kanto. Ale myślę, że tak było lepiej. Ale zaraz! Ja mam jeszcze Ponytę! Nie chciałem go oddać, bo był ze mną tak krótko. Ale Jess by się wkurzyła gdyby się dowiedziała. Rozmyślania jednak przerwał mi krzyk przyjaciółki:

- WOW! To... jest... KADAZARA!!! - Moja przyjaciółka patrzyła z uwielbieniem na jakiś gigantyczny, dwupiętrowy sklep. Szykuje się conajmniej godzina zakupów. A mnie i Meowthowi przypadnie dźwiganie tych ciężarów. Super. Jessie już wparowała do środka. Weszliśmy za nią. Ciągle znosiła nam jakieś rzeczy bluzki, topy,  spodnie, krótkie spodenki, spódniczki, sukienki, buty, sandały i Bóg wie co jeszcze.

Wreszcie, gdy wyszliśmy (spłukani i spoceni) dźwigając wielkie torby, skierowaliśmy się w stronę naszego hotelu położonego bardzo blisko gigantycznej plaży nad morzem. Hotel był ładny i nowoczesny. Dostaliśmy kartę do pokoju i zostaliśmy poinformowani o tym, że nasz pokój znajduje się na trzecim piętrze i ma numer 348. Wnieśliśmy wszystko do windy i korytarzami wyłożonymi miękkimi wykładzinami doszliśmy do pokoju.

Zamówiliśmy pokój trzyosobowy. Otworzyliśmy drzwi. Miejsce okazało się być bardzo przyjemne. Nasz taras wychodził na morze. Ale chwila. Tu jest tylko jedno łóżko! Nagle Jessie zauwarzyła jakieś drzwi.

- James, tutaj! - Podszedłem do niej i stanąłem jak wmurowany.

- Co do...CHOLERA?! - Rzeczywiście był to drugi pokój, ale stało tu tylko jedno łóżko.

Małżeńskie.

Będę musiał spać z Jessie w łóżku. Nie. Nie. NIE!!!

- Jess. Ja zajmuję tą połowę. - Wskazałem na prawo.

- I śpimy jak najdalej siebie. - Dokończyła Jessie. Kiwnąłem głową i zacząłem wypakowywać moje rzeczy do wybranej przeze mnie połowy szafy. Jessie z trudem się zmieściła na swojej, a ja zostawiłem jedną półkę wolną, więc łaskawie jej użyczyłem.

Gdy zajrzeliśmy do Meowtha, ten leżał na łóżku i pił wodę z lodem. Farciarz. Nie musi się rozpakowywać. Jednak okazało się, że Meowth też wziął dość dużo ubrań.

- To co robimy? - Zapytał pokémon.

- Możemy iść do baru. - Zaproponowałem.

- Ja bym chciała popływać. - Wtrąciła Jessie. Zgodziłem się z nią. Meowth pokiwał głową, ale po chwili dodał:

- Jestem pokémonem-kotem. Nie wejdę do wody. Jasne? - Typowy Meowth.

- To idziemy nad morze czy na basen? - Spytałem.

- Na basen! - Krzyknęli równocześnie Meowth i Jess. Po chwili zastanowienia pomyślałem, że opór byłby bezcelowy. Tak więc przebrałem się w kompielówki i ruszyłem za nimi.

Rocketshippy - Czyli Życie Zespołu R [W TRAKCIE POPRAWEK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz