Rozdział 9

135 21 5
                                    

Znowu piosenka w mediach do słuchania.

Perspektywa Jamesa

Ubierałem się właśnie po ciepłym przysznicu. W końcu ubrany usiadłem na łóżku. Na górnej pryczy chrapał Meowth. Postanowiłem wyciągnąć jedyną pamiątkę po Niej. Sięgnąlem do kieszeni, ale zastałem pustkę. Sięgnąlem głębiej, ale niczego nie znalazłem. Nie! Nie może być! Dlaczego?! Czym sobie na to zasłużyłem?!

- Czy zatańczysz? - Do chłopca po chwili dotarło znaczenie słów dziewczynki. Spojrzał na drugą, która czekała na niego, lecz on wybrał tą, która prawdziwie kochała. Ruszyli. Tańczyli. Śmiali się. Rozmawiali. Cieszyli się. Ale przyszedł czas rozstania. Chłopiec poczuł, że wciska mu coś do ręki i odbiega. Płakał by wróciła, ale nie zrobiła tego. Nogi odmówiły mu współpracy. Upadł na podłogę. Strój zalewały mu łzy. Jedyną pociechę stanowił prezent od nieznajomej. Błyszczał się zmoczony słonymi łzami. Błękitny pierścionek. Chłopiec włożył go do kieszeni i obiecał sobie że ją odnajdzie. Kiedyś. Napewno. Przyrzekam na wszystko. Odnajdę ją...

Wiedziony gorzkimi wspomnieniami wszedłem do lasu i usiademł na spróchniałym pniaku. Płakałem niczym dziecko. Spojrzenie niebieskich oczu dziewczynki było żywe i wydawałoby się nawet namacalne. Pierścionek był jedyną pamiątką, a teraz zniknął. Bezpowrotnie. Nigdy jej nie odnajdę. Nigdy. Nagle poczułem czyjś dotyk na plecach. Odwróciłem się i stanąłem oko w oko z... Ponytą. Odskoczyłem i otarłem resztki łez. Konik podszedł i otarł się o mnie

- O co ci chodzi? - Spytałem zaskoczony. Ponyta wskazał na pasek z Pokeballami.

- Co...? Nie rozumiem... A! Naprawdę chcesz? Chcesz być pokemonem takiego ciamajdy jak ja? Widzimy się po raz pierwszy w życiu, ale skoro ci na tym zależy, to dobrze. - Powiedziałem i wyciągnąłem Pokeballa ze słowami:

- Pokeball naprzód! - Czerwono-biała kulka trafiła pokémona i wciągnęła do środka. Pierwsze piknięcie, drugie, trzecie. Tak! Ponyta jest mój! Nie miałem ochoty oddawać go szefowi. Rzuciłem Pokeballem i krzyknął:

- Ponyta, pokaż się! - Natychmiast wyskoczył żwawy pokémon. Dotknąłem jego grzbietu.

- Mogę? - Zapytałem i ostrożnie dosiadłem swojego nowego przyjaciela. Ten zerwał się do biegu, galopowaliśmy po polach, przeskakiwaliśmy potoki i kłody. Po raz pierwszy w życiu czułem się szczęśliwy i wolny. Nigdy nie jeździłem konno, ale to nie ja prowadziłem. To on.

A co najdziwniejsze coraz częściej w moim umyśle pojawiała się twarz. Twarz o niebieskich oczach i różowych włosach. Ale nie twarz dziewczynki, ale twarz mojej towarzyszki, Jessie. Wiem ile przeszła, i poświęciłbym dla niej nawet życie. Ale wtedy straciłaby następną bliską osobę, a ja straciłbym ją. Dopiero po chwili zorientowałem się że galopujemy w stronę jeziorka. Ponyta spojrzał na mnie pytająco. Skinąłem głową. Obaj wskoczyliśmy w sam środek tego małego zbiornika wodnego.

Zeskoczyłem z grzbietu Ponyty, który właśnie wychodził na brzeg. No cóż, w końcu to pokemon ognisty. Ja uwielbiam kąpiele, dlatego pływałem jeszcze jakiś czas, aż w końcu pognaliśmy niczym wiatr w stronę domku. Wiatr rozwiewał mi włosy i znów ogarnęło mnie to dziwne uczucie ciepła w sercu. Nagle, bez ostrzeżenia w mój umysł znów wkradł się obraz małej dziewczynki tańczącej z chłopcem. Ale teraz dziewzynka zaczęła rosnąć. Przybywało jej lat i w końcu przed oczami miałem dziewczynę ubraną w mundurek Zespołu R, z różowymi nażelowanymi włosami i o poważnych, stanowczych i ambitnych oczach. Jessie? Nie. To nie mogła być ona. Jessie brakuje tej delikatności i ciepła. Jest oziębła. Mnie nic do niej nie ciągnie... Ale w głębi duszy coś szeptało nie koniecznie tak jest...

Nagle zacząłem o Jessie myśleć z zupełnie innej perspektywy. Nie jako partnerki, ale osoby bliskiej i przyjaciela. Przecież Meowth też jest moim przyjacielem, a prawie w ogóle o nim nie myślę. Czemu? Co ma Jessie czego Meowthowi brakuje? Oboje są tak samo przywódczy. Jednak ja chyba wiedziałem, co w moim sercu wyróżnia Jessie...

Rocketshippy - Czyli Życie Zespołu R [W TRAKCIE POPRAWEK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz