Nie poddam się

720 25 0
                                    

W środku zastałem Kirę, moją matkę i jakiegoś chłopaka o kruczoczarnych włosach.

Stałem w przejściu i głęboko oddychałem.

-Czy on należy do rodziny? Nie mogłam go powstrzymać- skarżyła się pielęgniarka stojąca tuż koło mnie.

-Tak, proszę go przepuścić- mama stanęła w mojej obronie i odsunęła się od łóżka Alexy.

Podszedłem powoli w stronę dziewczyny spoglądając na nieznajomego chłopaka. Jego twarz wyrażała tylko współczucie. Nie chciałem pogarszać sytuacji, więc nie rzuciłem żadnym tekstem. Popatrzyłem w stronę zatroskanej matki, która tylko kiwnęła ramionami na znak niewiedzy. Alexa wyglądała teraz o wiele lepiej. Była ubrana w zwykłą, białą koszulkę a jej twarz promieniała. Raczej mogę powiedzieć, że jej cera była zbyt jasna. Miała lekko przymknięte oczy a jej twarz lśniła od blasku słońca wpadającego przez szybę nad łóżkiem.

-Mógłbym z nią porozmawiać?- zapytałem siadając na wysokim krzesełku i opierając się o niewielką szafkę.

-Damy wam chwilkę czasu, ale  bądź cierpliwy jest tak jak mówił lekarz. Ona nas nie pamięta- powiedziała Kira i wyprosiła nieznajomego chłopaka oraz moją mamę z pomieszczenia. Zapadła cisza.

Słyszałem jak moje serce bije kiedy zbliżyłem się i położyłem swoją rękę na dłoń dziewczyny. Musi być to dla niej trochę dziwne, że jakiś chłopak się do niej zbliża. Może mnie nie pamięta, ale postaram się zrobić wszystko, żeby się tak stało. Usłyszałem jak cicho mruczy jak młode kocię. Zrobiło mi się cieplej. Podałem jej wodę stojącą obok na stoliku i przytrzymałem rurkę pod ustami. Usiadła wygodnie i popatrzyła na mnie czekoladowymi oczętami. Włosy miała zebrane w niesfornego warkocza.

-Cześć- powiedziałem spokojnie- Jak się czujesz?

-K-kim jesteś?- szepnęła poprawiając sobie poduszkę pod głową.

-Jestem Lukas. Twój najlepszy przyjaciel. Znamy się od hmm... zawsze- mówiłem spokojnym tonem. Bez stresu.

-Taak. Uprzedzili mnie, że ktoś mnie odwiedzi. Bardzo mi przykro, że cię nie rozpoznaję- przymknęła oczy i przez chwilę myślałem, że zaśnie, ale tylko spojrzała prze okno.

-Nie, nie,  nie. Nie masz za co mnie przepraszać. Właściwie to ja powinienem cię przeprosić. Tak więc przepraszam!- podniosłem ton swojego głosu. Dziewczyna zachowywała się jakoś inaczej. Po prostu mnie nie poznawała, ale chyba to nie znaczy, że się zmieniła.

-Tak w ogóle to nie pamiętam tego wypadku. Lekarz mi wszystko wytłumaczył. Nawet dostałam te karty z całą opowieścią, żebym nie zgłupiała chyba- mówiąc to pokazała na zbiór spiętych kartek leżących obok na małej szafce- ale ja jestem normalna, naprawdę.

-Oczywiście- uśmiechnąłem się lekko łapiąc ją za rękę. Wyczułem jak jej mięśnie się napinają i wiedziałem, że czuje się niekomfortowo. Spojrzała na mnie, więc odsunąłem dłoń. Posmutniałem.

-Chciałabym porozmawiać z mamą- powiedziała po dłuższej chwili milczenia.

Był to dla mnie cios. Wyrzuca mnie stąd od tak. Poczułem się urażony, ale przecież obiecałem opiekować się nią póki nie wydobrzeje. Powoli, powoli i do celu.

-Dobrze- pokiwałem głową i oparłem rękę na jej ramieniu. Mały gest a tak wiele znaczył. Wyszedłem z pomieszczenia.

Matka Kiry weszła do środka. W poczekalni dostrzegłem znów tego chłopaka. Stał odwrócony plecami i rozmawiał z ludźmi, których wcześniej podsłuchałem. To musiał być ten Kris.

-Mamo kto to jet?- podszedłem do matki, która stała blisko otwartego okna i lekko wskazałem na nieznajomego- co on robił tam w środku?

-  Podobno jechali jedną karetką pogotowia w dniu wypadku. Kiedy wyzdrowiał zaczął ją odwiedzać. Chyba przejął się. Dobry z niego chłopiec- mówiła zmęczonym, ale pełnym troski głosem.

-Nie powinien tam przychodzić. Nie znamy go. A jeśli ma jakiś szok pourazowy ? Gdyby ją zaatakował?- przypomniałem. Martwiłem się po prostu o dziewczynę.

-Spokojnie byliśmy razem. Nic się nie stało- stwierdziła.

-Masz rację- myślałem co innego a mówiłem co innego, tak naprawdę nie ufam mu ani trochę.

Nagle wzrok mój i jego się spotkały. Chłopak nie wyglądał na groźnego pomimo ubioru całego na czarno. Był szczupły, wysoki, nosił ciemne okulary a pomiędzy zębami miał charakterystyczną szparę. Nie ruszył się ani o centymetr tylko tak stał i się przyglądał. Nagle poczułem chłód wiatru, który przedostał się przez drzwi na taras. Potrząsnąłem głową i ruszyłem w stronę mamy, która właśnie rozmawiała z lekarzem.

-Na dzisiaj już chyba wystarczy odwiedzin. Matka może zostać, ale proszę abyście już opuścili szpital i wypoczęli w domu. Powinniśmy ją wypisać pod koniec tego tygodnia.- powiedział mężczyzna o idealnie wystrzyżonej brodzie.

-Dziękuję panie doktorze- powiedziała mama i ruszyliśmy w ciszy do wyjścia.

Zupełnie przypadkiem przechodziłem obok nieznajomego chłopaka i trąciłem go ramieniem. Nie był zadowolony z tego gestu. Spojrzał na mnie bardziej wściekłym wzrokiem, który najwyraźniej mówił ,, dopadnę cię jeszcze''.

***

Kiedy w niedziele odwiedziny były dozwolone tylko dla najbliższej rodziny musiałem ten czas spędzić nad nauką. Nie byłem szczęśliwy z takiego obrotu spraw, ale wiedziałem, że nie mogę się obijać. Dokończyłem czytać lekturę, napisałem wypracowanie z historii i odrobiłem matematykę. Po dwóch i pół godzinie postanowiłem wstawić kilka postów na portalach społecznościowych. Przywitałem się z moimi fanami i poszedłem na dół pobyć trochę z rodzicami. Najadłem się niezdrowych rzeczy. W końcu moje myśli wróciły do Alexy i tego kiedy mówiła ,, jestem normalna''. Ona była najbardziej normalną osobą jaką znam. Była moja i tylko moja. Od zawsze się nią opiekowałem i nie mógłbym znieść myśli, że będzie z dala ode mnie. Lekarz ostrzegał, że tak to będzie wyglądało i rzeczywiście miał rację. Nie poddam się. Nie tak łatwo mnie odrzucić.

Zostań ze mnąWhere stories live. Discover now