3

206 28 3
                                    

Kiedy Leia była już blisko domu, nie została na niej nawet sucha nitka. Jednak to nie było dla niej w tej chwili najważniejsze. W krzakach obok kamienicy ujrzała małego, przestraszonego pieska. Nic nie zapowiadało, że deszcz miałby wkrótce przestać padać, więc dziewczyna wzięła zwierzątko na ręce i zabrała do mieszkania.

Gdy tylko znaleźli się w środku, zaniosła go do łazienki i dokładnie umyła pod prysznicem. Wyciągnęła z szafki ręcznik brata i owinęła w niego pieska. Starannie wytarła go, chociaż i tak po chwili musiał się otrzepać. W kuchni na podłodze postawiła dla niego miseczkę, do której nalała wody. Kiedy upewniła się, że zwierzę ma wszystko, czego potrzebuje, poszła przebrać się w suche ubrania.

Wychodząc z pokoju zgarnęła z szafki komórkę i wykręciła numer brata.

- Halo? - po trzech sygnałach usłyszała głos chłopaka.

- Hej braciszku! Wiesz jak bardzo Cię kocham - powiedziała jak najmilej dziewczyna.

- Czego chcesz tym razem?

- Idź po zajęciach do sklepu i kup chleb, masło, mleko, cukier, karmę dla psa, jajka, mąkę i jakieś słodycze - wyrecytowała - proszę - dorzuciła.

- Hm, okej - powiedział tylko i rozłączył się.

Leia ucieszyła się, że Luke nie przejął się "karmą dla psa", ale jednocześnie miała nadzieję, że nie zignorował tego.

Późnym popołudniem, Leia leżała na łóżku i czytała książkę. Prawie nie zauważyła, że Luke wrócił do domu. Wszedł do kuchni i zostawił zakupy na blacie. Chłopak również poszedł do swojego pokoju i zmieniał mokrą odzież.

- Leia! - wrzasnął, co nagle wyrwało dziewczynę ze świata powieści.

Niechętnie wstała i poszła do brata. Drzwi do jego pokoju były otwarte, więc weszła bez pukania. Skywalker trzymał na rękach psa. Od razu powitał siostrę pytającym spojrzeniem.

- Co ten pies robił u mnie w szafie? - zapytał, nieco zdenerwowany.

- Chyba znalazł sobie wygodne miejsce. - zaśmiała się Leia, ale Luke nie podzielił jej entuzjazmu, tylko wcisnął jej w ręce zwierzątko - Nie gniewaj się. Znalazłam go przed kamienicą, był taki smutny i bezbronny... - przekonywała go.

- To nie powód, żeby zabierać jakiegoś obcego psa do domu - stwierdził twardo.

- Właściwie nie wiem czemu mówimy na niego "on", to dziewczynka, nazwałam ją Naboo - dziewczyna nie zwracała uwagi na brata i mówiła z uśmiechem.

- Nie słuchasz mnie - westchnął.

- Widocznie to, co mówisz nie jest ważne. Pozwól mi ją zatrzymać. Zrobię to również bez Twojego pozwolenia, ale wiesz, że czasem będziesz musiał się nią opiekować, kiedy będę na zajęciach. - uśmiechnęła się słodko. - Poza tym powiedziałam Ci wcześniej, żebyś kupił karmę dla psa. Widać, jak mnie słuchasz - pokręciła głową i przytuliła suczkę.

W końcu Luke stwierdził, że nie da rady przekonać siostry do zmiany decyzji, więc pogodził się z zatrzymaniem psa w domu.

- Jak tam szukanie pracy? - zapytał i wziął suczkę na kolana.

- No wiesz... To trochę smutne, ale... - przerwała, żeby go nabrać - ... przyjęli mnie - uśmiechnęła się.

- Nie wiesz, że nie ładnie żartować ze starszego brata? - upomniał ją, udając, że jest urażony, jednak ona zignorowała go.

- W ogóle, niedaleko uczelni, jakiś szatan na motorze mnie ochlapał - poskarżyła się.

- To pewnie Han - stwierdził. - Odwoził mnie.

FlyboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz