5

186 22 1
                                    

Następnego dnia, Leię obudziła Naboo, która chciała wyjść na spacer. Suczka lizała dziewczynę po ręku, gdy ona powoli otwierała oczy. Jej wzrok padł na zegarek, który wskazywał godzinę piątą.

- Idź do Luke'a, on z Tobą wyjdzie - przekonywała pieska przewracając się na drugi bok.

Jednak Naboo nie dawała za wygraną. W końcu Leia niechętnie wstała z łóżka i, nie martwiąc się o swój ubiór, wyszła z psem na spacer. Dzięki lekom od Hana, czuła się o wiele lepiej niż poprzedniego dnia, ale nadal nie miała zbyt wiele siły, więc stwierdziła, że po spacerze wróci z powrotem do łóżka.

Razem z suczką przeszły kilka razy wzdłuż ulicy, a dziewczynie zaczynało robić się trochę zimno. Na ulicy o tej porze było jeszcze spokojnie. Tylko od czasu do czasu przejeżdżał samochód. Nagle, Leię wystraszył dźwięk jej telefonu. Zobaczyła na wyświetlaczu nieznany numer. Odebrała mimo to.

- Leia Skywalker? - usłyszała głos, lecz w pierwszej chwili nie wiedziała do kogo on należy.

- Tak. Kto mówi?

- Jabba the Hutt, Twój szef. - zabrzmiał bardzo poważnie - Jeśli Cię obudziłem, to nie będę przepraszał, bo i tak powinnaś już nie spać. Chcę, żebyś zaczęła od dzisiaj.

- Szefie, dziś jest niedziela, miałam zacząć jutro - tłumaczyła.

- Jeśli nie przyjdziesz dzisiaj, jutro też możesz się nie fatygować, albo w ogóle nigdy. Rozumiemy się?

- Jasne - westchnęła i zakończyła połączenie.

Przed powrotem do domu, Leia przeszła się jeszcze dookoła bloku. Stwierdziła, że musi iść do pracy, bo nie może pozwolić na to, żeby Luke sam zajmował się finansami. Kiedy wróciła do domu jej brat już nie spał.

- Gdzie byłaś? - zapytał poddenerwowany.

- Z Naboo, na spacerze - odpowiedziała spokojnie.

- W piżamie? - uniósł jedną brew.

- Pewnie, chociaż i tak muszę się przebrać. Zaraz idę do pracy.

- Jest niedziela - zauważył - poza tym nie czujesz się jeszcze najlepiej.

- Jeśli nie pójdę, wyrzuci mnie - dziewczyna rozłożyła ręce i poszła się przebrać.

Postanowiła założyć białą koszulkę, na którą narzuciła czarną bluzę, jeansowe spodnie z dziurami oraz białe trampki przed kostkę. Następnie udała się do łazienki, gdzie wykonała poranne czynności i zajęła się swoją fryzurą. Przeczesała włosy szczotką i zrobiła z nich dwa koczki.

Gdy była już gotowa, poszła do kuchni. Luke kończył przygotowywać śniadanie.

- Wyglądasz słodko, jak Myszka Mickey - uśmiechnął się.

- Raczej jak Minnie, Mickey to chłopak - odwzajemniła jego gest.

- Nie powinnaś iść dziś do pracy - westchnął kiedy postawił przed dziewczyną talerz z jajecznicą.

- Mówiłam Ci już, muszę iść - wzięła do ręki widelec, ale nie zaczęła jeść.

- Nie byłoby problemu, gdybyś była zdrowa, a rozchorowałaś się przez tego cholernego psa - pod koniec wypowiedzi podniósł głos tak, że Naboo, która do tej pory siedziała pomiędzy nimi, schowała się za nogę Lei.

- Niby jesteś starszy o te parę minut, ale odbiło się to na Twojej inteligencji, głupku - zdenerwowała się i wstała od stołu, zostawiając niezjedzone śniadanie.

FlyboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz