6. Learn to forget (cz.1)

235 32 28
                                    

1981r.

Jillian

   Usiadłam na podłodze. Na kolanach położyłam pudełko, które wyciągnęłam wcześniej spod łóżka. W środku znajdowały się różne zdjęcia i pamiątki. Nie oglądałam tych rzeczy od dawna, bo wywoływało to u mnie dziwną mieszankę wzruszenia i tęsknoty. Dzisiaj stwierdziłam, że nastał czas, by zmierzyć się ze wspomnieniami. Głównie chodziło mi o znalezienie jednej, konkretnej fotografii. Została zrobiona dokładnie rok temu, w dzień moich szesnastych urodzin.

   Lafayette zdecydowanie nie stwarzało dobrych warunków na dorastanie. Nigdy nic ciekawego się nie działo. Zazwyczaj po prostu spotykaliśmy się nad rzeką Wabash i całymi dniami przesiadywaliśmy na brzegu, myśląc o tym jak wpakować się w kłopoty. Zrobilibyśmy wszystko, byle tylko przestać się nudzić. W tym mieście było to cholernie trudne zadanie.

   Zapowiadał się kolejny leniwy dzień. Po szkole miałam zobaczyć się z chłopakami. Droga niemiłosiernie mi się dłużyła, bo na dworze było okropnie gorąco i słońce raziło mnie prosto w oczy. Cały czas czułam kropelki potu spływające po moich skroniach. Sytuację ratował jedynie pojawiający się co jakiś czas lekki wiaterek.

   Gdy dotarłam na miejsce, zastałam tam jedynie Billa. Siedział na trawie, oparty o pień rozłożystego dębu. W ręce trzymał piwo, które z jakiegoś powodu ktoś postanowił mu sprzedać. Usiadłam naprzeciwko niego, ale miał zamknięte oczy i mnie nie zauważył.

   — Cześć — przywitałam się.

   Nie zareagował, więc potrząsnęłam jego ramieniem. Rudy nie miał zbyt mocnego snu i ocknął się praktycznie od razu.

   — Co jest? — powiedział zaspanym głosem i przeciągnął się.
   — Gdzie Jeff?
   — Tylko po to mnie budzisz? — odparł urażony.

   Przewróciłam oczami.

   — Poszedł załatwić dla ciebie jakiś prezent.
   — Jaki prezent? - Uniosłam jedną brew do góry.
   — A kto go tam wie? - Wzruszył ramionami i napił się piwa.
   — Z jakiej okazji?
   — Skleroza w tak młodym wieku? No ładnie, Jill. — Pokręcił głową. — Zapomniałaś, że masz urodziny?

   Co takiego? Zrobiłam szybkie obliczenia w głowie. Rzeczywiście - był drugi czerwca. Kompletnie wyleciało mi to z głowy.

   — Chcesz? — Wystawił do mnie butelkę.

   Chwyciłam ją za szyjkę i upiłam małego łyka. Jakimś cudem powstrzymałam się przed wypluciem. Nigdy nie rozumiałam jak komuś może to smakować.

   Nagle zza drzew wyłonił się Jeff. Był zamyślony. Patrzył w jakiś punkt umiejscowiony naprzeciwko niego i zdawał się nas nie zauważać. Złapał kontakt z rzeczywistością dopiero gdy podszedł bliżej. Po przywitaniu, usiadł pod drzewem obok rudego, a następnie zaczął szukać czegoś w plecaku. Później wyciągnął z niego jakieś rzeczy i podał mi je do ręki.

   — Co to jest? - spytałam, spoglądając na niewielką zapalniczkę i coś, co przypominało papierosa.
   — Przecież wiesz — odparł, krzyżując ręce na piersi.

   Jeszcze raz obejrzałam przedmioty znajdujące się na mojej dłoni. Dopiero wtedy doszło do mnie czym był ten "papieros". Niepewnie spojrzałam na swoich towarzyszy.

   — Skąd to wziąłeś?

   Wzruszył ramionami.

   — Mam swoje źródła. — Uśmiechnął się.
   — Posmakuje ci — stwierdził Bill. — Odpalaj.
   — No... dobra — zgodziłam się, ignorując zdrowy rozsądek.

reckless life || GN'ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz