Rozdział II Spotkanie po latach

428 29 0
                                    

Wesołego jajca!!!!

____________

Kagami był w szoku. Długo rozmawiał z ojcem dziewczyny o tym co się stało.
Kierowca samochodu potrącił Liv i dziewczyna spadła z motoru. Poważnie uszkodziła sobie kręgosłup i wylądowała na wózku. Po rehabilitacji będzie mogła chodzić, ale szanse, że wróci do dawnej formy są nikłe.
Taiga zgodził się przyjąć u siebie amerykankę. Zdaniem jej rodziców nastolatce przyda się zmiana otoczenia i to na długi czas.
Zgodnie z planem czerwono-włosy pojawił się na lotnisku pierwszego dnia Złotego Tygodnia. Zamiast przyjachać do Pinki, ona przyleciała do niego.
- Tutaj, Taiga! - zawołał ojciec dziewczyny.
Japończyk pobiegł w stronę znajomego głosu. Kiedy tłumy się rozstąpiły, stanął jak wryty.
Jason Solace uśmiechał się smutno. Ciągnął wózek inwalidzki. Koszykarz nie mógł uwierzyć, że to naprawdę ona.
Miała na sobie sprane, luźne jeansy i szarą, zwyklą bluzę oraz tego samego koloru adidasy, co zdecydowanie nie było w jej stylu. A te włosy... Niegdyś długie, zawsze splecione, różowe włosy odzyskały swój dawny, waniliowy kolor. Były rozpuszczone, ale nie sięgały nawet ramion, ścięte tuż przy szczęce. Wszystkie kolczyki zniknęły. Trzymała głowę spuszczoną w dół.
- Pinki...
Podniosła na niego spojrzenie swoich oczu. Niegdyś błyszczały jak diamenty, teraz były wygasłe, uleciała z nich cała radość życia ich właścicielki. Kagami zrozumiał, że postać przed nim to jedynie Cień dawnego Ja przyjaciółki chłopaka.
- Kopę lat, Taiga... - odpowiedziała pustym głosem. - Ale ja nie jestem już Pinki, jestem po prostu Liv.
- Chodźmy już... - powiedział pan Solace. - Przepraszam... - szepnął do czerwono-włosego.
- Nie ma za co. Rozumiem, wujku - odszepnął. - Zaopiekuję się moją Livi.

***

Pan Solace następnego dnia wrócił do Ameryki, zostawiając córkę pod opieką koszykarza. Wytłumaczył mu uprzednio, jak powinien zajmować się poszkodowaną.
Liv bardzo rzadko się odzywała i mało jadła, chociaż Kagami zapamiętał ją jako przeciwnika w kokursach obrzarstwa. Mimo wyraźnego braku chęci do życia, starała się być samodzielna.
- Wybacz, że musisz to znosić... Pewnie czujesz się niezręcznie...
Czerwono-włosy otworzył szeroko oczy. Nie mógł wydobyć z siebie słowa.
- Wiesz... Mi już jest wszystko jedno. Wolałabym umrzeć w tym wypadku, niż zostać kaleką...
- Livi! - podbiegł do niej i przytulił ją z całej siły.
Po raz pierwszy od chwili przyjazdu zobaczył szok na twarzy dziewczyny.
- T-Taiga... Dusisz mnie...
- Nie puszczę cię. Teraz, w moich ramionach możesz już płakać.
Nie odpowiedziała.
- Pinki... Pamiętasz, co zrobiłem przed wyjazdem? Pocałowałem cię. Jesteś dla mnie najważniejsza. Żyłem tęsknotą każdego dnia. Uciekałem od tych uczuć, odbijając piłkę. Znam cię. Czujesz ból, cierpienie, rozpacz, złość, nienawiść...
- Taiga...
- Cicho! Raz jeden nie jestem nieśmiały, więc zamilcz!
- ...
- Nareszcie jesteś w moich ramionach. Ukrywałaś emocje, starałaś się być silna, ale już nie musisz się powsstrzymywać. Obronię cię, nigdy nie zostawię, będę trwać u twego boku jak pies obronny... albo lepiej tygrys... Ściągnij maskę, możesz już płakać. Krzycz, bij mnie, rób co chcesz, daj upust emocjom.
Na początku nic się nie działo. Kagami czekał, nie poluźniając uścisku. Po kilku chwilach dziewczyna niepewnie położyła dłoń na sercu japończyka. Zaczęła się trząść i łkać. Krzyknęła jak najgłośniej umiała.
- Za co to kurwa było!?!? Czemu do cholery mnie musiało to spotkać! Pieprzony pedał za kółkiem chujowego samochodu z jebaną choinką na lusterku! Nic nie zrobiłam! Nie jechałam kurwa za szybko! Niech ten gnój zgnije w pierdlu! - klęła, okładając Kagiamego pięściami.
Taiga mocniej objął nastolatkę i wziął ją na ręcę. Słyszał płacz, ale niebieskooka oparła głowę o ramię chłopaka, więc nie mógł zobaczyć łez.
- Wróciła moja Pinki...

- Nie pieprz głupot, zawsze tu byłam...

- Głeboko ukryta.

- Jebany poeta...

Usiadł na kanapie z jasnowłosą na kolanach. Jeszcze przez jakiś czas klęła, krzyczała i biła czerwono-włosego w tors, po kilkunastu minutach się uspokoiła.
- Tiger... - pierwszy raz od przyjazdu użyła tego przezwiska. - Nie jestem już tą samą Liv co kiedyś... Dlatego... dopóki nie zdołam stanąć na nogach o własnych siłach nie nazywaj mnie Pinki. Muszę od nowa nauczyć się chodzić... Pomożesz mi? - spojrzała mu prosto w oczy. Kagami dostrzegł pojedyńczą, małą iskierkę w błękitnej tęczówce.
- T-tak... - i pewność siebie poszła w las. - A-ale najpierw... To znaczy... Do końca Złotego Tygodnia... Skupmy się na wspólnym spędzeniu cza... -
Nie dokończył. Jasnowłosa zamknęła mu usta, dając mu posmakować truskawkowego błyszczyka.
- L-L-Livi!!!
Zaśmiała się. Przez ułamek sekundy na jej twarzy widniał złośliwy uśmiech z dawnych lat.
- Zgadzam się na twoje zasady. Wiesz, gdzie mogę przebić sobie ucho? Dziury w chrząstce są teraz modne. A możeby tak przekłuć wargę?... A może ciebie na coś naciągnę? - prychnęła, wyczuwając strach japończyka.

KNB Story of our Love 3: Cień dawnego jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz