Rozdział V Letni obóz

328 29 3
                                    

  Oto się zaczyna teb trudny tydzień, w którym odbędą się egzaminy... Trzymam kciuki za rówieśników, a oto rozdział na odstresowanie:

______________________

Czas mijał, nastał Lipiec. Rehabilitacja powoli przynosiła efekty.
   Solace mogła pływać, podnosić nogi do góry oraz w miarę samadzielnie poruszać się po mieszkaniu bez wózka, opierając się rękoma o pobliskie meble.
Poznała już trochę język. Umiała się przedstawić oraz powiedzieć kilka zdań o sobie. Liczyła do stu i mówiła zwroty z poprawną wymową.
Pewnej soboty wybrali się razem na zakupy, ponieważ w następny poniedziałek miał się rozpocząć obóz treningowy, na który amerykanka została zaproszona przez Riko (oczywiście bez wiedzy reszty drużyny, bo po co?).
Nastał oczekiwany dzień, przyjaciele stawili się na miejscu zbiórki. Nie licząc trenerki i jej taty zjawili się jako pierwsi.
Aida uśmiechnęła się do Solace, dziewczyny szybko zaczęły beztroską pogawędkę.
Kilka minut później zjawili się następni licealiści. Wszyscy ukradkiem spoglądali na wózek inwalidzki lecz żaden nie odezwał się w tej sprawie.
Pociąg wyruszył, drużyna miała cały jeden wagon dla siebie. Z początku panowała niezręczna atmosfera, która błyskawicznie zniknęła, kiedy Taiga ukradkiem podebrał telefon Liv i odpalił playlistę zatytułowaną "Happy!". Cała ekipa śpiewał znane piosenki śmiejąc się z tańców niektórych zawodników.
Podróż minęła szybko w przyjemnej atmosferze. Pociąg zatrzymał się ma stacji i zaczęła się kłótnia chłopców kto wyniesie Solace. Amerykanka westchnęła, spojrzała z politowaniem na Riko. Obie zgodnie kiwnęły głowami.
Japonka po cichu wzięła dwie torby, a blondynka rozłożywa swój wózek.
Brązowooka położyła bagaże na siedzeniu. Chwyciła koleżankę pod ramię. Wyszły razem, ciągnąc wózek inwalidzki i zostawiając sprzeczających się za ich plecami chłopaków, którzy zorientowali się dopiero, gdy pociąg miał ruszać dalej.

***

Dni mijały spokojnie. Chłopcy byli pochłonieci treningami, a Riko taktyką, dlatego pewnie nikt nie zauważył, że Liv odsunęła się w cień.
Na własną rękę próbowała być samodzielna, jednak odniosło to odwrotny skutek i z coraz większym trudem wykonywała codzienne ćwiczenia. Zakrywała siniaki i otarcia powstałe przy upadkach, głównie kiedy nastolatka chciała po prostu wstać z wózka.
W połowie obozu poddała się. Zamknęła się w pokoju, płacząc. Włączyła aparat w telefonie, by popatrzeć na swoją twarz. Niegdyś wyszczerzoną buźkę chłopczycy, na którą nachodziły długie włosy zmieniła się tak bardzo... Amerykanka z trudem przyznawała samej sobie, że to naprawdę ona.
Przejrzała galerię. Miała tam głównie zdjęcia z dzieciństwa. Uśmiechnęła się smutno, patrząc na fotografię siedmioletnich Livi i Taigi, uciekających przed yorkiem sąsiadki.
Czuła okropny ból w sercu... Stwierdziła, że nie może tak dłużej. Wybrała numer i wykonała telefon.

Kiedy Kagami przyszedł po przyjaciółkę zawołać ją na obiad ta leżała na podłodze. Nie udało jej się przejść z łóżka na wózek.
- Livi! Czekaj, pomogę! - czerwono-włosy schylił się, by podnieść blondynkę, jednak ta odtrąciła japończyka. - Co jest Livi?
Nie patrzyła mu w oczy, za bardzo bolały ją te słowa, które musiała wypowiedzieć.
- Zostaw mnie. Wracam do Stanów, chcę znowu stanąć na nogach. Jutro przyleci po mnie brat.
Japończyk nie mógł w to uwierzyć.
- Ale... dlaczego? Przecież...
- Masz swoje obowiązki, Tiger. Nie możesz się mną zajmować. Wyjdź proszę, chcę zostać sama.
   Taiga był wstrząśnięty. Posłusznie wyszedł, nie mógł w to uwierzyć. Czuł, że zawiódł najcenniejszą osobę w jego życiu i nic już nie da rady tego naprawić. Znał ją aż za dobrze. Solace się zdecydowała i decyzji nie zmieni.
   Następnego dnia z samego rana wyszedł biegać, chciał uspokoić myśli. Kiedy wrócił, Liv już nie było.

KNB Story of our Love 3: Cień dawnego jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz