1 września. Dzień na, który czekał zarówno Harry jak i Lauren.
O równo 7.00 zaspana Lauren otworzyła szmaragdowe oczęta. Przeciągneła się i podeszła do okna rozsunąć zasłony. Pokój rozświetliło ciepłe światło poranka oślepiając na chwilę Lauren. Dziewczynka spojrzała na zegar. Wskazywał 7.02.
'Jeszcze dużo czasu do 11. - Pomyślała - chyba zdążę poduczyć się z eliksirów.'
Jak pomyślała tak zrobiła. Z kufra wyjęła książkę od eliksirów i zaczęła ją czytać. O 9.00 skończyła. O tej porze uznawszy najpierw, że jest to pora najodpowiedniejsza poszła budzić Remusa. Po drodze zajrzała do kuchni, żeby nie musieć tam biegać w razie problemów z pobudką Remusa.
- Tato, wstawaj! - Krzyknęła wchodząc do sypialni należącej do Remusa.
- Lauren daj mi jeszcze pięć minut. - Odpowiedział Remus po czym głośno ziewnął.
- Sam tego chciałeś, tato. - Mruknęła pod nosem dziewczynka, aby następnie wylać na Remusa ciecz znajdującą się w szklance.
- LAUREN LILIAN LUPIN! - Po całym domu rozległ się wrzask (bardzo) mokrego Remusa. Miał powód. Woda była lodowata i mokra (A jaka inna miałaby być? Sucha?).
- Tak, tato? Stało się coś? - Spytała z miną niewiniątka Lauren.
- JESZCZE SIĘ PYTASZ CO SIĘ STAŁO?! O SZÓSTEJ OBLAŁAŚ MNIE LODOWATĄ WODĄ I PYTASZ SIĘ CO SIĘ STAŁO! - Wykrzyczał wkurzony Remus (Wkurzony Remus = krzyk).
- Jest 9.10, tato. - Odpowiedziała na krzyk Remusa ze stoickim spokojem Lauren.
- CO?! Tak późno?! Czemu nie obudziłaś mnie wcześniej?! - Wykrzyknął Remus
- Bo tak, tato. - Odpowiedziała najlepszą kobiecą odpowiedzią na pytanie Remusa Lauren. - Co dziś na śniadanie.
- Tosty i sok pomarańczowy. - Odpowiedział Remus.
- Okej.
- A teraz sio! Chcę się ubrać.
- Dobrze, tato. Już idę.
Lauren wyszła z pokoju Remusa i sama poszła się ubrać. Wybrała czarne legginsy, czerwony sweter oraz białe trampki. Tak jak powiedział Remus na śniadanie były tosty i sok pomarańczowy.* * *
Lauren stoi na stacji King's Cross i rozgląda się w poszukiwaniu peronu numer 9 i 3/4. Jeszcze raz sprawdza numer stacji na bilecie.
- Tato, gdzie jest peron numer 9 i 3/4. Nie wybudowali go jeszcze czy jak? - Pyta dziewczynka.
- Wybudowali, Lauruś. Musisz wbiec w barierkę oddzielającą peron 9 od 10.
- Aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? - Pyta Lauren.
- Nie. No idź. Biegnę za tobą, dobrze Lauruś? - Odpowiada Remus.
- No dobrze. - Niechętnie odpowiada Lauren nie za bardzo wierząc w to, że nic sobie nie zrobi. Po chwili zgodnie ze wskazówkami Remusa biegnie przed siebie.
'20 metrów... jeszcze zdążę się zatrzymać... - myśli - 15 metrów... jeszcze mogę się zatrzymać i chyba to zrobię... 10 metrów... już muszę biec dalej... 5 metrów... na pewno nie wyjdę z tego cało. Lepiej zamknę oczy...'
Tuż przed murem zamknęła oczy. Otwiera oczy i widzi duży, czerwony parowóz. Po chwili obok niej pojawia się Remus.
- I co było aż tak strasznie? - Pyta.
- No nie. - Odpowiada Lauren. - Do zobaczenia w święta, albo w wakacje.
- Jeśli chcesz możesz zostać w święta w Hogwarcie. Do zobaczenia.
- Pa tato. - Powiedziała Lauren i przytuliła się do Remusa. Ten oddał uścisk. - Idź, bo się spóźnisz. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Lauren ściągnęła z wózka kufer i wtachała go do pociągu.
Ciekawe gdzie usiadł Harry i czy już tu jest. - Pomyślała. Po chwili znalazła przedział, w którym siedział nie kto inny jak Harry Potter we własnej osobie.
- Cześć! - Powiedziała. - Mogę się dosiąść?
- Jasne, siadaj.
Lauren usiadła przy oknie na przeciwko Harry'ego. Zaczęli rozmawiać. Po kilku minutach przyszedł rudzielec, który przedstawił się jako Ron Weasley
- Jestem Lauren Lupin, a to Harry Potter.
- Harry Potter?! - Spytał Weasley, a oczy wyszły mu z orbit.
- Tak Harry Potter. Nie krzycz tak. Jeszcze zrobi się u zbiegowisko uczniów, którzy chcą zobaczyć, a może i porozmawiać z Harry'm.
- Dobrze. - Powiedział.
Podróż minęła miło, albo raczej minęłaby miło gdyby nie Weasley. Raz zajrzał Malfoy, a dwa razy Hermiona Granger i Neville Longbottom.***
Może nie jestem śliczna
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepufie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fotele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie.Do stołka podeszła profesor McGonagall, zwana przez niektórych McSztywną, bądź innymi nazwami zaczynającymi się od 'Mc'.
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku. Abbott, Hanna!
Z szeregu wystąpiła dziewczynka o różowej buzi i jasnych mysich ogonkach. Gdy usiadła na stołku i nałożyła tiarę, to opadła jej prawie na nos. W chwilę później...
- HUFFLEPUFF! - Krzyknęła tiara. Hanna podreptała o stołu, przy którym rozbrzmiały oklaski i okrzyki aplauzu.***
- Longbottom, Neville.
Kiedy wywołany szedł do stołka przewrócił się.
Czyli nie tylko ja mam problemy ze zmysłem równowagi. - Pomyślała Lara.
Neville długo siedział na stołku, aż tiara w końcu nie krzyknęła:
- GRYFFINDOR!
Neville poderwał się i położył tiarę na stołku.
- Lupin, Lauren.
Na dźwięk imienia i nazwiska Lauren dyrektor poprawił się na krześle. Lauren na chwiejnych nogach podeszła do stołka. Raz prawie się przewróciła, ale zdołała odzyskać równowagę. Kiedy już usiadła na stołku i nałożyła tiarę w jej głowie rozległ się głos.
- Hmm... Widzę dużo odwagi, ale nie pasujesz do Gryffindoru. Jesteś też inteligentna, ale Ravenclaw odpada. Tak samo Hufflepuff. Zanudziłabyś się tam. Pozostaje SLYTHERIN! - Zakończyła swój monolog tiara. Lauren ściągnęła tiarę i podeszła do stołu Slytherinu.***
Lauren rzuciła się na łóżko. Mimo, że minęło kilka godzin dalej nie dowierzała, że trafiła do Slytherinu. Po chwili zasnęła.
***
Obudziło go stukanie w okno. Dostrzegł kształt sowy płomykówki. Zaspany usiadł na łóżku, wstał i otworzył okno. Sowa usiadła na biurku i wyciągnęła nóżkę z kopertą. Remus odwiązał list i dał sowie herbarnik. Rozerwał kopertę i zaczął czytać.
Kochany tato!
W Hogwarcie jest super. Mimo tego, że trafiłam do Slytherinu (Tak, nie przewidziałeś się. Trafiłam do Slytherinu) przyjaźnię się z Gryfonami, a konkretniej z czwórką. Nie uwierzysz, tato! Moim największym wrogiem jest Gryfon. Ma na imię Ronald Weasley, jest rudy i piegi ma nawet na rękach. Moja najlepsza przyjaciółka ma na imię Hermiona Granger, jest Gryfonką. Jej rodzice są mugolami. Ma długie, kręcone i brązowe włosy. Przyjaźnię się też z Harry'm Potterem. Jego chyba nie muszę Ci opisywać. Najlepsze z tego wszystkiego jest to, że moimi najlepszymi przyjaciółmi są starsi bracia Weasley'a - Fred i George. Są bliźniakami. Tak jak Ron są piegowaci i rudzi. Są dość wysocy. Wracając do tematu tego jak jest w Hogwarcie. Znam na pamięć każde tajne przejście! To dzięki mapie huncwotów. Bliźniacy znaleźli ją w pierwszej klasie.
Mam jedno pytanie. Jak zdjąć z mapy zaklęcia? Chcę skreślić zawalony korytarz. Powiesz, tato? Przecież to na pewno Ty szukałeś zaklęć do jej zaczarowania, bo wujek James, Syriusz i Peter byli zbyt leniwi, prawda?
Kocham
Lauren Lilian Lupin
PS. Proszę, tato, powiedz.○●○
Rozdział namber tłu (błędy specjalnie) za nami. Czekajcie na kolejny, bo nieprędko się pojawi. To chyba tyle z dopiski ode mnie. A nie zapomniałam. Za niedługo, albo i za długo pojawi się nowa książka.
A teraz
Bye!
Fantastyczka2!

CZYTASZ
Inna Potter
FanfikceLauren Potter w wieku jedenastu lat dostała list z Hogwartu gdzie trafiła do... Komu zawróci w głowie? Dlaczego cała szkoła zastanawia się czemu trafiła akurat do tego domu? Czy to wina tylko tej jednej, głupiej przepowiedni, a może coś innego? D...