Ich nienawiści

301 68 24
                                    


– No a tak właściwie to dlaczego nie lubisz Kise Lato?- zagadnął Kagami Jesień swojego chłopaka, kiedy siedzieli razem w Maji Burgerze. Kagami Jesień zamówił dla siebie tyle hamburgerów, co liści na drzewie, Kuroko Zima zaś, jak zawsze, pojedynczego shake'a waniliowego, które sączył powoli.

– Nigdy nie mówiłem, że go nie lubię – stwierdził spokojnie Kuroko Zima.- Nienawidzę go.

– No to na to samo wychodzi.- Kagami Jesień machnął dłonią.- Dlaczego tak jest? W sumie to czasem z nim gadam i niby jest trochę irytujący, bo łazi z tym słońcem nad sobą jak z jakąś aureolą i promieniuje tymi promieniami, że aż liście usychają... Chociaż tym akurat mi robotę ułatwia.

– Mam bardzo przykre doświadczenia z tą porą roku – wyjaśnił Kuroko Zima, sącząc shake'a.

– Jakie?- Kagami Jesień zamrugał.

Kuroko Zima patrzył na niego, nie wypuszczając słomki z ust. Poznał już Kagamiego Jesień dość dobrze i mógł się spodziewać, iż nie będzie go stać na delikatność. Nieważne, czy Kuroko Zima chciał czy nie chciał rozmawiać na ten temat, Kagami Jesień nie dostrzegał tego.

Dlatego właśnie zawsze pytał o wszystko z grubej rury.

Kuroko Zima westchnął leciutko, zrezygnowany. Za oknem jego westchnienie poruszyło zmarzniętymi gałązkami pobliskiego drzewa, zrzucając z nich cieniutką warstewkę śniegu. Wyglądało na to, że Kuroko Zima nie miał wyjścia i musiał wyjaśnić Kagamiemu Jesieni, skąd brała się jego niechęć do Kise Lata.

– Widzisz, Kagami Jesień-kun...- zaczął więc.- Pracuję tutaj najdłużej ze wszystkich. Pamiętam na przykład poprzednika Kise Lata-kun. To był Hinata Lato-kun. Bardzo go lubiłem, był sympatyczny i miły dla mnie. Niestety, kiedy pojawił się Kageyama Śmierć-kun, Hinata Lato-kun zakochał się w nim i zmienił pracę. Został Hinatą Życiem-kun, żeby móc podróżować z Kageyamą Śmiercią-kun. Kiedy Kise Lato-kun zastąpił Hinatę Lato-kun, sądziłem, że nic się nie zmieni. Wyglądał mi na równie sympatycznego i miłego jak Hinata Lato-kun. Było wręcz lepiej, bo zakochaliśmy się w sobie i zostaliśmy parą. Ale potem... Potem.- Kuroko Zima zacisnął dłoń na kubku.- Obiecaj mi, Kagami Jesień-kun, że nikomu nie powiesz...

– Huh?- Kagami Jesień, który akurat przeżuwał potężny kęs hamburgera, wzruszył ramionami.- Dobła.

Kuroko Zima westchnął cichutko, spuszczając wzrok. Wiedział, że może ufać Kagamiemu Jesieni. Jednak o jego tajemnicy nie wspominał nikomu wcześniej, nawet Akashiemu Ogniowi. O tym mrocznym sekrecie wiedzieli tylko on sam oraz Kise Lato...

– No więc...- Kuroko Zima zarumienił się lekko.- Kise Lato-kun... Wiesz, on zawsze tak promienieje i grzeje mocno słońcem, szczególnie przy kimś, kogo kocha...

– No wiem.

– I wiesz, że jestem dosyć delikatnie stworzony...

– N-no...- Kagami Jesień spurpurowiał na twarzy niczym jego liście. O tym akurat nie był do końca przekonany, niedawno dowiedział się bowiem, że Kuroko Zima jest... dosyć wytrzymały. Zwłaszcza jeśli chodziło o rozmiary godne... Kagamiego Jesieni.

– No i... przez to, że jestem taki delikatny... Kiedy ja i Kise Lato-kun byliśmy jeszcze parą, pewnego razu przybiegł do mnie taki szczęśliwy, tak przy tym promieniejąc, że...- Kuroko Zima westchnął ponownie, spuszczając głowę.- ... roztopił mi włosy.

Kagami Jesień aż zakrztusił się swoim hamburgerem. Przełknął pośpiesznie kęs i rozejrzał się ukradkiem po otoczeniu.

– C-co, przepraszam, zrobił?- wykrztusił przez zachrypnięte gardło.- Roztopił je...? Ale że...

– Wszystkie.- Kuroko Zima skinął głową.

– Wszystkie?!- pisnął Kagami Jesień.- Ale że... że te tam...

– Też.- Kuroko Zima wpatrywał się w niego bez wyrazu.

– I... i łaziłeś bez...?

– Przynajmniej dopóki nie oddaliłem się od Kise Lata-kun na bezpieczną odległość – mruknął Kuroko Zima. Wbił spojrzenie w swojego chłopaka.- Pamiętasz „Wielką śnieżycę" w 1888 roku?

Kagami Jesień przełknął ciężko ślinę i skinął na potwierdzenie. Wielka śnieżyca nawiedziła USA w 1888 roku i była to chyba największa śnieżyca w dziejach Ziemi, przynajmniej od narodzin Zbawiciela.

Kuroko Zima powoli pokiwał głową, wpatrując się w niego.

– To było właśnie wtedy – powiedział powoli.

– A niech mnie liść strzeli...- wyszeptał Kagami Jesień.- Dobrze, że zostałem Jesienią...

– Cóż, jest jeszcze jeden powód – westchnął Kuroko Zima.

Kagami Jesień zaczął myśleć prędko, kiedy jeszcze była jakaś wielka śnieżyca na świecie, ale chwilowo głowę wypełniała mu wizja łysego Kuroko Zimy.

– Jestem trochę zazdrosny – mruknął tymczasem Kuroko Zima.

– Zazdrosny? O co?

– Wiesz... lubię sikorki – wyznał Kuroko.- I kukułki. I jaskółki. Bociany też są fajne, a słowiki to już w ogóle... Ale zawsze, kiedy się do nich zbliżam, żeby posłuchać ich śpiewu, uciekają do Kise Lata-kun... To smutne.- Kuroko Zima posmutniał nieco.

Kagami Jesień nie wiedział, jak to skomentować. Jego nie obchodziły ptaki. Właściwie to zwykle je przeganiał, kiedy obsiadały mu drzewa i srały na liście. Ale kiedy się tak nad tym zastanowił, to rzeczywiście większość z nich odlatywała za każdym razem, gdy zbliżał się Kuroko Zima.

– Ehm... Ja za to nienawidzę Midorimy Wiosny – powiedział, chcąc szybko zmienić temat.

– Dlaczego?- zapytał spokojnie Kuroko Zima, sącząc resztę swojego shake'a.

– Bo to zadufany w sobie dupek, który uważa, że jest najlepszy – stwierdził Kagami Jesień.- Taki z niego narcyz, że prawie wszystkie liście drzew i łodygi roślin maluje pod kolor swoich włosów. To chore – uznał Kagami Jesień, biorąc się za ostatniego hamburgera.- No i wiem, że czasem podkrada się za mną i maluje na świeżo liście, które trochę wyblakły przez Kise Lato. To niezgodne z regulaminem i w sumie powinienem to zgłosić, ale...- Kagami Jesień wzruszył ramionami.

Kuroko Zima pokiwał ze zrozumieniem głową.

– Czyli obaj mamy kogoś, kogo nienawidzimy – westchnął.- Ciekawe, czy oni nienawidzą nas?

– Wątpię – mruknął Kagami Jesień, marszcząc brwi.- Bo niby za co mogli by nas nienawidzić, no nie?

– Racja.- Kuroko Zima znów pokiwał głową.- Nie mają żadnego powodu.

– No.

Byli o tym święcie przekonani.

4 Pory RokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz