Rozdział III

49 5 4
                                    

Czarna Perła płynęła spokojnie słońce już znikło za horyzontem i robiło się ciemno. Siedziałem przeglądając mapy. Z moich obliczeń wynikało, że już jutro będziemy na miejscu. Złoto czekało na mnie, nie mogę się już doczekać, kiedy je zobaczę. Całe góry złota, klejnotów, naszyjników  i inne rzeczy. Myśląc o tym głaskałem Jacka po małej główce. W jego oczach widziałem siebie, byłem szczęśliwy i nie zauważyłem, jak  wszedł Bucior.

-Kapitanie w  którą stronę teraz?- spytał.

Poderwałem się i patrzyłem na niego zaskoczony.

- O co chodzi Bucior?-zapytałem.

- Jaki kierunek?- odpowiedział.

Zerknołem na mapę i powiedziałem.

- Trzymaj kurs na zachód.

- Tak kapitanie.- powiedział.

Przez prawie całą noc rozmyślałem co zrobię ze złotem i na jakie przyjemność je wydać. Z braku pomysłu , postanowiłem się położyć. Nawet nie musiałem się starać, bo kiedy zamknąłem oczy sen się sam pojawił. Obudziłem się. Jeszcze nie było jasno wyszedłem na zewnątrz. Na pokładzie nikogo nie było oprócz Bosmana skinąłem na niego, a on się odsunął, robiąc mi miejsce przy sterze. Wziąłem ster w swoje ręce i poczułem, jak przybywa mi energii. Po godzinie  ukazała się skalna jaskinia. Była ona  moim celem przepraszam naszym celem do bogactwa.

- Bosmanie  zawołaj wszystkich na pokład.- powiedziałem.- I opuść  kotwicę!

- Tak kapitanie.- odpowiedział.

Po kilku minutach całą załoga znalazła się na pokładzie Czarnej Perły. Z radością podszedłem do mostu kapitańskiego i powiedziałem.

- Moi bracia oto jest ten dzień, zapłaty za wasz trud i poświęcenie.

- Tak!- odpowiedziały mi radosne głosy załogi.

Poczekałem, aż umilkną i mówiłem dalej.

- Jesteście gotowi?!

Odpowiedzieli mi z radością, ja natomiast wszedłem do szalupy nakazując im by zrobili to samo. Zbliżyliśmy się do jaskini płynąc dalej w ciemności przywitał nas szkielet leżący na skalę. Miał miecz wbity w plecy. Pewnie był to Hiszpan. Dostaliśmy do brzegu, na dnie świeciły klejnoty i monety Ragetti, Pinter oraz kilku innych wyskoczyło z szalupy i zaczęli wpychać co się dało do kieszeni.

- Zostawcie to! Zbierzecie jeszcze więcej w głębi jaskini, chłopcy. - zawołałem.

Skinęli głowami i poszli za nami. Szedłem jako pierwszy nagle zobaczyłem w oddali blask złota. Jesteśmy na miejscu. Dokoła były góry złota. Na środku znajdowała się mała wyspa, a na niej kamienna trumna, zapełniona przeklętym złotem Cortesa. Zmierzałem właśnie do niej, gdy reszta załogi wpadła w szaleństwo złota.

- Słuchajcie! Jesteśmy na Isla de Muerta. W tej trumnie, Aztekowie, przekleli monety i dali jej Cortezowi, żeby ich klątwa spadła na wszystkich, którzy wezmą złoto.

Załoga zaczęła się bać klątwy, natomiast ja nie.

- Ja, nie wierzę w klątwy i wezmę jedną z tych monet.- powiedziałem.

Wziąłem monetę do ręki i pokazałem załodze.

- Nic się nie dzieje, nie ma żadnej klątwy, więc niech każdy z was weźmie po jednej.

Po kilku minutach przekonałem ich i po kolei zaczęli brać monety. Tylko Bucior stał na swoim miejscu.

- Bucior! To jest nagroda.- powiedziałem.

Bucior, powolnym krokiem podszedł po swoją nagrodę.
 

                              
                                °°°°

Pierwszy dzień Jacka Sparrow na wyspie.

Obudziłem się na plaży nikogo nie było tylko ja sam na wyspie. Gdzie jest John i Oliver zostawili mnie samego, a może wrócili do schowka, żeby się schować przed słońcem. Stałem i poszedłem do naszego miejsca. Otworzyłem drzwi.

- John, Oliver jesteście tu?- spytałem.

Szedłem na dół, ale tam nikogo nie było oprócz rumu. Wziąłem jedną butelkę i postanowiłem ich szukać na plaży. Po kilku godzinach bezskutecznego​ szukania postanowiłem wrócić po następną butelkę. Usiadłem na piasku patrząc w ocean.

- I co Jack zostałeś sam na wyspie, ale zostawili ci rum.- powiedziałem sam do siebie.

Chociaż mogę pomyśleć, jak uciec z wyspy. Jak by tu przepłynąć na Tortugę, przydał by się jakiś statek, albo tratwa.

- Jack nie masz nic z tych rzeczy.- mówiłem sobię. - A może drewno?

Nawet jeżeli bym miał drewno to , czym bym je związał. Potrzebowałbym liny pomysł był dobry.

- Dlatego nie jestem rybą, albo żółwiem ?! Od razu bym stąd uciekł. Czekaj! Mogę przecież zrobić żywą tratwę. Ryby złapię, do tego kilka żółwi.... Czym je związać?- powiedziałem na głos.

************************************

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału bo nie miałam weny do pisania. Zapraszam do czytania i komętowania rozdziału.😁😉
Mam nadzieję, że nie ma za dużo błędów.😇

Piraci z Karaibów klątwa Czarnej PerłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz