Rozdział IV

45 1 0
                                    

Kilka dni po Isla de Muerta

Po udanych łowach na złoto. Udaliśmy się w kierunku Tortugi, aby tam zatracić się w pirackim napojem i zabawić. Dotarliśmy na miejsce miasto było oświetlenie światłami świec w oddali słyszeliśmy radosne głosy  Czarna Perła zacumowała na nabrzeżu załoga patrzyła na ulicę pełne pijanych ludzi, albo roześmianych. Nikt nie zna miasta kto nie wdycha zapachu Tortugi. Te miasto nie ma żadnych zasad, ani dowódcy i jakoś żyje tak jak inne. Moja załoga chociaż mniejsza bo reszta została na Isla de Muerta, żeby pilnowali złota reszta razem ze mną była tutaj moje oczy rozglądały się za jakąś tawerną. Omijałem pijanych mężczyzn i kobiety nie którzy zabierali nieprzytomnym do szaleństwa ludzi to co im wpadło w oko jak już mówiłem nie ma żadnych zasad więc kradzież jest na porządku dziennym rzadko morderstwa. Nagle oczy moje zabłysły i znalazłem małą tawernę.

Przyspieszyłem nagle jakaś pijana kobieta stanęła mi na drodze moje oczy zabłysły jasnym gniewem, a ona zaczęła się uśmiechać.

- Powstaw mi drinka, a będę twoja na całą noc mój kapitanie.-powiedziała i jej ręka dotknęła mojej twarzy.

-Nie! Znajdź sobie innego mnie zostaw i złaś  mi z drogi. -powiedziałem.

Kobieta chwiejnym krokiem zeszła mi z drogi ja natomiast ruszyłem do tawerny otworzyłem drzwi całe wnętrze było zapełnione ludźmi rozmawiającymi radośnie. Tawerna miała dwa pomieszczenia na dole i kilka na górze skinołem na Ragetti i Pintera, a oni podeszli.

- Znajdźcie miejsce na górze. -powiedziałem.

Oni skineli głowami i poszli na górę, a ja natomiast rozglongałem się po pomieszczeniu. Wnętrze było z drewna tak samo jak stoły i ławki

Po kilku minutach chłopcy znaleźli się przy mnie z głupimi minami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Po kilku minutach chłopcy znaleźli się przy mnie z głupimi minami.

- Kapitanie na górze nie ma miejsca.- powiedzieli.

Kiedy to usłyszałem rozejrzałem się na ludzi mój wzrok spoczął na starego człowieka. Podszedłem do niego i podniosłem go do góry.

- To już nie twoje miejsce!-powiedziałem i walnąłem go w szczękę.

Na to uderzenie staruch z krwią upadł na swego sąsiada potem zaczęła się bitwa tak, że wszystkie miejsca były wolne usiadłem na najbliższą ławkę załoga że śmiechem usiadła przy mnie.

-Doskonały cios kapitanie .-pochwalił mnie Bosman.

Na te pochwały uśmiechnęłam się.

- Spółczuje  mu nie chciałbym być na jego miejscu.-powiedział Ragetti.

Na to gniewne patrzyłem na niego i powiedziałem.

- Chętnie zrobię to samo na tobie tylko, że mocniej.

- Nie kapitanie. - powiedziała Bucior

- Bucior siadaj na twoje cztery litery i się nie odzywaj.-rozkazałem.

Na to Bucior się zamknął​ i wykonał rozkaz. Po kilku minutach tawerna wróciła do dawnego życia przyszła do nas piękna dziewczyna o długich brązowych  włosach zrobionych w warkocz. Ubrana była w białą suknię jej piękne, duże zielone oczy patrzyły na mnie.

'' Co za ślicznotka. Ona będzie moja.,,-mówiłem w myślach.

Przystanęła przy naszym stoliku i powiedziała.

- Witajcie w tawernie pod ,,Piratem” czym mogę państwu pomóc?

Jej głos brzmiał jak muzyka na moje uszy uśmiechnęłam się do niej.

-  Poprosimy dużo butelek rumu, a potem twego towarzystwa.- powiedziałem.

Na te słowa dziewczyna uśmiechnęła się pokazując białe zęby. Po chwili przyniosła butelki i szklanki.

- Coś jeszcze przynieść?-spytała.

-Tak twego towarzystwa. -powiedziałem.- Ragetti złaś z krzesła i idźcie sobie razem z Pinterem masz tu rum.

Ragetti i Pinter że smutkiem opuścili tawerne i odeszli na dwór. Na to skinołem na zielonooką, a ona usiadła przy mnie otworzyłem największą butelkę i nalałem wszystkim rumu załoga wzięła szybko szklanki pozostały tylko dwie. Jedną podałem dziewczynie ona wzięła łyk rumu.

Po godzinie radosnych rozmów z załogom, każdy zajął​ się sobą nie którzy grali w pokera, albo zawody kto najwięcej wypije oczywiście na złoto. Ja natomiast postanowiłem porozmawiać z zielonooką wypiłem łyk i spytałem.

-Jak masz na imię jeśli można wiedzieć?

-Alma*.-powiedziała

- Alma piękne imię jesteś Hiszpanką?-spytałem.

-Tak moi rodzice są Hiszpanami.- odpowiedziała.

-Hiszpania jest daleko dlaczego tu jesteś? - zadałem jej kolejne zadanie.

- Uciekłam z domu i tu przypłynełam nie wiem co się dzieje z rodzicami i nie chce wiedzieć.

-Przepraszam nie chciałem cię zasmucić może jeszcze rumu dziecko?-spytałem się.

-Tak po proszę. - powiedziała z uśmiechem.

Wziąłem butelkę z rumem i nalałem sobie i zielonookiej.

- Dziękuję.- powiedziała.

-Proszę bardzo. -odpowiedziałem.

- A jak twoi rodzice?-pytała się dziewczyna.

- Zrobiłem jak ty uciekłem na inny statek piratów. Moi rodzice są że krwi i kości piratami. 

Przez kilka minut patrzyliśmy na siebie jej zielone oczy zabłysły. Alma zaczęła jako pierwsza rozmowę.

-Przepraszam nie chciałam cię urazić lepiej już pójdę do zobaczenia kapitanie.- powiedziała.

- Dobranoc Almo.-odpowiedziałem.

************************************

Alma*-po Hiszpańsku to '' dusza,,.

************************************
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału. Postanowiłam że w tym rozdziale dam kobietę mam nadzieję że wam się spodoba. Zapraszam do komentowane😍😘😃

Piraci z Karaibów klątwa Czarnej PerłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz