III - upadek

2.3K 330 183
                                    

Łapcie nowy rozdział, a ja spitalam pilnować dzieci XD


Czwartek. Dwa dni do protestu.

Posiadanie inteligentnego przyjaciela, który wzbudzał zaufanie ludzi, miało wiele zalet. Po pierwsze, kumpel z Japonii umiał świetnie gotować. Po drugie, świetnie rysował. Po trzecie, był cholernie bystry, jeśli chodzi o naukę, co prowadzi do powodu czwartego. Można było siedzieć u niego pod pretekstem nauki.

A w rzeczywistości wymyślać hasła, rysować plakaty, rozmawiać na względnie normalne tematy i opychać się przysmakami, przy okazji obserwując, jak Yuuri robi zadania, które zadano komuś innemu.

Na to właśnie szykował się Jurij. Po szkole prędko dojechał do domu Japończyka, zostawił rower przy schodkach i podszedł do drzwi. Zignorował srebrne auto stojące na podjeździe. Wszedł do środka domu przez otwarte wejście i skierował się do kuchni. Nie było tam nikogo. Za to słyszał jakieś dziwne odgłosy dobiegające z salonu. Jakby... westchnienie? Chłopak powoli i bezszelestnie — jak tygrys — zakradł się do przejścia i zerknął do pomieszczenia. Zmarszczył z niechęcią nos, widząc dwie postaci leżące razem na kanapie. Yuuri spoczywał wygodnie na smukłej, jasnowłosej postaci, której nie dało się nie rozpoznać.

Viktor Nikiforov, liczący sobie dwadzieścia dwa lata. Pierwszy model Matrioszki, dziecko szczęścia — to znaczy biznesmena — i jego daleki kuzyn. Promyczek szczęścia wielu ludzi, zawsze pogodny, pomocny, bezproblemowy (pomijając szkołę średnią, kiedy to nie przegapił połowy bójek... zresztą niektóre sam zaczynał). Od kiedy umawiał się z Yuurim? Był bardziej typem kobieciarza. Jego niebieskie oczy nie przegapiły żadnej ślicznotki. Jedno mrugnięcie wywoływało zawały, omdlenia, krwotoki z nosa i orgazmy.

A w tym momencie leżał na plecach w prostych, jasnych dżinsach, które musiały kosztować więcej niż cała szafa Jurija, bluzce w paski i uśmiechał się sennie, przeczesując jedną ręką czarne włosy drzemiącego Japończyka. Palce drugiej ręki miał splecione z Katsukim.

Nie ma tak ładnie.

— NIE WPROWADZAJ SZPIEGÓW DO BAZY, WIEPRZU! — ryknął Jurij, wchodząc do salonu. Yuuri, gwałtownie wyrwany z drzemki, prawie spadł z Viktora. (ociepaniewchuj, źle to brzmi XDD ~Z)

— Yurio, nie krzycz — pouczył go Viktor. Pomógł Yuuriemu poprawić pozycję (nie wnikajcie, błagam), po czym sięgnął po telefon leżący na ziemi obok niego. — O ŻESZ CIĘ, PANIE, SPÓŹNIĘ SIĘ NA SESJĘ!

Yuuri zajęczał głośno, spadając z modela i masując ucho. Jurij prychnął pogardliwie, patrząc na kuzyna, który nachyla się nad Japończykiem, całuje go w obolałą część ciała (nie, nie chodziło o tyłek!), po czym pędzi do drzwi.

— Będę potem! — krzyknął jeszcze i zniknął.

Yuuri podniósł wzrok i napotkał mrożące krew w żyłach spojrzenie Plisetsky'ego. Uśmiechnął się niewinnie z czerwoną twarzą.

— Od. Kiedy. Ty. Się. Z. Nim. Umawiasz. Wieprzu? — zapytał Jurij, cedząc powoli każde słowo.

— Kto powiedział, że się umawiam?

— A od kiedy dajesz się dotykać tak czuuuule osobie, z którą się nie umawiasz?

Yuuri poczerwieniał jeszcze bardziej. Nawet koniuszki uszu nabrały odcieniu pomidora. Japończyk w myślach przeklął jasną karnację.

— Mam nadzieję, że przyniosłeś bristol, bo mi się skończył — zmienił temat. Jurij prychnął, ale sięgnął do plecaka, do którego miał przytroczony rulon papieru. 

— Mam — burknął. 

— Potrawka jest jeszcze ciepła. Wiesz, gdzie są talerze. 

Jurij odetchnął z ulgą, słysząc te słowa. Był piekielnie głodny. Dziadek dał mu trochę pierożków do szkoły, ale połowę z nich oddał — to znaczy został zmuszony do oddania — znajomej z klasy wyżej, Mili. Powołała się na klauzulę sumienia (co Jurij olał słowami "Nie wiem, co to sumienie"), a potem przypomniała mu o ostatniej pizzy, na którą go wzięła po treningu. 

Tak, Jurij Plisetsky miał jakieś zainteresowania poza kotami i darciem paszczy. Była to piłka ręczna. Chłopak śmigał po boisku jak pocisk, a silny rzut sprawiał, że połowa bramkarzy wolała zasłaniać siebie niż bramkę.

Ale wracając do protestu.

— Wiesz, pytałem co nieco Viktora o te futra — zaczął Yuuri, kiedy Jurij wrócił z pełnym talerzem i ułożył się wygodnie na fotelu. — Powiedział, że to dla niego dziwna sprawa, bo nie słyszał o nich nic. Dowiedział się, że nowa kolekcja będzie pod hasłem tygrysów, a w sobotę będzie prezentacja pierwszych modeli. Obiecał, że spyta o to projektantów. 

— A czego chce w zamian? Seksu?

Yuuri fuknął gniewnie, po czym uniósł rękę z ołówkiem, gotów do rzutu. Nagle osłupiał. Z jego twarzy odpłynęła część krwi. Jurij uśmiechnął się złośliwie. Typowa reakcja Japończyka na bycie nieuprzejmym.

— Wybaczam — rzucił z pełnymi ustami Rosjanin. — Ale rób plakaty. Goście od protestu powiedzieli, że potrzebują jeszcze paru.

Yuuri tępo kiwnął głową i zabrał się do rysowania, podczas gdy Jurij zajął się wymyślaniem haseł. W końcu ten protest musiał mieć iskrę, coś, co podniesie morale, upije protestujących przyszłym triumfem!

***

Zmęczony, ale i usatysfakcjonowany Jurij wchodził ciężko po schodach. Plecak, w którym miał duże pudełko potrawki dla dziadka, nieźle mu ciążył. Było już dość późno. Dziadek na pewno spał, dlatego chłopak szukał po kieszeniach kluczy. Miał je w bluzie. Jak zawsze... a przynajmniej powinien mieć. Bo w tamtym momencie nie było ich tam.

Szlag. Jurij zatrzymał się na środku schodów i zaczął nerwowo przeszukiwać bluzę. Przecież zamki kieszeni były zamknięte, nie mogły wypaść! A... kurwa. Powiesił bluzę w przedpokoju u Yuuriego, a potem wyciągał z niej telefon. Musiały mu wypaść. Jasny chuj...

Chłopak warknął pod nosem, postawiony przed ciężką decyzją. Mógł:

1) Obudzić dziadka
2) Wrócić po klucze do Yuuriego
3) Spać na klatce. 

Dobry Boże.

Jurij westchnął. Nie miał sił na jazdę do domku Katsukich. Musiał dzwonić. Zrobił krok...

... i w tym momencie zderzył się z wysoką postacią stojącą za nim.

Tylko tym razem nie zdołała go złapać. 

✓ Futra tylko dla zwierząt! | otayuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz