IV - cienkie ściany

2K 338 171
                                    

Jurij ocknął się w stanie agonalnym. Najgorszy moment życia. Jęknął chrypliwie, czując silny ból głowy. Podniósł powoli jedną powiekę, a potem drugą. W pokoju było ciemno przez zasunięte rolety. Zaraz, stop. 

On nie miał rolet w pokoju.

Kurwa, gdzie ja jestem?, przemknęło mu przez obolałą głowę. Powoli podniósł się na łokciu i rozejrzał po pomieszczeniu. Leżał na szerokim łóżku w rogu niedużego, typowo męskiego pokoju. Jakieś szare ściany, niemal gołe, do tego ciemne meble, nic ciekawego. I przydatnego do obrony przed porywaczem. No bo, halo, to było porwanie. Jurij obudził się w obcym domu, a nic poprzedniego wieczora nie pił!

Drzwi niedaleko nagle się otworzyły.

— Śpiąca Królewna się obudziła? — usłyszał. 

— A co, Zła Wróżka przyszła sprawdzić? — odparował, widząc aż nazbyt znajomą postać.

Otabek Altin prychnął obrażony. Pokazał Jurijowi szklankę z wodą i blister z tabletkami. Przeciwbólowymi, jak rozpoznał chłopak. 

— Chciałem ci to dać, bo z pewnością wali cię w środku głowy, ale nie, to nie.

— Daj — rozkazał chłopak. — Spadłem ze schodów przez ciebie. Jesteś mi to winny.

— Winny? — Otabek prychnął. — Wpadłeś na mnie i zleciałeś ze schodów z własnej winy. A ja, okazując miłosierdzie, przenocowałem cię u siebie, bo nie miałeś kluczy, a nikt u ciebie nie otwierał. Było ryzyko, że masz wstrząs mózgu i zrzygasz się jak kot na moją pościel, a tu...

— Dobra, dobra! — Zaskoczony Jurij pierwszy raz słyszał taki słowotok wychodzący z sąsiada. — Nie mów tyle.

— Bo co? Bo się w język ugryzę?

— Ja cię ugryzę — burknął impulsywnie Jurij. A po sekundzie tego pożałował. 

— Woah, chłopaku. — Otabek aż gwizdnął. Uśmiechnął się złośliwie. — Jakie propozycje. Jak mogę odmówić?

Położył szklankę i tabletki na stoliku, po czym zaczął nachylać się nad Jurijem. Przymknął powieki, żeby nastolatek nie zobaczył złośliwego błysku w jego oku. Cóż, chyba nie zdążył. Dostał pięścią w sekundę.

— Cholera! — krzyknął. Nie umknął mu drwiący uśmieszek Jurija.

— Nie napalaj się, dziwaku. — Nastolatek wstał i zatoczył się pod wpływem ostrego bólu głowy. Z cichym jękiem sięgnął po wodę i tabletki. Zażył jedną, po czym odetchnął.

Kiedy spojrzał w dół, przeżył podwójny szok. Był w dużej koszulce i bokserkach. Na szczęście swoich.

— PIERDOLONY ZBOCZENIEC! — ryknął. Otabek prychnął. — Dlaczego jestem w połowie nagi?

— Bo nie chciałem, żebyś spał w ubraniach!

— Jasne, kurwa, pewnie sobie poużywałeś!

— Dzięki, dzieciaku, ale nekrofilia mnie nie interesuje!

— Chuj ci w dupę!

— Chyba tobie!

— CICHO TAM, ŚCIANY SĄ CIENKIE! — rozległo się za ścianą. Obaj umilkli.

Jurij pierwszy przerwał kilkuminutową ciszę.

— Gdzie moje ubrania?

Otabek bez słowa pokazał ręką. Spodnie, koszulka i bluza Jurija były starannie złożone w kostkę na krześle. Chłopak podszedł i naciągnął na siebie najpierw dżinsy, a potem ściągnął tę część odzieży, która należała do Otabka. Ten zboczeniec już widział go bez ubrania, więc nie miał po co się wstydzić. Ubrał swoje rzeczy i odwrócił się. Altina nie było w pokoju.

Wyszedł z sypialni i skierował się tam, skąd dobiegały go jakieś dziwne hałasy. Kiedy dotarł do, jak się okazało, małej i przytulnej kuchni, zastał tam gospodarza, który wściekle trzaskał szafkami, szukając czegoś.

  — Pieprzony cukier — mamrotał pod nosem.

— Tu jest. — Jurij pokazał palcem na blat, na którym stała cukierniczka. Otabek zamarł z dłonią na drzwiczkach. Po chwili kiwnął głową.

— A, no tak — rzucił bezbarwnie. — Plecak masz na krześle. I słyszałem jakiś stuk w nim, sprawdziłem, czy to nie jest coś cennego. — Altin wyciągnął z lodówki pudełko z potrawką. — Proszę.

O rany. Pomyślał o czymś takim. Jurij zabrał pudełko i schował je do plecaka. Między chłopakiem a Otabkiem zapanowała niezręczna cisza. Po kilku minutach chłopak odetchnął głęboko.

— No więc... ciesz się z tych słów, bo rzadko je mówię. Ja... dziękuję.

Otabek uśmiechnął się blado.

— Proszę.

— Ale i tak rozgniotę ciebie i Matrioszkę — obiecał nastolatek.

— W porządku... 

— Jurij.

— Otabek.

Ścisnęli sobie ręce. Czyjaś kość dziwnie przeskoczyła. Bo nie był to pokojowy uścisk.


✓ Futra tylko dla zwierząt! | otayuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz