Rozdział 2.

12.4K 426 196
                                    

Witam w drugim rozdziale! Każda linijka tekstu wiele dla mnie znaczy. Staram się przelać na "internetowy papier" własne uczucia i wiem że nie zawsze może to się udać, ale staram się dać z siebie wszystko :) Każdy wasz komentarz i wejście jest dla mnie nieocenioną pomocą i motywacją. Dziękuję za to że jesteście :) W tej historii nie chciałam stworzyć Dracona Malfoya jako zarozumiałego księcia Slytherinu, ani Rona Weasleya - zazdrosnego o Hermionę ex chłopaka. Ten schemat został już chyba wyczerpany do cna! Tym razem chcę pokazać bohaterów z trochę dojrzalszej i co za tym idzie, bardziej wrażliwej strony. Mam nadzieję, że przypadnie Wam to do gustu. Kolejny rozdział już wkrótce. Życzę przyjemnej lektury!

*~~~~~~~*~~~~~~~*

"– Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie!

– A jak to się robi? – spytał Mały Książę.

– Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siedzisz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej..." - Antoine de Saint-Exupéry,Mały Książę.

*

Biegli pustymi korytarzami jakby się paliło, jakby zależało od tego ich życie. Może nie do końca ich, ale jego z pewnością. Czuł jak coraz bardziej brakuje mu tchu. Gardło z każdą minutą puchło coraz mocniej, a oddech stawał się tylko delikatnym świstem. -Umrę przez kota Granger. - pomyślał. - Co za głupia śmierć... - Ale czy istnieje nie głupia? Widział ich wiele. Martwych, zastygłych ciał, które były już niczym więcej, jak tylko skorupą po tym, gdy opuściła je dusza. Nie chciał o tym myśleć, nie chciał znowu wracać do tych wspomnień. Przynajmniej nie świadomie i dobrowolnie. I tak powrócą same nocą, w sennych koszmarach. Próbował się skupić na czymś innym pomimo brakującego tchu. Zmusił obolały umysł do pracy i uświadomił sobie ciepło jej dłoni. Trzymała go mocno i pewnie i wiedział, był o tym całkowicie przekonany, że go nie puści. Nie pamiętał już kiedy ostatni raz ktoś go dotykał w ten sposób. Nie chodziło o moc ani siłę, lecz o fakt, że ktoś go prowadził. Dał się porwać jej biegowi. Na chwilę zaufał, a przecież nie robił tego od lat. Skręcili w ostatni korytarz prowadzący do skrzydła szpitalnego i wpadli do komnaty gdy Gryfonka pchnięciem wolnej ręki otworzyła drzwi. Hermiona praktycznie w biegu położyła go na jednym ze szpitalnych łóżek i bez słowa pognała po panią Pomfrey. Po chwili wróciła ze szkolną pielęgniarką która trzymała w ręce fiolkę z pomarańczowym płynem.

-Proszę to szybko wypić panie Malfoy. - rozkazała i podała mu eliksir. Draco z trudem przełknął zawartość fiolki, lecz po kilku sekundach zaczął odczuwać ulgę. Gardło już tak nie paliło i z każdą chwilą oddychanie przychodziło mu z coraz większą łatwością. - Zdążyliście w ostatniej chwili. - ciągnęła pielęgniarka. - Dlaczego nie powiedział pan, panie Malfoy, że jest uczulony na koty, zanim nie zamieszkał z panną Granger w jednym dormitorium?

- Nie wiedziałem. -odparł sucho i spojrzał na nią spode łba.

- Rozumiem. W każdym razie, raz na miesiąc musi wypić pan ten eliksir, by całkowicie odczulić się na kocią sierść. Kuracja trwa pół roku. -

W pierwszej chwili chciał zaoponować. Nie miał najmniejszej ochoty wlewać w siebie eliksiry tylko po to, by uodpornić się na kota swojej współlokatorki, ale z resztą, i tak było mu wszystko jedno. Wzruszył ramionami, położył głowę na poduszce i zamknął oczy.

-Jest dopiero piąta czterdzieści - ciągnęła pani Pomfrey. - Proszę leżeć do siódmej, do tego czasu opuchlizna zejdzie i będzie pan mógł iść na lekcje. Chyba, że woli pan dzisiaj zostać tutaj?- zapytała.

Kolor Twojej Duszy  ✿  {Dramione} ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz