Wracałem właśnie do domu od psychologa, a w głowie odbijała mi się nasza rozmowa.
Proszę opowiedzieć o tych uczuciach.
Jestem na wyspie, a moi przyjaciele umierają. Nic nie mogę zrobić i to moja wina.
James, rozumiem że twoi przyjaciele przeżyli na wyspie dzięki tobie? - Zapytał a ja ścisnąłem mocniej oparcie na krześle.
Gdyby nie ja, żadnego z nich by tam nie było.
Uważasz że masz problemy z kontrolą?
A kto nie ma? Nikt nie lubi tracić kontroli mad własnym życiem.
Ale nie każdy przeszedł to co ty.
Musiałem... przejąć kontrolę nad sytuacją... Inaczej... wszyscy zginęlibyśmy na wyspie.- Powiedziałem ściskając rękę w piąstkę a drugą masowałem ją.
Podobało ci się przejmowanie kontroli?- Zapytał a ja tupałem cicho nogą o podłogę.
Masz na myśli... zabijanie, prawda? Pytasz czy podobało mi się zabijanie? Robiłem to bo nie miałem wyboru.
Jak się pan dziś czuje, panie Croft?
Dobrze... Dziękuję. - Odpowiedziałem z pogardą i wyszedłem bez słowa.
Chociaż byłem ubrany w biały T-shirt, szarą bluzę z kapturem, skórzaną kurtkę i ciemne jeansy a do tego padało . Przyznam że było mi ciepło. Kiedy pyłem pod blokiem zauważyłem że w moim mieszkaniu świeci się jakieś światło. Wszedłem po schodach na moje piętro i otworzyłem drzwi. W domu było pusto, jedyne co oświetlało część pokoju było otwarte okno... pamiętam że je zamykałem, albo mi się wydawało. Zamknąłem je wychylając się. Zdjąłem kaptur i podszedłem do biurka, usłyszałem dźwięk dyktafonu co oznaczało że notatka się skończyła. Pewnie zostawiłem go włączonego. Wyłączyłem go i nagle usłyszałem dźwięk drzwi. Podbiegłem po cichu do drzwi po drodze łapiąc czekan który stał oparty o jedno z wielu pudeł.Kiedy drzwi otwierały się miałem zaatakować ale opanowałem widząc kim jest ta osoba.
James?! To ja! - Krzyknęła wystraszona Ana.
Ana! O mój Boże... przepraszam. Co ty tu robisz?
Brukowce znowu się do ciebie dobierają, więc przyda ci się towarzystwo. - Powiedziała podając mi gazetę. A co było na pierwszej stronie, oczywiście ja a do tego bardzo miły napis: "Kolejny szalony Croft! Syn taki jak jego ojciec?"
Kolejne kłamstwa. Śledził cię ktoś? - Zapytałem zamykając drzwi i zapalając światło.
Śledził? Oczywiście, że nie. O co tu chodzi?
Wydaje mi się że znalazłem grobowiec. - Powiedziałem podchodząc do stolika z rozrzuconymi papierami.
Chyba żartujesz? - Powiedziała zdziwiona a zarazem szczęśliwa Ana.
Mit o Proroku okazał się prawdą. Tata miał rację. - Powiedziałem i zacząłem szukać ważnych papierów.
James, twój ojciec był... chory.
Nieprawda, był bliski wyjątkowego odkrycia. Zdobycia konkretnych dowodów na istnienie nieśmiertelnej duszy. - Powiedziałem na chwilę odrywając się od pracy.
Kochałam Richarda i mogłam zostać jego żoną. Życie go jednak złamało. Nie chcę patrzeć, jak idziesz w jego ślady. - Powiedziała kładąc mi ręce na ramionach.
Ale Ano, on się nie mylił. Mylili się wszyscy inni. Grobowiec jest w Syrii. - Powiedziałem podchodząc do komputera na biurku i zacząłem sprawdzać najszybszy transport.
CZYTASZ
Taki jak ojciec
Fanfiction...dwa lata przed twoimi narodzinami Lily i Jamesowi urodził się syn. W dniu kiedy Lily miała opuścić szpital razem z Jamesem juniorem, Czarny Pan porwał ich syna, uśpił jego zdolności magiczne i oddał w opiekę mugolom a potem zaczarował szpital żeb...