Rozdział 4

460 54 12
                                    

- Czy ja dobrze zrozumiałem?! - podniósł głos Jaskier, aż ludzie przy sąsiednich stolikach skierowali na niego wzrok.

- Ciszej, Jaskier, nie potrzebujemy tu wybuchu paniki. Lepiej, żeby ludzie na razie nie wiedzieli co to za potwór.

- Dobrze, już dobrze - zaczął poeta przyciszonym głosem. - Ale powiedz, że żartujesz. Chcesz zapolować na wampira, który wyjątkowo lubuje się w krwi pijanych ludzi, tak? I żeby na niego zapolować, sam chcesz się upić?

- Nie, nie żartuję. Tak, dobrze zrozumiałeś. Ile jeszcze razy się o to spytasz?

- Tyle, ile będzie trzeba, żeby cię odwieść od tego pomysłu.

- Daj spokój, Jaskier, nic...

- Czekaj! - Poeta znów za bardzo uniósł głos pod wpływem ekscytacji.

Geralt tylko zmroził go wzrokiem i odrzucił na talerz obgryzioną kostkę pieczonego indyka.

- Zaczekaj - powtórzył bard ściszonym głosem. - Mam genialny pomysł.

- Ta, na pewno...

- Nie kpij sobie ze mnie. Ale do rzeczy. Przecież nie ty musisz się upijać, żeby zwabić tego ka-kata-katana...

- Katakana.

- Czy ja się czepiam, jak mylisz lutnię z teorbanem? - zaperzył się poeta.

- Tak - odpowiedział krótko wiedźmin, uśmiechając się pod nosem.

Jaskier nadąsał się jeszcze bardziej, ale już po chwili mu przeszło.

- Więc jeszcze raz: nie ty musisz wlać w siebie alkohol, żeby zwabić tego ka... kata... - Próba powtórzenia zakończyła się wyjątkowo plugawym przekleństwem. - Żeby zwabić tego wampira.

- Nie chcę narażać postronnych...

- A kto mówi, że ty masz ich narażać? Oni sami się narażają, co prawda o tym nie wiedząc. Spójrz tylko na tamtych. - Jaskier wskazał ukradkiem na czterech kompanów siedzących w kącie pod oknem. - Jeszcze chwila i spiją się tak, że zaczną wyśpiewywać o „Bujnym lesie i kraterze".

Geralt nie skomentował puenty Jaskra. Wolał nie uświadamiać poety, że ten również kiedyś dał pokaz z ową sprośną przyśpiewką. Uśmiechnął się do wspomnień. Jaskier spojrzał na niego podejrzliwie, ale o nic nie zapytał. Na swoje szczęście, bo gdyby to zrobił, wiedźmin nie odmówiłby sobie przyjemności opowiedzenie tamtej historii. I to ze szczegółami.

Jaskier powiódł tęsknie wzrokiem po stolikach w karczmie.

- Ale bym się napił. Tylko po tym, co mi powiedziałeś... Brr.

Geralt milczał.

- Tylko pomyśleć, że wampir jak człowiek odnajduje przyjemność w alkoholu.

Próba nawiązania dialogu przez Jaskra znów zakończyła się niepowodzeniem. Wiedźmin myślał. Myślami jednak był daleko od alkoholu, wampirów, krwi i innych podobnych kwestii. Ze wspomnień o pijanym Jaskrze, przeszedł we wspomnienia o własnym pijaństwie. Ale nie takim pijaństwie. Myślał o Yennefer, o tym jak, pijani miłością, kochali się. O tym, jak upojnie mijały im chwile tylko we dwoje. O tym, jak...

- Ocho, miałem rację. - Tym razem Jaskrowi udało się wyrwać go z zadumy.

Oj tam w bujnym lesie,
Trzy kratery obok siebie,
Ino wchodząc w ten środkowy...

- A won mi poszli! - Głos kelnerki rozległ się na całą karczmę, zagłuszając ostatnie słowa przyśpiewki. - Nie będą mi tu takich bezeceństw wyśpiewywać. Poszli precz!

Wiedźmin: Co ma być, to będzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz