- Czy ja dobrze zrozumiałem?! - podniósł głos Jaskier, aż ludzie przy sąsiednich stolikach skierowali na niego wzrok.
- Ciszej, Jaskier, nie potrzebujemy tu wybuchu paniki. Lepiej, żeby ludzie na razie nie wiedzieli co to za potwór.
- Dobrze, już dobrze - zaczął poeta przyciszonym głosem. - Ale powiedz, że żartujesz. Chcesz zapolować na wampira, który wyjątkowo lubuje się w krwi pijanych ludzi, tak? I żeby na niego zapolować, sam chcesz się upić?
- Nie, nie żartuję. Tak, dobrze zrozumiałeś. Ile jeszcze razy się o to spytasz?
- Tyle, ile będzie trzeba, żeby cię odwieść od tego pomysłu.
- Daj spokój, Jaskier, nic...
- Czekaj! - Poeta znów za bardzo uniósł głos pod wpływem ekscytacji.
Geralt tylko zmroził go wzrokiem i odrzucił na talerz obgryzioną kostkę pieczonego indyka.
- Zaczekaj - powtórzył bard ściszonym głosem. - Mam genialny pomysł.
- Ta, na pewno...
- Nie kpij sobie ze mnie. Ale do rzeczy. Przecież nie ty musisz się upijać, żeby zwabić tego ka-kata-katana...
- Katakana.
- Czy ja się czepiam, jak mylisz lutnię z teorbanem? - zaperzył się poeta.
- Tak - odpowiedział krótko wiedźmin, uśmiechając się pod nosem.
Jaskier nadąsał się jeszcze bardziej, ale już po chwili mu przeszło.
- Więc jeszcze raz: nie ty musisz wlać w siebie alkohol, żeby zwabić tego ka... kata... - Próba powtórzenia zakończyła się wyjątkowo plugawym przekleństwem. - Żeby zwabić tego wampira.
- Nie chcę narażać postronnych...
- A kto mówi, że ty masz ich narażać? Oni sami się narażają, co prawda o tym nie wiedząc. Spójrz tylko na tamtych. - Jaskier wskazał ukradkiem na czterech kompanów siedzących w kącie pod oknem. - Jeszcze chwila i spiją się tak, że zaczną wyśpiewywać o „Bujnym lesie i kraterze".
Geralt nie skomentował puenty Jaskra. Wolał nie uświadamiać poety, że ten również kiedyś dał pokaz z ową sprośną przyśpiewką. Uśmiechnął się do wspomnień. Jaskier spojrzał na niego podejrzliwie, ale o nic nie zapytał. Na swoje szczęście, bo gdyby to zrobił, wiedźmin nie odmówiłby sobie przyjemności opowiedzenie tamtej historii. I to ze szczegółami.
Jaskier powiódł tęsknie wzrokiem po stolikach w karczmie.
- Ale bym się napił. Tylko po tym, co mi powiedziałeś... Brr.
Geralt milczał.
- Tylko pomyśleć, że wampir jak człowiek odnajduje przyjemność w alkoholu.
Próba nawiązania dialogu przez Jaskra znów zakończyła się niepowodzeniem. Wiedźmin myślał. Myślami jednak był daleko od alkoholu, wampirów, krwi i innych podobnych kwestii. Ze wspomnień o pijanym Jaskrze, przeszedł we wspomnienia o własnym pijaństwie. Ale nie takim pijaństwie. Myślał o Yennefer, o tym jak, pijani miłością, kochali się. O tym, jak upojnie mijały im chwile tylko we dwoje. O tym, jak...
- Ocho, miałem rację. - Tym razem Jaskrowi udało się wyrwać go z zadumy.
Oj tam w bujnym lesie,
Trzy kratery obok siebie,
Ino wchodząc w ten środkowy...- A won mi poszli! - Głos kelnerki rozległ się na całą karczmę, zagłuszając ostatnie słowa przyśpiewki. - Nie będą mi tu takich bezeceństw wyśpiewywać. Poszli precz!
CZYTASZ
Wiedźmin: Co ma być, to będzie
FanfictionCzy to miasto, czy to wieś, dla wiedźmina zawsze znajdzie się praca. Samotnie podróżujący przez Temerię Geralt natrafia na ogłoszenie dawnego znajomego. Bez zastanowienia (bo nad czym się zastanawiać, kiedy sakiewka świeci pustkami?) postanawia zbad...