Krótka historyjka z Nevrą dość mocno inspirowana piosenką vocaloidów.
***
Działo się to w niemal w samym sercu lasu. Była to dziwna okolica, do której mało kto już się zapuszczał. Las przy osadzie Eel nigdy nie był do końca zbadany, mimo licznych ekspedycji w te rejony. Dlatego jak wielkie było zaskoczenie młodego mężczyzny, gdy rozglądał się z zaciekawieniem na otaczające go krajobrazy, które widział pierwszy raz. A przecież bywał w tym lesie o wiele częściej niż inni. Roślinność wydawała mu się tu bujniejsza, gęste liście na wysokich drzewach sprawiały, że nie wiedział czy był to już wieczór czy jeszcze południe. Było tutaj ciemniej i o wiele bardziej mrocznie. Jednak nie były to obrazy przypominające las pod czarem opętanej hamadriady. Stawiał powoli kroki w skupieniu, zapisując w pamięci widoki. Jego wyczulone zmysły chwytały ku jego zaskoczeniu słodsze zapachy owoców, kwiatów. Jego czujność zaburzała się tutaj, wbrew swojej woli klimat i zapach tej części lasu prowadziły go coraz głębiej. Było tu na swój sposób pięknie, pragnął zobaczyć więcej. Coś go tu przyciągało. Nie przejmował się mgłą o dziwnym fioletowym kolorze, którą zauważył dopiero po czasie. Nie była ona gęsta, jednak trochę zaburzała lekko pole widzenia. Idealnie kontrastowała się z resztą leśnego widoku. Poruszył spiczastymi uszami odruchowo, jakby zorientował się, że nie słyszał już śpiewu ptaków. Słyszał jednak coś zupełnie innego - jakby w oddali cichy, delikatny, kobiecy głos. Rozejrzał się dookoła i skupił próbując namierzyć źródło dźwięku. Każdy krok naprzód w fioletową mgłę sprawiał, że śpiew był wyraźniejszy. Nie widział jednak do kogo mógł należeć. Był nieco zlękniony, kto mógł tu przebywać, jeszcze w tak dziwnej okolicy? Po chwili śpiew ucichł, a on odwrócił się. Przy wysokim, masywnym drzewie siedziała dziewczyna. Nie wydawała się być wysoka. Miała długie, rozproszone po ziemi włosy koloru czarno białego. Jej drobne ciało zdobiła lekka, jasna, aksamitna sukienka ze złotymi zdobieniami.
- Wędrowcze, cóż Cię tu sprowadza? Chodź, odpoczniesz przy moim ramieniu... musisz być zmęczony ... – zwróciła się do niego śpiewając owe słowa. Jej głos był pełen słodyczy, tak delikatny i kobiecy. Zupełnie jakby słyszał jakiegoś anioła czy leśną nimfę, co w sumie podejrzewał. Milczał wpatrując się w nią i zachowując dystans. Jednak z każdą kolejną chwilą jej śpiewu był coraz bardziej oczarowany.
- Nie bój się wędrowcze, porzuć swe obawy, pozwól mi chwile ze sobą pobyć, zwalcz mą samotność ...– śpiewała dalej dziewczyna ostrożnie wstając z siedzenia. Ten głos zawładnął nim na tyle, że sama śpiewaczka wydawała mu się bardzo urodziwa. Przyjrzał się jej dostrzegając drobne piegi na nosie, ciemne oczy, niemal tak czarne jak noc, która spowiła całkowicie las. Migotały w nich wesołe iskierki pełne nadziei na spełnienie jej prośby. Wyciągnęła w jego stronę dłoń nie spuszczając wzroku z jego osoby. Pozbył się obaw i podejrzeń, a jej piękny głos odbijał się echem w jego uszach. Nie miał odwagi przerwać jej tego i zadać najbardziej podstawowe pytanie o jej tożsamość. Ujął jej dłoń robiąc krok w przód. Był od niej dużo wyższy, ledwo sięgała mu do torsu.
- Chodź zaśpiewam Ci kołysankę dedykowaną specjalnie dla Ciebie...- uniosła głowę i spojrzała mu głęboko w oczy czarując go jeszcze bardziej. Uśmiechnął się delikatnie czując nagłe, niesamowite odprężenie na całym ciele.
- O, piękna niewiasto, pozwól mi jeszcze posłuchać swojego głosu – poprosił wyraźnie zadowolony tym zbiegiem okoliczności. Kobieta zaprowadziła go pod drzewo pod którym ją odnalazł i razem usiedli. Mężczyzna oparł się o pień siedząc blisko jej osoby i przymknął oczy, z czego jedno ukryte pod opaską. Dopiero teraz poczuł jak daleką drogę przeszedł i jaki jest zmęczony. Otworzył oko, gdy dziewczyna położyła smukłe palce na jego policzku i delikatnie przycisnęła ku sobie by oparł głowę o jej ramie. Kolejny raz zaczęła śpiewać znaną sobie spokojną pieśń, a nuty jej melodycznego, słodkiego niczym miód głosu rozchodziły się w coraz gęstszej, fioletowej mgle. Nie chciał zasypiać, pragnął całym sobą chłonąć jej śpiew, który był wyjątkowy. Jeszcze nigdy nie słyszał tak urokliwego głosu, który zawładnął jego zmysłami zupełnie je ogłupiając. Powieki miał coraz cięższe, aż całkowicie poddał się błogiej nieświadomości. A na usta dziewczyny wstąpił lekki uśmiech, w którym czaiło się coś niebezpiecznego. Nie przerywała śpiewu głaszcząc dłonią jego włosy.
Gdy się obudził oślepiło go jasne światło. Tak jasne, że przez chwilę musiał zmrużyć odsłonięte oko by dać sobie czas na oswojenie z nowym otoczeniem. Nie poznawał tego miejsca. To nie było drzewo przy którym zasnął. Zastąpiło je czyste, niemal białe od światła jezioro, na brzegu którego rosły w większości lilie. Było ich naprawdę mnóstwo odmian, a dominowały kolory fioletu i białości. Nie było tutaj ciemności i mroku, te widoki to kompletne przeciwieństwo otoczenia, z jakim obcował na co dzień. Jednak nadal obok niego była tamta dziewczyna. Uśmiechała się uroczo siedząc na boku. Ujęła jego policzek w dłoń i zwróciła w swoją stronę.
- Czy nie jest tutaj pięknie? W środku tego lasu gości raj, jakiego jeszcze nie widział nikt ... - śpiewała wpatrując się w niego, a on zupełnie poddany jej urokowi nie protestował. Jedynie w szoku lekko uchylał wargi. Faktycznie, było tutaj wspaniale. Nie czuł chłodu lasu, słyszał jedynie lekki szum falującej wody w akompaniamencie jej głosu.
- Powiedz... nie chciałbyś tu zostać? Jestem tak samotna, już na zawsze bylibyśmy razem... - szepnęła mu na ucho, a jej oddech drażnił jego skórę przyjemnie. Nie myślał logicznie. Był na tyle oczarowany jej głosem, widokiem, tym miejscem, że nawet nie rozważył odmowy. Bił się z myślami, jednak z każdą sekundą wątpił coraz mniej. Skinął głową w milczeniu, a gdy to zauważyła zachichotała wesoło.
- Będziemy już na zawsze razem, a ja nie będę sama ...- wyśpiewała zbliżając się do jego twarzy i złączyła ich wargi w delikatnym jednak czułym pocałunku. W jego uszach brzmiał jeszcze jej anielski głos, a ciało po chwili zwiotczało. Złapała go w ramiona, odrywając się od jego ust, a na tych je zagościł piękny w swym diabelskim wyraźnie uśmiech. Oczy zabłysnęły chwile purpurowy odcieniem, po czym jedno przybrało takowy kolor. Nie słyszała już bicia jego serca, a jego ciało stało się chłodniejsze niż było wcześniej.
- Głęboko wewnątrz tajemniczego, purpurowego lasu... jest miejsce, z którego gdybyś wiedział uciekłbyś, jest miejsce, w którym mój głos i magia będą Cię strzec, w tym lesie ukryta jest tajemnica... śpiewam każdego dnia, lecz nie jestem sama... nigdy nie jestem sama.. siedzimy i śpiewamy jednym głosem ... ponieważ wybrałeś spędzenie swej przyszłości ze mną ...

YOU ARE READING
Eldarya: Logos
FanfictionZbiór one -shotów i krótkich opowiadań z uniwersum Eldaryi. Logos pochodzi od greckiego słowa légein, czyli zbierać, mówić, myśleć.