Führe mich, halte mich
Ich fühle dich
Ich verlass' dich nicht*Młoda kobieta siedziała na płaskiej skale, na pograniczu gęstego lasu. Za nią rozciągały się przeróżnej odmiany drzewa i krzewy, przed sobą widziała już właściwie łąkę, teraz osnutą ciemną zasłoną nocy. Daleko od osady Eel, jednego z głównych organów całej Eldaryi. To właśnie tam skryty w grubych murach kwatery głównej stoi magiczny kryształ, który chroni mieszkańców przed wszelkimi niebezpieczeństwami, czy też klęskami żywiołowymi. A ona? Uwielbiała deszcz, śnieg, gwałtowny wiatr. Dopiero od czasu tamtego feralnego dnia mogła poczuć to na własnej skórze. Nawet teraz mimo bezchmurnego nieba i licznych gwiazd na niebie, czuła chłodny wiatr na odsłoniętych ramionach. Ale nie przeszkadzało jej to, wręcz to doceniała. Jedyny żywioł jakiego nienawidziła to lód. Był zimny, nieprzyjemny i zabójczy. Ranił i sprawiał ból w niepowołanych do tego rękach krzywdził innych. Ironia losu podarowała jej dar władania jego mocą. Nienawidziła jej za to, nienawidziła siebie. To przez to została wyrzucona ze straży Eel. Stanowiła zagrożenie, skrzywdziła wiele osób. Nie było nikogo, kto potrafiłby okiełznać młodą czarodziejkę i jej potężną moc. Zadawała ból najbliższym i tego wstydziła się najmocniej. Dlatego nawet swoje złamane, kruche serce ukryła pod grubym lodowym murem, który ciężko jest stopić, a co dopiero przebić. Nie było dla niej już słońca. Odgarnęła pasmo blond włosów do tyłu i spojrzała w niebo ze smutnym westchnieniem. Było tak spokojnie, czerpała przyjemność z chwili dla siebie. Jednak i tak jej myśli wracały do przeszłości, od której tak chciała się w pewnym sensie uwolnić. Po chwili wzięła coś do rąk i oparła na kolanach, była to drewniana lutnia, jedyną rzecz jaką udało jej się zabrać, zanim musiała uciekać przed rozwścieczonym tłumem. „Z tą podłą kitsune na czele, nieobytą smarkulą, która dopiero przejmowała władzę." Przegoniła natrętne myśli i zaczęła grać spokojną melodię. Z początku niepewnie, zupełnie jakby struny miały kaleczyc jej drobne, szczupłe palce. Z czasem jednak melodia nabrała pewniejszego wyrazu, jednak nadal była bardzo spokojna. Uspokajała i wyciszała jej zbłąkaną duszę i przywoływała te milsze wspomnienia -tego jak grała na tej lutni dzieciakom ze schroniska śpiewając wesołe piosenki i ciesząc się jak dzieci tańczyły zgodnie i bawiły się, kiedy indziej tworzyła małe lodowisko, na którym czasem i dorośli jeździli na łyżwach. W straży Eel miała swoich bliskich, o których będzie pamiętać. Jednak nie może tam wrócić. Grała zamyślona nawet nie przeczuwając, że na brzegu lasu, skryty w mroku stał Leiftan. Jej przełożony, mentor, ten który przygarnął ją, gdy uciekła z osady. Gdy wezwała jego imię w rozpaczy, zupełnie nieświadomie. Pojawił się przed nią niczym mroczny anioł o czarnych skrzydłach i przeszywającym spojrzeniu. Ten, który swoimi dłońmi ocierał jej łzy, mówiąc, że jej nienawiść nie jest niczym złym, a wręcz przeciwnie – jej siłą. Drobna iskra żalu przeradzała się w, jego zdaniem, coś pięknego. Leiftan powoli naprawiał jej złamane serce czymś nowym, zupełnie innymi wartościami niż dotychczas znała. Dokładał cegły do muru nienawiści do straży Eel. Aż w tym odnalazła nowy sens, jednocześnie budując w niej od nowa poczucie zaufania do kogoś, pewnego rodzaju bezpieczeństwa i uczucia. Był osobą, którą w końcu pokochała. Nie była to przyjemna miłość. Brutalna, bolesna, pełna naiwności i przede wszystkim nieodwzajemniona. Wiedziała to, kolejny raz słysząc jak rozmawiają z Ashkorem o tej ziemiance, imieniem Gardienne. Doskonale zdawała sobie sprawę z beznadziejności tej sytuacji. Jednak nie zostało jej już nic innego. A on stał i słuchał jej grania, nie pierwszy już raz w tym miejscu. Zawsze wiedział gdzie ją znaleźć. Niby chciała się ukryć, a była tak widoczna w świetle księżyca. Uciekała tutaj gdy miała wątpliwości, natrętne myśli z przeszłości i nie chciała by wyszło to na jaw. Zupełnie jak czasem Ashkore czy Chrome, ale oni mieli inne kryjówki. Mogłoby się wydać, że on był chodzącą nienawiścią, nie przyjmującą do siebie żadnego dobra. Pozbawiony sumienia, aktor idealny, bez trwogi patrzący na rozlew krwi. Musiał jednak dbać o swoich wyznawców. Wiedział, że musi zaingerować, jeśli nie chce by ziarno niepewności zakiełkowało w jej duszy. Zbliżył się za nią cicho i po chwili złapał dłonią gryf jej lutni uciszając melodię. Dziewczyna gwałtownie odwróciła się przestraszona, widząc jednak Leiftana odetchnęła. W jego spojrzeniu było jednak coś niepokojącego i nie wiedziała czego ma się spodziewać.
- Lira... co się stało? Zawsze gdy Cię tu widzę, wiem, że jest powód – zapytał typowym, opanowanym tonem głosu jak na niego przystało. Kobieta milczała dłuższą chwilę, czując coraz bardziej nieprzyjemne napięcie związane z jego obecnością. Mogłaby powiedzieć, że nic takiego, ale on już wie, że to kłamstwo. Jest w stanie przejrzeć ją na wylot, dawno się o tym przekonała.
- Twoje emocje są tak kruche i delikatne, łatwo je naruszyć. Co Cię niepokoi? – ponowił próbę pytania, a jego ton głos stał już bardziej zniecierpliwiony. Westchnęła zrezygnowana, zupełnie jakby nie wiedział.- Przeszłość, wspomnienia, zwątpienie ... - powiedziała w końcu.
- Zwątpienie mówisz ... przecież wiesz, że nie robimy nic co nie leży w naszym interesie, to za to co nam zrobili. Zwątpienie nie zniszczy Eel. Sama przecież zrzekłaś się wszelkiego pokrewieństwa, chciałaś by Cię zapomniano – szeptał pochyliwszy się wcześniej nad jej uchem.
Poczuła gęsią skórkę na ramionach, przeszywający ją chłód nie wiadomo skąd. Po chwili mężczyzna wyprostował się, zabrał jej z rąk lutnię i zamaszystym ruchem rozbił ją o ziemię Gryf połamał się w pół, pudło roztrzaskało się, a struny wydały ostatnie tępe dźwięki. Zadrżała przerażona gwałtownością i premedytacją tego czynu. Nauczona była by nie unosić się, nie krzyczeć. Jednak mimowolnie zakryły usta, a łzy pojawiły się w oczach boleśnie piekąc. Tak samo nieprzyjemny ścisk w środku.
- Dlaczego? – zapytała cicho, a jej głos zadrżał podobnie jak jej ciało w spazmach płaczu. Objął ją od tyłu ramionami powoli, delikatnie i oparł brodę o jej ramie.
- Przez zwątpienie skończysz jak ta lutnia, będziesz krucha, podatna na zniszczenia, a tego chyba nie chcesz, prawda? Ja jedynie pomagam Ci nabrać pewności siebie, której zdecydowanie Ci brakuje. To od Ciebie wszystko zależy– mówił spokojnie, a ona słuchała, słuchała i ani myślała się ruszyć. Zupełnie zesztywniała, załzawionymi oczami wpatrując się w ostatnią ważną rzecz w jej życiu, roztrzaskaną na kawałki. – Dobrze wiesz, że mogę dać Ci wszystko czego pragniesz, musisz tylko ze mną być – głaskał jej roztrzęsione ramiona, łzy spływały po jej policzkach bezustannie.
- Wybacz mi ... - powiedziała cicho, ze skruchą w głosie. W tym momencie pożałowała swojego myślenia i doskonale wiedziała, że była to kara. Przymknęła oczy zaciągając się głęboko powietrzem. Gdy je otworzyła lutnia była cała, a ona wzdrygnęła się ponownie. Nie pojmowała czasem Leiftana i ogromu jego mocy, wiedziała jednak, że nie mogła z nią walczyć i nie mogła się przeciwstawić. Pokazywał i udowadniał jej to za każdym razem. Nie rozumiała dlaczego ją rani, by potem mówić tak pięknie. Odwróciła się do niego patrząc mu w oczy zapłakanym spojrzeniem, a on otarł jej łzy z delikatnym uśmiechem. Znów się rozpływała. – Moja mała Lira, krucha niczym porcelanowa lalka. Przecież jesteś tak silną kobietą, nie pozwalaj sobie na żadną słabość i emocje, zniszczą Cię – powiedział, zaczesał do tyłu kosmyki jej włosów i spojrzał w jej oczy. Widziała w nich wszystko co dodawało jej siły – wspólny cel, nienawiść, pewność. Objęła go i wtuliła się w niego, znów zdając sobie sprawę jak bardzo krzywdzi siebie dając sobie złudną nadzieję. Zaś jego uśmiech, gdy nie widziała, przybierał bardziej demoniczny wyraz.
Prowadź mnie, zatrzymuj mnie,
Czuję cię,
nie zostawię cię.Wykorzystano fragment piosenki Rammstein - Führe mich
_______
Poznajcie Lirę - nową postać występującą najczęściej u boku Leiftana po jego "złej stronie". Jak bardzo tragiczna jest to postać niedługo się przekonacie, gdyż mam na to sporo pomysłów. Możliwe, że niedługo popiszę też drobne shoty z Ally i Valkyonem w nawiązaniu do Kołysanki. Ogólnie wen mi niejako wrócił, więc staram się korzystać.
YOU ARE READING
Eldarya: Logos
FanfictionZbiór one -shotów i krótkich opowiadań z uniwersum Eldaryi. Logos pochodzi od greckiego słowa légein, czyli zbierać, mówić, myśleć.