No cześć! W końcu spięłam się i skończyłam, to co obiecałam jakiś czas temu: Małe (chociaż i tak dłuższe niż większość moich rozdziałów :D) opowiadanko Alternative Universe z moimi kochanymi bohaterami z Kołysanki - Valkyonem i Ally w czasach współczesnych.
Mam nadzieję, że się spodoba, włożyłam dużo serduszka i uczuć, wiec może kogoś ruszy.
Za pomoc w szukaniu błędów i betowaniu dziękuję Harmaggedon <3
I tak na koniec: Chciałam to maleństwo dedykować Glonkowi, autorce mojego ulubionego Soldiera, która zawsze mnie zmotywuje w odpowiednim momencie, wyczekuje tego co napisze i wspiera w pisaniu. Dziękuję <3***
Nie wiem, gdzie jesteś
Ale wiem, że istniejesz
Wiem, że kiedyś,
Ktoś mnie kocha.
Przychodzi do mnie co noc,
Nie wypowiada żadnych słów,
Zaplata ręce wokół mej szyi,
Zamykam oczy i odchodzę
Na peronie pobliskiego dworca w jednym z niewielkich miasteczek w kraju było obecnie wyjątkowo tłoczno. Krzątało się tutaj wielu ludzi, rozmawiając, obejmując się, popłakując. Zwykle przeważał damski płacz, ale dało się również ujrzeć i te męskie łzy. Wśród tłumu dało się ujrzeć pewną dwójkę. Nie wyróżniali się zbytnio na tle innych, stali cicho na uboczu tego całego ścisku pełnego rozpaczy jak i nadziei. Pogoda nie zachęcała dzisiaj do wyjścia. Było chłodno, dookoła panowała lekka mgła, a niebo zachmurzyło się jakby były przepowiednią nastrojów tych wszystkich ludzi. Podczas gdy inni głośno rozmawiali, pewna dwójka stała w ciszy. Jedynie wpatrywali się sobie w oczy, jakby to miało być ich dialogiem miedzy sobą. Nadszedł dla nich ten nieprzyjemny dzień. Dało się wyczuć, że to ona mocniej się tym przejmuje, a przynajmniej okazuje. Zwykle bywa wylewna i nie ukrywa swoich uczuć. Nauczyła się dzięki niemu, by nie tłumić swoich emocji. Gdy wybuchną mogą być nie do opanowania. On zdawał sobie sprawę z poczucia obowiązku jaki musi spełnić. Musi porzucić cierpienie, a przynajmniej mocno je zatuszować. Nie ma miejsca na takie emocje, nie tam gdzie wyjeżdża. Jako żołnierz nauczył się wypierać z siebie wszelkie emocje co do ludzi. Zamknął się na nie w jakiś sposób. Potem pojawiła się ta dziewczyna, która jakimś sposobem znów go otworzyła i sprawiła, że chciał to wszystko czuć. Nieświadomi tego jak bardzo są dla siebie ważni, powoli uczyli się swoich zachowań i czerpali doświadczenia. A on pomimo obowiązków i odpowiedzialności jaką się cechował zdołał przyzwyczaić się, przywiązać do jej obecności. Nie znali się długo, zaledwie dwa miesiące. Dwa miesiące, które dla nich i tak były za krótkie. Może i poznali się w typowy sposób, ale czy w uczuciach gra to jakąkolwiek rolę?
- Ally, podejdź do tego nowego co przywieźli na wschodnie skrzydło, proszę – kolejną godzinę pracy rozpoczęła od usłyszenia owych słów od przełożonej. Kończyła akurat zmieniać opatrunek innemu rannemu. Przykryła z powrotem kołdrę i obdarzając pacjenta lekkim uśmiechem, w końcu zwróciła uwagę na nieco starszą kobietę obok niej.
- Jak wygląda sprawa? – zapytała spokojnie. Te kilka miesięcy wcześniej pewnie mocno by się przejęła, ale jej zawód wymagał przysłowiowej znieczulicy. Gdyby miała rozdrabniać się nad każdym pacjentem prawdopodobnie by jej tutaj nie było. Mimo poważnego i spokojnego usposobienia cechowała ją też pogoda ducha, która zawsze pokrzepiała pacjentów. Na jej drobnych, malinowych ustach niemal zawsze gościł delikatny uśmiech. W tym miejscu każdego dnia rozgrywały się dramaty, a śmierć była na porządku dziennym. Uśmiech był potrzebny, mimo niepokoju w duszy.
- Dość ciężko, może trzy doby najwięcej. Ale raczej nie ma co nastawiać się na poprawę – powiedziała, a w jej tonie głosu nie gościł nawet cień jakiegoś zgorzknienia z powodu tej sytuacji. Czerwono włosa podeszła do przechowanka i zabrała z niego najpotrzebniejsze rzeczy, kierując się na skrzydło bez słowa. Nie lubiła takich słów z ust przełożonej. Niemniej sprawdzały się one bardzo często, a mimo to ona nigdy nie traciła nadziei. Pomagała pacjentom na ile mogła z początku w swoim małym domowym świadku przeżywając każdy zgon, z czasem przestała się tym aż tak przejmować. Ofiar na wojnie było wiele. Wiedziała, że nie pomoże wszystkim. Ale zawsze starała się roztaczać jakąś szczęśliwą aurę, która wyraźnie dodawała innym otuchy. Inne pielęgniarki, albo ją ganiły, albo podziwiały. Jedna część zwalała to na jej młody wiek, brak życiowego doświadczenia, i to, że w końcu jej to minie. Druga część zazdrościła jej już dawno wygasłego w nich powołania do wykonywanej pracy. Gdy zawitała w odpowiednie miejsce pierwsze co rzuciło jej się w oczy to nadal badający pacjenta doktor.
- Oh panno Aletheio, dobrze więc... rana postrzałowa, trzeba dość regularnie zmieniać opatrunki i mierzyć temperaturę. Ketonal jest raczej niezbędny. W razie pytań proszę się do mnie zwracać – skinął na kobietę z poważną miną i opuścił stanowisko. Dziewczyna odłożyła rzeczy na stolik i zwróciła wzrok na mężczyznę leżącego w łóżku. Śniady mężczyzna, o dłuższych białych włosach, i tej samej barwy rzęsach, które okalały jego teraz zamknięte powieki. Na jego czole pojawiły się lekkie zmarszczki oraz kropelki potu. Ciężki oddech świadczył, że nie jest z nim w porządku. Zamoczyła biały ręcznik w chłodnej wodzie i ostrożnie otarła jego skórę ochładzając ją przy okazji. Przyjrzała się wtedy jego rysom. Były mocno zarysowane, a kości policzkowe i żuchwy mocno uwydatnione. Był naprawdę piękny. Zaraz jednak pokręciła głową, karcąc się, o czym ona myślała i to w pracy. Ally wręcz krajało się serce na myśl jak cierpi. Przy ranach postrzałowych niemal każdy oddech sprawiał ból. Usłyszała ciche westchnięcie, prawdopodobnie reakcję na chłodną ciecz na ciele. Zabrała wtedy szmatkę, żeby znów ją nawilżyć. Gdy ponownie odwróciła się w jego stronę uchylił nieco powieki, zaraz jednak zmrużył je pod wpływem mocnego światła w sali nieco się krzywiąc. Ujrzała wtedy najszczersze złoto, jakie jak sądziła w życiu widziała. Jego kolor oczu wręcz ją oczarował. Wzrok miał nieco zamglony, nieprzytomny jeszcze, lecz nadal były to bardzo piękne oczy. A teraz zwrócone na nią, ujrzała w nich niepewność co do obecnej sytuacji, toteż uśmiechnęła się pogodnie.
- Spokojnie, jesteś bezpieczny. Wiesz gdzie się znajdujesz? To lecznica, tutaj nic Ci nie grozi – odpowiedziała ciepło ręcznikiem ocierając jego ramiona, które były dość muskularne.
- Na pewno jesteś spragniony, poczekaj chwilkę – dodała i zaraz sięgnęła po szklankę, którą przed chwilą napełniła wodą. Pozwoliła sobie nieco unieść jego głowę, żeby trochę mu pomóc pić. Kiedy już to uczynił podziękował jej niemal szeptem. Wyraźnie miał jeszcze zaschnięte gardło. Dała mu wiec chwile na oswojenie się. Zanuciła sobie chwilę znaną sobie piosenkę wesołym tonem. Chciała być może nieco go rozweselić, co by nie myślał o cierpieniu i bólu, jaki dostrzegała w jego spojrzeniu.
- Jak się czujesz? Potrzebujesz jeszcze czegoś? – zapytała znów zerkając na niego pochyliwszy się. Czuła przy nim o wiele bardziej wzmożoną chęć troski niż przy żadnym innym pacjencie. Pozostawała też nieco dyskretna. Jednak bardzo zainteresował ją ten człowiek. Pragnęła poznać bardziej właściciela tak nieprzeciętnych oczu.
- Dobrze – odpowiedział krótko, a na jej drugie pytanie pokręcił przecząco głową. Zrobił to ostrożnie jakby bał się, że każdy kolejny ruch sprawi mu ból. W ciszy wpatrywał się w nią coraz bardziej wyraźnym i bystrym spojrzeniem, na który delikatnie zarumieniła się przez co odwróciła głowę. Ale tylko na chwilę. Delikatnie uniosła jego kołdrę, żeby sprawdzi stan bandaży. Na szczęście jeszcze było w porządku. Przez to jak wyglądał i rzekomo się czuł miała nadzieję, że nie pogorszy mu się, a trzy dni będą tylko standardowym nudnym założeniem. – Odpoczywaj dobrze? Ja niestety musze iść dalej, ale obiecuję wrócić niedługo by zobaczyć jak się czujesz. – kolejny raz obdarzyła go uśmiechem, lecz był on zdecydowanie bardziej szczerszy. Lekko położyła swoją dłoń na tą jego, w ramach otuchy. W odpowiedzi skinął głową, jego twarz pozostała bez wyrazu, dopiero po chwili uniósł delikatnie kąciki ust.
- Będę czekał – odpowiedział nieco głośniej przez co mogła usłyszeć jego ton głosu. Był równie ciepły i miły co wyraz jego spojrzenia. Skinęła głową i zabierając rzeczy zaraz odeszła od jego łóżka, ukrywając za gęstymi puklami włosów rumieńce o tym samym kolorze i bardzo zadowolony uśmiech.
YOU ARE READING
Eldarya: Logos
FanfictionZbiór one -shotów i krótkich opowiadań z uniwersum Eldaryi. Logos pochodzi od greckiego słowa légein, czyli zbierać, mówić, myśleć.