Rey znowu się obudziła. Miała w sobie dosłownie mieszankę wybuchową emocji. Wściekła, że jest ciągle usypiana, smutna, że jest samotna, szczęśliwa, że ktoś się o nią martwi i się ją zajmuje, zdziwiona, że Ren jest taki opiekuńczy wobec niej i przerażona, pobytem w siedzibie Najwyższego Porządku. Podniosła się. Rana była już zupełnie zagojona. Obok leżał jej strój w którym przyleciała. Wyprostowany i naprawiony. Przewiesiła go sobie przez ramię. W pomieszczeniu było dwoje drzwi. Jedne zamknięte, najprawdopodobniej prowadzące na główny korytarz, a drugie otwarte, do łazienki. Ruszyła do środka i zrzuciła szpitalną szatę. Weszła do dużej metalicznej wanny napełnionej ciepłą wodą. Zanurzyła się w niej po szyję. Potrzebowała tego. Tu i teraz, po tych wszystkich przejściach. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się.
Kylo stał przed szybą. Obserwował gwiazdy. Pamiętał, kiedy z rodzicami leżał na trawie i wpatrywał się w nie godzinami. Ale teraz już nie ma Bena, ani Hana. Leia została sama. Westchnął głęboko. Obok niego stanął Hux.
-Ren, Snoke cię wzywa.
Kylo zadrżał.
-Zaraz przyjdę - wydusił.
-Niech ci będzie. Nie każ mu długo czekać - generał odszedł ze złośliwym uśmieszkiem.
-Idiota - wymruczał pod nosem Ren.
Jeszcze raz spojrzał przez szybę.
-Wybacz mi mamo... - powiedział cicho i odszedł od szyby.
W tej samej chwili
Leia usłyszała czyiś głos. Jedwabisty, miękki, zmodulowany. To głos Kylo Rena.
-Wybacz mi, mamo...
Kobiecie łzy stanęły w oczach.
-Przebaczam, Ben...
Kylo przemierzał korytarze. Dotarł do sali Snoke'a.
-Spokojnie, Kylo - odetchnął i wszedł do środka.
-No, mój uczeń. Kylo Ren. Pragnę z tobą porozmawiać - głos Snoke'a odbijał się w całym pomieszczeniu.
Ren ukląkł.
-Słucham cię, mistrzu.
-Wyczułem JĄ na twoim statku. Zbieraczkę złomu, która cię pokonała. Czuję także coś dziwnego. W tobie. W środku. Ona coś dla ciebie znaczy. Nie tylko więź Mocy. To... miłość - ostatnie słowo wycedził, jakby było obrzydliwe.
-Miłość? Nie, mistrzu to niemożliwe. Nienawidzę jej. Odebrała mi wiele rze...
-Zamilcz! - głos Snoke'a był rozgniewany. - Czułem to od początku. Współczułeś jej. Chciałeś mieć ją przy sobie, na własność... Nadal chcesz.
Kylo zamilkł. Snoke to wyczuł. Mógł to przewidzieć, mógł nie sprowadzać jej tu, nigdy. Złapaliby tego durnego droida z tą idiotyczną mapą i nic strasznego by się nie stało. Nie doszłoby do niczego.
-Miałem rację, Ren. Zakochałeś się. Zakochałeś w z w y k ł e j. Z b i e r a cz c e. Z ł o m u.
-Ona nie jest zwykłą zbieraczką złomu! - wypalił Ren. - Jest niezwykła.
Chwilę później żałował swych słów. Poczuł niedobór powietrza. Snoke go dusił, mimo dużej odległości.
-Nie przeciwstawiaj mi się. Albo ją zabijesz, albo przeciągniesz na ciemną stronę.
-D-dobrze mistrzu - wziął oddech i wybiegł z sali.
Rey skończyła brać kąpiel. Przebrała się w swój strój i wróciła do pokoju. Rozczesała mokre włosy i usiadła na łóżku. Na stoliku obok łóżka stało śniadanie. Musiał przynieść je tu droid. Usiadła przy stole i zabrała się do jedzenia. Martwiła się o mistrza Luke'a. Czy poradził sobie z Najwyższym Porządkiem? Na pewno, jest przecież mistrzem Jedi, a żołnierze Rena są bardzo słabi. Dokończyła jedzenie i wstała. Wzięła głęboki wdech. Położyła się na łóżku, przymknęła oczy. Oczyściła swoje myśli i skupiła się na przesłaniu mistrzowi wiadomości.
''Mistrzu?"
Po kilku minutach ciszy, usłyszała głos. Głęboko w swojej głowie.
''Rey? To ty? Gdzie jesteś? Wszystko w porządku?''
Głos Luke'a był bardzo zatroskany.
''Tak, mistrzu, to ja. Jestem na statku Najwyższego Porządku. Wszystko gra, jestem bezpieczna. Postaram się wrócić jak najprędzej.''
Teraz wyczuła ulgę.
''Ze mną też wszystko w porządku. Szturmowcy zostali łatwo pokonani. No cóż, w takim razie do zobaczenia.''
Otworzyła oczy. Uśmiechnęła się. Skywalkerowi nic nie groziło. Był bezpieczny. Rey żałowała tylko, że nie jest jej ojcem. Nie znała go nawet.
Jej przemyślenia przerwał szczęk otwieranych drzwi. Do środka wtargnął Ren. Dziewczyna zgromiła go wzrokiem.
-Rey... Musisz mnie wysłuchać. To bardzo ważne.
Zwrócił się do niej po imieniu. To musiało być coś naprawdę ważnego.
-Słucham, Ren.
-Snoke... Snoke kazał mi cię zabić, lub przeciągnąć na ciemną stronę.
Kylo zdjął maskę. Położył ją na stół z zagłębieniem z popiołem. Rey wcześniej go nie zauważyła.
-Nie przejdę na ciemną stronę. Możesz od razu mnie zabić - odparła i podniosła się do pozycji siedzącej.
-Zabić? Ciebie? To, że chciałaś to zrobić ze mną, nie znaczy, że ja też muszę - uśmiechnął się słabo.
-Nie chcesz mnie zabijać? Ty, wielki mistrz zakonu Ren, przywódca Najwyższego Porządku, boisz się zgładzić nic nie wartą zbieraczkę złomu? - zapytała z kpiącym uśmieszkiem.
-Nie mów tak. Może i o mnie mówisz prawdę, ale ty nie jesteś nic nie warta.
Rey przypomniała sobie szokujące wyznanie Rena.
-No tak, przecież cię zadręczam.
Nastała chwila ciszy. Widać było, że Kylo się zdenerwował i zawstydził.
-Słyszałaś to? Ale... Niemożliwe. Ty spałaś.
-Udawałam, Ren.
-Przestań zwracać się do mnie tytułem. Mów po prostu, Kylo.
-Będę zwracać się do potwora galaktyki jak chcę, Ren.
-Przestań! - wykrzyknął. - Też mam uczucia, samotna zbieraczko złomu.
-Zamknij się, śmieciu! Nienawidzę cię! - Rey zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki. Już łapała za klamkę.
Słowa Rey zabolały Kylo, ale postanowił zebrać w sobie siłę i powiedzieć jej prawdę. Zacisnął jej dłoń na nadgarstku i obrócił ku sobie.
-Cóż za ironia losu, bo ja cię nie nienawidzę. Rey, kocham cię.
CZYTASZ
My Dark Side is you || Reylo
ФанфикA co by było gdyby?... Wyobraźcie sobie, że Rey zakochuje się w Kylo Renie. Ha, oczywiście niemożliwe. No chyba że...