12

1.4K 96 57
                                    

-Już dawno nad tym myślałem. Gdy kończyłem szkolenie, potrafiłem o wiele więcej. Wyczułem, że Snoke chce mnie wkrótce zabić. Ciągle ciągnie mnie do światła. No i do ciebie.

Rey się zamyśliła. W głowie miała całkiem niezły plan. Wyłączony miecz przypięła do paska.

-Proszę cię, przejdź na jasną stronę. Pomóż mi zaprowadzić wolność w galaktyce. Wszystko zależy od ciebie.

Wyciągnęła do niego dłoń. On nieśmiało podszedł i złapał ją za rękę.

-Zrobię to dla ciebie.

Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło. Wtedy usłyszała dźwięk nadlatującego statku. Spojrzała w niebo.

-To rycerze Ren. Lecą tu - oznajmił Kylo.

Rey skamieniała. Jednak nie było tak kolorowo. Puściła rękę mężczyzny i wzięła swój miecz świetlny. Cały czas uważnie obserwowała statek, który w jednej chwili został otoczony przez x-wingi. Statki Ruchu Oporu zestrzeliwały maszynę, aż w końcu spadła na planetę.

-Udało im się! Zestrzelili ich!

Dziewczyna zaczęła biec w stronę w którą udał się jej mistrz walcząc ze Snoke'm. Zauważyła w oddali dwa skrzyżowane miecze.

Rey gdzieś odbiegła, najprawdopodobniej w stronę wuja. Ja byłem z powrotem Benem Solo. Odwróciłem się i skierowałem w stronę bazy. Przed śmiercią musiałem załatwić jedną sprawę. Wszedłem do środka. Wszędzie na około siedzieli ranni Rebelianci. Patrzyli na mnie ze zgrozą, ale mnie nie obchodziło nic. Zobaczyłem ją, tam w oddali. Moją mamę. Szybkim krokiem ruszyłem przed siebie. Moje oczy zaszły łzami, aż stanąłem przed nią. Patrzyła na mnie. Z jej oczu również popłynęły łzy.

-Ben...

Wyszeptała cicho.

-Mamo... Przepraszam cię. Za wszystko. Nie jestem już po ciemnej stronie, wróciłem do was. Przepraszam, przepraszam...

Mówiłem, aż w pewnym momencie załamał mi się głos. ''Prawdziwi mężczyźni nie płaczą''- ktoś powie, a ja go zamorduję.

Mama mnie przytuliła, a ja to odwzajemniłem.

-Wybaczam ci, synku. Kocham cię.

Razem płakaliśmy i przytulaliśmy się w milczeniu przez dobre kilka minut.

-Muszę już iść, pomóc Rey, mojej ukochanej.

-Jasne, czyń co powinieneś.

Odsunęliśmy się od siebie z uśmiechami na ustach. Ruszyłem natychmiastowo. Nienawidziłem pożegnań.

Rey zobaczyła nadbiegającego Bena. W tym czasie zdążyła już trochę powalczyć z Snoke'm wydzierając się na niego i dając do zrozumienia że Ben Solo wrócił.

-Rey!

Krzyczał do niej. Podbiegł od tyłu do Snoke'a i przeciął go na pół.

-Ben! - zawołała Rey i przytuliła go.- Galaktyka jest wolna...

Ostatnie słowa wyszeptała.

-Brawo, Ben. Wiedziałem, że wrócisz a wszystko będzie ci wybaczone - powiedział Luke.

-Dziękuję wuju - odparł dalej przytulając Rey.

Ruch Oporu odpalił fajerwerki. Wszędzie słychać było muzykę, śmiechy i radosne krzyki. Rey odsunęła się od Bena i spojrzała mu w oczy. '' To ten moment'' - pomyślała i uśmiechnęła się.

Jednak coś się stało.

W brzuchu Bena wyrosło czerwone ostrze. Mężczyzna wytrzeszczył oczy. Za nim stał ostatni rycerz Ren.

-NIE! - krzyknęła z rozpaczą Rey.

Rycerz Ren wyłączył miecz, ale Luke szybko przeciął go na pół. Ben spadł na ziemię. Oddech miał urywany. Rey dopadła niego i zaczęła głaskać go po włosach.

-Błagam, nie. Ben, nie rób mi tego zaraz zaniesiemy cię do szpitala, wszystko będzie dobrze.

Kilka łez dziewczyny spłynęło mu na czoło.

-Rey... - wyszeptał. - Kocham cię i zawsze będę... Proszę cię, żyj z uśmiechem. Walcz o galaktykę. 

Rey zdjęła mu rękawiczki, a on podniósł rękę i pogłaskał ją po policzku.

-Nie płacz, wszystko się ułoży...

Dziewczyna płacząc pocałowała go. Całowała go pierwszy raz na żywo, bo to w śnie się nie liczyło.

-Ben, kocham cię, nie rób tego.

Powiedziała i dalej go całowała. Odwzajemniał jej pocałunki, aż Rey poczuła, że mężczyzna nie oddycha.

-BEN! - wrzasnęła rozpaczliwie patrząc na niego. Nie ruszał się, nie żył. Przytuliła się do jego piersi. Czuła się okropnie.

Luke podszedł do niej. Również płakał. 

-Jak już... Jak już poczujesz się lepiej to wróć do bazy.

Odszedł w stronę bazy najpewniej powiadomić Leię.

Rey wciąż przytulała się do Bena. Straciła go bezpowrotnie.

 Minęły może dwie godziny. Rebelianci wciąż świętowali. Dziewczyna wstała. Czuła nieznajomą pustkę w sercu. Podniosła Mocą ciało swojego ukochanego i przeniosła go w ustronne miejsce w lesie. Ułożyła kopiec złożony z kijów i patyków. Złożyła tam ciało. Następnie skierowała się w stronę bazy. Weszła do swojego pokoju. Był tam BB-8.

-BB-8 - powiedziała słabym głosem. - Przekaż mistrzowi Skywalkerowi, że ciało Bena jest przygotowane do pogrzebu pół kilometra za bazą.

Mały droid poturlał się do Luke'a, a Rey rzuciła się na swoje łóżko. Ukryła twarz w poduszce, aby wyrzucić swoje wszystkie żale. W końcu zabrakło jej łez. Po prostu szlochała. Wiele razy słyszała pukanie do swojego pokoju, ale nie odpowiadała na nie. Czuła się okropnie, jak ostatnia kreatura na D'Qar. Pragnęła, żeby to był sen, żeby ten koszmar się skończył.

W końcu zmęczona płaczem zasnęła.

My Dark Side is you || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz