Rozdział 4

3K 205 2
                                    

*Perspektywa Hanny*

Dom Clinta był taki zwyczajny! Tak mi tego brakowało. Chwili w normalnym małym domku, lasku i śmiejących się dzieci. Obowiązki domowe w tamtym miejscu znajdowały się same. Gotowanie i zabawa z dzieciakami zabierała mi tam większość czasu. W nocy praktycznie spałam, nie mogłam w nowym miejscu spokojnie zasnąć. Ale nie przeszkadzało mi to. Byłam ciekawa, co takiego się stało, że Tony musiał tak szybko jechać, ale nie chciałam go zamęczać pytaniami. Zastanawiałam się nad tym bankietem... Wiem, że on chciał żebym była, ale nie czuję się za dobrze na imprezach. A na pewno nie spotkaniach tego typu. Po chwili podjęłam decyzję - pójdę, ale w razie czego wrócę do domu.

*Perspektywa Tony'ego*

Dojechaliśmy na miejsce i udaliśmy się do naszego stałego miejsca spotkań-laboratorium Bannera. Fury już tam był i prowadził żywiołową dyskusję z resztą Avengers. Nie wiedziałem jeszcze o, co chodzi, ale od razu przeczuwałem, że na pewno nie chodzi o nic dobrego.

-W końcu jesteście! - przywitał nas Fury- Mamy kolejny problem.

-Kolejny? To był jakiś wcześniej? - zapytałem siadając w fotelu

-Nie udawaj Stark, dobrze wiesz o, co chodzi. Kapitan zniknął nie wiadomo gdzie, a na dodatek nie tylko on.

-Kto jeszcze? - dopytałem

-Bucky. - Kiedy usłyszałem odpowiedź praktycznie mnie zamroziło. Czy to w ogóle możliwe?

-Chcesz mi powiedzieć, że Bucky, którego jakoś udało się złapać, który był w zamknięty w TARCZY tak po prostu zniknął?!

-Uciekł tej nocy, nie wiemy dokąd uciekł ani czy...

-Czy co?!-przerwałem Fury'emu, chociaż doskonale wiedziałem co powie

-Nie wiemy czy nadal jest Zimowym Żołnierzem.

-Jak to nie wiecie? - wtrąciła się Romanov

-Był w trakcie wymazywania szkolenia Hydry, nie wiemy czy to się udało, bo uciekł. - sprecyzował

-Czyli ktoś z nas cały czas jest zagrożony? - zapytała patrząc na mnie.

-Nie możemy tego wykluczyć. Przykro mi Stark, ale w tym wypadku będziesz musiał zrobić sobie przerwę w sielance rodzinnej. - dogryzł mi Fury

-Sielanka?! - wstałem wściekły z fotela - To tylko tobie się tak wydaje! Cały czas myślę o tym żeby nikt nam nie zagrażał. Całe wieczory siedzę i sprawdzam czy wszystko jest w porządku. Siedzę w warsztacie, poprawiam zbroje i inne rzeczy, Hannah ma mi to za złe, ale muszę chronić ją i nie tylko. To nie jest takie łatwe, jak Ci się wydaje. Dlatego miałem wolne od ratowania świata. - powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia

-A ty dokąd?! - krzyknął Fury

-A jak myślisz? Ide szukać Bucky'ego, ale mam nadzieję, że nie sam - powiedziałem, a reszta zebrała się do wyjścia.

Miałem ochotę powiedzieć Hannie, co się stało, ale nie chciałem żeby się denerwowała. Zanim wyjechaliśmy, w ustalone przez Bannera miejsce, postanowiłem zadzwonić do jednej osoby. Wziąłem telefon i wykręciłem numer Rogers'a... To głupie, ale wiem, że on napewno by nam pomógł. Wiedziałem, że obwiniał się o wypadek, ale wiem też, że bardzo lubi moją córkę, więc gdyby wiedział, że coś jej grozi pojawił by się natychmiast. Przynajmniej taką miałem nadzieję...


𝑵𝒐𝒘𝒂 𝒋𝒂 (Część 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz