Rozdział 7

2.9K 193 11
                                    

*Dzień przed bankietem*

Obudziła mnie głośna muzyka z salonu na dole, co oznaczało, że Tony już wstał. Wzięłam szybki prysznic. Zajrzałam do szafy. Zdecydowałam się na czarne rurki, koszulkę na ramiączka w kolorze czerwonym i srebrne trampki.  Chwyciłam po drodze zegarek na złotej bransolecie i upięłam włosy w niezgrabnego koka. Zeszłam na dół. Nikogo nie było, dlatego postanowiłam wyłączyć muzykę i zrobić śniadanie. Usiadłam z owsianką na tarasie. Dzisiaj w końcu zaczynało robić się ciepło. Skończyłam jeść, ale nie chciało mi się ruszyć z miejsca. Znów pomyślałam o Rogers'ie. Gdzie on w ogóle jest? TARCZA zaprzestała poszukiwań Bucky'ego, ponieważ prawdopodobnie opuścił kraj, dlatego nie było takiej potrzeby. Jutro jest bankiet... Zgodziłam się, że pójdę i już zaczynam żałować. Wróciłam do domu. Tony właśnie wychodził z warsztatu.

-Dobrze, że wstałaś-przywitał mnie-Szykuj się jedziemy-powiedział i skierował się w stronę swojej sypialni

-Gdzie jedziemy?-zapytałam zdziwiona

-Do sklepu. Musisz kupić jakąś sukienkę na jutro.

-Przecież mam sukienki!-usiłowałam się wymigać z zakupów

-Ale nie na taką okazję. Za 5 minut jedziemy.-powiedział i zniknął w korytarzu.

I znowu będzie wydawał na mnie pieniądze. Mogłabym ubrać się przecież w to, co mam. Ale nie! bo muszę mieć nową sukienkę. Usiadłam na schodach i czekałam, jak Tony zejdzie na dół. Nie lubię, jak wydaje na mnie pieniądze, samochód to już była przesada.Zeszliśmy do garażu. Wzięliśmy Panamerę, bo jako jedyny samochód pomieści jakieś zakupy. Dojechaliśmy pod wielką galerię handlową i tony zaciągnął mnie chyba do najdroższego sklepu. Ja nie znoszę sukienek, więc się na nich nie znam. Pani, która wybierała mi sukienki miała nas chyba dosyć po trzech godzinach. Tony oczywiście wybierał sukienkę, i jak na niego przystało ciągle zmieniał zdanie. Przymierzyłam jeszcze jedną i wtedy dopiero mu się spodobała. Ja nawet powiedziałam, że mi się podoba, a to rzadkość. Wyszliśmy ze sklepu i już miałam zamiar iść do samochodu, kiedy zostałam zaciągnięta do sklepu z obuwiem i do jeszcze kilku innych. Byłam padnięta. Usiedliśmy w kawiarni i zamówiłam sobie deser lodowy. Tony musiał gdzieś iść i zostawił mnie samą. Siedziałam przy stoliku i kończyłam deser. Po 30 minutach wrócił uradowany. Zapłaciliśmy i pojechaliśmy do domu. Zakupy to nie jest moje ulubione zajęcie. Padłam z torbami na swoje łóżko. Nawet nie chce wiedzieć ile musiał na to wszystko wydać!

-Hej, zmęczona? - zapytał, kiedy wszedł do pokoju.

-Wiesz przecież, że zakupy to dla mnie prawie, jak kara - westchnęłam

-Wiem, ale podoba Ci się sukienka? - dopytywał

-Tak, jest bardzo ładna. Ale wiesz, że wcale nie musiałeś jej kupować? Mam sukienki, a w dodatku ostatnio kupiłeś samochód!

-Przecież pieniądze są po to żeby je wydawać. - powiedział z uśmiechem

-Ja chyba nigdy tego nie zrozumiem...

-Możliwe. Mam coś dla ciebie - powiedział wyciągając z kieszeni małe pudełeczko - Chyba będzie Ci pasować.

Otworzyłam pudełeczko i zawiesiłam wzrok w jego zawartości. Łańcuszek z brylantową zawieszką i cała reszta biżuterii do kompletu.

-Chyba naprawdę zwariowałeś - powiedziałam nadal będąc w szoku

-Dlaczego? Wybrałem najładniejszy jaki był. - powiedział

-Nie chodzi o to, że jest nieładne, ale to kosztuje!

-Przestań w końcu z tymi pieniędzmi. Będziesz tam jako moja córka i masz pokazać się od najlepszej strony.

-A to mam jakąś złą?

-Nie - powiedział i ucałował mnie w czoło.

-Dziękuję... Za wszystko. - powiedziałam i przytuliłam się do niego.

Do kolacji grałam na fortepianie. Tony siedział w warsztacie. Zawołał mnie na dół.

-O co chodzi?-zapytałam go kiedy zeszłam na dół

-Chciałbym Ci coś pokazać. - zaciągnął mnie do garażu. - Żebyś nie czepiała się, że wydaje pieniądze na ciebie. To kupiłem coś sobie. - powiedział i odkrył plandekę z najbliższego samochodu. - Kupiłem nowy samochód.

-Pomarańczowy? - zapytałam że zdziwieniem, kiedy zobaczyłam nowe auto

-Mam dosyć klasycznych kolorów. Ten jest inny. Podoba Ci się?

-Jest świetny! - powiedziałam z podekscytowaniem oglądając Lamborghini z bliska

-Idziemy się przejechać? - zaproponował, ciesząc się jak małe dziecko.

-Pewnie.

-Może jednak chcesz? - zapytał podjąć mi kluczyki

-O nie, nie. Lepiej niech zostanie w nienaruszonym stanie. - roześmiałam się.

Wsiedliśmy do nowego samochodu i pojechaliśmy na przejażdżkę. Kiedy tylko była taka możliwość Tony dodawał gazu ile fabryka dała. Z każdym przyśpieszeniem ściskało mnie w żołądku, chociaż lubiłam szybką jazdę. Stanęliśmy przy pewnym punkcie widokowym i oglądaliśmy zachód słońca. Dopisywał nam humor.

-Może jednak? - zapytał zaczepnie Tony, kiedy wracaliśmy do auta.

-No dobra, ale nie bądź jak mój instruktor jazdy! - powiedziałam i z radością odebrałam mu kluczyki z ręki.

Ja również nie szczędziłam gazu na prostej drodze. Jazda była bardzo udana i fajna, ale ja jednak uwielbiam mojego Astona i nic tego nie zmieni. Dojechaliśmy do domu. Weszliśmy na górę i włączyłam jakiś film. Oglądaliśmy go wspólnie przez pół nocy.

𝑵𝒐𝒘𝒂 𝒋𝒂 (Część 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz