Dane słowo

453 26 0
                                    



Alec i El weszli cicho do instytutu powstrzymując śmiech. W drodze powrotnej złapała ich głupawka. Śmiali się głośno, żartowali, jakby ciężar ich obowiązków w ogóle nie istniał, a oni znowu byli dziećmi.
W jednym z korytarzy powitał ich chłodny wzrok Sam, który wędrował z ich twarzy na ich splecione dłonie.
-El... Wytłumacz się- Powiedziała tonem głosu, który zjeżył włosy na karku Alecowi.- Jako twój parabati potrafię wyczuć co się z tobą dzieję nie zapominaj o tym.
-Och spacerowaliśmy tylko trochę - Dziewczyna puściła rękę Aleca i ruszyła w kierunku siostry, która jednak powstrzymała ją spojrzeniem.
-On wie prawda.- Słowa Sam rozniosły się głucho po korytarzu.- O tobie i..
-O mnie.- Przerwała siostrze El.- Sam proszę...
Alec nie wiedział co się dzieje. Sam stanęła bliżej siostry powiedziała coś do niej a potem odwróciła się do niego.
- Skoro już wiesz, to my też powinniśmy porozmawiać, no wiesz...
Alec nie usłyszał jej kolejnych słów. Pociemniało mu przed oczami.
El stała za osuwającym się na kolana Aleciem. Jej ręce spowijała lekka mgła świadcząca o wcześniejszym użyciu magii.
-Ach jak dobrze, że Jaga użyczyła ci swojej krwii.- Powiedziała Sam poklepując siostrę po ramieniu.- Musiałyśmy to zrobić. Chronić naszą tajemnicę...
-Nie musiałyśmy.- Głos El przepełniał smutek.- Powiedziałam mu tylko o mojej zdolności, on nawet nie zapytał o nic więcej. Twój sekret był bezpieczny, a on przecież dotrzymałby danego mi słowa. Teraz zapomni o całym tym wieczorze...
Sam widziała ogromny smutek na twarzy swojej siostry. Co jednak miała zrobić? Taka była umowa między nią a siostrą, gdy ktoś nie należący do ich instytutu dowiadywał się o ich zdolnościach, El miała odbierać mu wspomnienie o tym incydencie. Bez wyjątków.
Starsza z sióstr odwróciła się i bez słowa ruszyła w stronę swojego pokoju. pomachała rękami, w ten specyficzny dla magów sposób, a ciało Aleca znalazło się w jego łóżku.
Sam pozostała sama w korytarzu i odetchnęła głośno z ulgą. Jej siostra zbytnio ufała Alecowi. Zresztą on i tak już zapomniał.

Poranek w instytucie był chłodny, dlatego widok El opatulonej w koc nie zdziwił Sam, jednak fakt, że siedziała opierając głowę o ramię Aleca śmiejąc się jak idiotka trochę ją niepokoił. Gdy weszła do jadalni znajdowali się w niej już wszyscy. Rozmowa toczyła się wokół misji, która została im przydzielona. Oczywiście El i Sam miały zostać w instytucie, co bardzo ucieszyło Aleca, który uważał, że tak przynajmniej niczego nie zepsują.
Gdy wyruszyli siostry zostały same.
-Mam nadzieję, że masz jakiś plan.- powiedziała El widząc swoją siostrę grzebiącą w ich torbie podróżnej.
-Ja zawsze mam plan siostro. Korzystając z braku nadzoru wymkniemy się, gdy tylko sprawdzę broń.
-Jesteś pewna, że to dobry pomysł, żeby iść tam tylko we dwie?-Zapytała El wyciągając spod łóżka siostry dwa krótkie sztylety- Ostatnim razem źle się to skończyło.
-Wiem.- Spiorunowała spojrzeniem siostrę.- Ich poświęcenie nie pójdzie na marne.
-Wciąż jednak uważam, że to zły pomysł. Pomoc łowców by nam się przydała

-Przyznaj, każdy pretekst jest dobry, żeby być w otoczeniu Aleca co?
El zdenerwowana uwagą siostry. Rzuciła w jej stronę sztyletem, celowo chybiając, tak że ostrze wbiło się w ścianę za Sam.
-Po prostu nie chce znowu patrzeć na twoją śmierć.- Warknęła El przez zaciśnięte zęby.- Wezmę swoje ostrze i ruszamy.

Elizabeth wychodząc trzasnęła drzwiami



-Więc to tutaj?
-Tak, ostatnio wyczułam trójkę w mieszkaniu i dwójkę patrolującą teren.- Powiedziała El pokazując siostrze budynek.
-Jesteś pewna, że jeden z nich to Kanan
-Zapachu tego zabójcy nie zapomnę. Byłam pewna, że wtedy zginął, ale skoro jest tutaj w końcu mamy szansę wyrównać rachunek.
El poderwała się do biegu i cicho niczym kot prześlizgnęła się do tylnych drzwi budynku. Sam ruszyła w jej ślady i już po chwili obie znalazły się w budynku. Gdy znalazły się wewnątrz zorientowały się, dlaczego tak łatwo wślizgnęły się do środka.
-Jesteście nocnymi łowcami, a dałyscie się złapać ja myszki w pułapkę.
Elizabeth przewróciła oczami.
-Prymitywne żarty sytuacyjne. Tego się nie spodziewałam.- Powiedziała wychodząc przed siostrę.- Kananie Al-Dahar jesteś oskarżony o złamanie przymierza poddaj się, albo ty i twoi pobratymcy zostaniecie zabici.
Kotołaki wybuchły śmiechem.

-Wy dwie chcecie nas zabić.- Powiedział Kanan wycierając oczy pełne łez wywołanych śmiechem.- Wasze przymierze mnie nie interesuje, ale wy to co innego. Gdy ostatni raz...Sam przestała go słuchać i szybkim ruchem wyciągnęła swoje ostrze powalając jednego ze strażników. Starsza siostra poszła w jej ślady wyciągając podwójne ostrze i rzuciły się w wir walki. Kotołaki przemieniły się a sam Kanan wycofał się powoli dając znak swojemu podwładnemu.Pomieszczenie wypełniło się dymem, lecz to nie przeszkodziło łowczynią. Walka była zacięta, El kilkukrotnie była bliska obalenia swoich przeciwników, ale ci w formie bestii byli nad wyraz szybcy. Gdy udało jej się w końcu pokonać swoich dwóch oprawców spostrzegła że jest sama w pomieszczeniu, a jej siostra zniknęła wraz z kotołakami.  

Każdy Łowca ma swoje sekrety [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz