Nastał listopad. Przyjemne ciepło wiosny, następnie lata, zastąpiła chłodna pogoda późnej jesieni Sankt Petersburga. W innych domach wyraźnie słychać było wiatr szalejący za szczelnie zamkniętym oknem, jednak ich niewielki, dobrze ogrzany pokój dzienny wypełniało tylko miarowe stukanie w klawiaturę. Yuuri w skupieniu załatwiał coś ważnego przez internet - w tym czasie Viktor po prostu się wyłączył, nieskrywanie gapiąc się na ukochanego z wysokości kanapy. Uaktywnił się ponownie dopiero na dźwięk odstawianego kubka z parującą jeszcze herbatą. Przytomniej spojrzał na Japończyka, który zmarszczył ciemne brwi w ciągłym zamyśleniu.
– Właśnie! – krzyknął blondyn, zrywając się z kanapy. Dopadł do nieszczęsnego Katsukiego, ujmując jego prawą dłoń w obie swoje i zakomunikował poważnie:
– Muszę zapytać cię o coś naprawdę ważnego.
Yuuri przełknął ślinę. Mimo że nie miał nic za uszami, takie wyznania zazwyczaj przysparzały sporo stresu. Ostrożnie wyswobodził swoją rękę z przyjemnego ciepła, żeby, po wyłączeniu, odłożyć laptopa. Przeczuwał długą, poważną rozmowę.
– O co chodzi, Viktor? – zapytał niepewnie, spoglądając na mężczyznę, który w czasie jego nieuwagi z powrotem wczołgał się na kanapę obok i przeturlał się po całej jej długości, nie spuszczając wzroku z ukochanego. Leżał właśnie na plecach z nogami przewieszonymi przez oparcie mebla, głowę lokując blisko Katsukiego, który od początku upierał się, że wygodniej mu będzie na podłodze. Grzywka blondyna poddała się grawitacji, uporczywie łaskocząc ramię drugiego w swetrze z dużymi oczkami, a także odsłoniętą, jasną szyję. Właściciel włosów patrzył na jego skórę tego samego odcienia i ciemne, długie już kosmyki opadające teraz na łagodne, duże oczy. Rosjanin spokojnie rozpływał się nad urodą ukochanego, jakoś nie dopuszczając do siebie myśli o dwuznaczości jego wypowiedzi.
– Viktor? – odchrząknął niespokojnie drugi.
– Tak, słońce moje?
Yuuri spojrzał na niego z dezorientacją.
– Chciałeś mnie o coś zapytać.
Starszy zamrugał szybko, nie spuszczając z niego wzroku. Znów go olśniło. Szybko usiadł na kanapie i znowu zjechał niżej, usadawiając się obok Japończyka.
– Właśnie! - Katsukiego trochę uspokoiła wesołość rozmówcy, jednak temat ich usilnej dysputy wciąż pozostawał nieznany. – Yuuri! Jaki jest twój ulubiony kolor?
Rzeczony mężczyzna w tym momencie wypuścił powietrze, bezwiednie trzymane w płucach. Ulubiony kolor? To wszystko? Żadnej poważnej rozmowy pełnej krzyków i rozstań?
Japończyk zamyślił się na chwilę, już spokojniej unosząc wzrok na sufit. Rosjanin w tym czasie uśmiechał się szeroko, obserwując ukochanego. Za każdym razem znajdował w jego ciele cechy, których nie dostrzegał wcześniej – mały pieprzyk za uchem, delikatna niesymetryczność ust czy punkcik na nosie nieznacznie drżący przy każdym mrugnięciu. Nikiforov nigdy nie przyglądał się specjalnie innym ludziom – często nie wiedział nawet, jakiego koloru mają oczy – Yuuri jednak stanowił niepodważalny wyjątek.– To na pewno odcień niebieskiego, ai konkretniej – zaczął. – Wyleciało mi tylko z głowy, jak to było po angielsku.
– Ai? – powtórzył po nim, jakby coś mu to mówiło, ale nie był pewien co. Przyłożył wskazujący palec do ust i zmarszczył brwi. – Ai! Miłość!
Katsuki uśmiechnął się rozczulony, patrząc na niego.
– Tak, zapisuje się to tylko innym znakiem.
Viktor zawsze był pewny siebie – czasem może nawet do lekkomyślności. Tymczasem krążył niespokojnie po chodniku, bojąc się zwykłego wejścia do sklepu.
CZYTASZ
Tęczowy Challenge - Yuri on Ice
FanfictionZbiór miniaturek (mam nadzieję) zainspirowany wyzwaniem Dziabary i jednocześnie mój Jurkowy debiut; Głównie Viktuuri, ale pojawi się też rosyjsko-kazachskie trio. Trochę fluffu, trochę angstu, sama nie wiem - rzeczy.