Confession [Viktuuri]

280 31 46
                                    

Yuuri ciężko łapał powietrze, podstępem samo wymykające mu się z ust. Miał wrażenie, że zadania nie ułatwiała mu też puchowa kołdra, która całym swoim ciężarem napierała na jego klatkę piersiową i wyciskała z niej ostatnie tchnienia. Mężczyzna, kiedy wywalczył choćby płytki oddech, dopiero zauważył, jak materiał wydaje się palić jego skórę. W przypływie tej konkluzji spojrzał nieśmiało na partnera. Jemu też musiało być ciepło, biorąc pod uwagę nierównomierny, aczkolwiek wciąż intensywny rumieniec na szyi Nikiforova. On sam był przeciwieństwem zachowania Katsukiego – widać było po nim pełen relaks. Oddychał spokojnie, miarowo przez rozchylone usta, przymknięte oczy drżały mu lekko. Jedno z nich było wciąż odrobinę opuchnięte, jednak nie miało już koloru intensywnej czerni - bliżej mu było do żółtego odcienia zieleni z energicznie fioletowymi kropkami. Dobrze, że siniec schodził bez powikłań.

– Yuuri – wyszeptał nagle. – To takie niesamowite.

– Ale co?

– Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedyś byłeś kobietą. Twoje ciało jest takie... zwykłe. Męskie. – Viktor otworzył oczy i spojrzał na ukochanego z czułością. To była pierwsza noc, kiedy byli dla siebie całkowicie na wyłączność. W całości szczerze i bez żadnych tajemnic. Młodszy wciąż nie potrafił przyjąć do siebie wiadomości, że Viktor zaakceptował go takim, jaki naprawdę był i właśnie doszło chyba do najpiękniejszego aktu oddania w całym jego życiu. No i że Nikiforov nie zauważył tej wielkiej blizny po mastektomii.

– Ale mogłeś powiedzieć mi wcześniej. Co prawda, nie zrozumiałbym tak samo, jak było podczas rozmowy z Mari, bo wychowywałem się w naprawdę prostym środowisku jako „straight white cis male" i nigdy nie słyszałem o innych możliwościach, rozumiesz. Do niedawna było tu naprawdę okropne zacofanie. Już zrobiłem research, ale gdybym zrobił wcześniej, może udałoby mi się zwracać uwagę na jakieś skutki uboczne albo coś takiego. Yuuri, niepowiedzenie mi o tym było naprawdę nieodpowiedzialne. Ja po prostu chciałbym być dla ciebie dobry.

– Jesteś dobry – odparł, ale naprawdę cicho.

– To dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?

– Nie wytrzymałbym, gdybyś przestał być – mruknął i wtulił twarz w jego ramię. To zawsze działało jak „rozmowa skończona". Viktor chciał odpuścić, ale coś mu mówiło, że nie powinien, bo już nigdy nic z niego nie wyciągnie. A był ciekawy. Pokręcił tylko głową i postanowił zmienić temat chociaż trochę.

– Yuuri? – Odpowiedział mu cichy pomruk. – A twoje imię zawsze było takie samo?

– Atsuko – westchnął krótko, widząc, że narzeczony nie odpuszcza, i odsunął się trochę bliżej krawędzi łóżka. – „Miłe dziecko". Niby całkiem uniwersalne, ale poprosiłem mamę, żeby nazwała mnie drugi raz. Na nową drogę życia.

– Naprawdę? – ożywił się Viktor. – To kochane.

– To nie koniec – oznajmił i uśmiechnął się półgębkiem. – Yuuri można odczytać jako „urodzony do zwycięstwa".

Nikiforov uśmiechnął się szeroko. Chwilę leżeli w całkowitej ciszy. Japończyk w tym czasie myślał intensywnie nad tym, jak przeprosić ukochanego za tak długi czas zatajania prawdy o jego przeszłości. Już miał otworzyć usta, kiedy spojrzał jeszcze raz na mężczyznę i zauważył, że powoli odpływa w ciepły, przyjemny sen. Oczy już się mu przymykały, na lekko rozchylonych ustach błąkał się błogi uśmiech. To zbiło go z tropu – nie będzie przecież mówić do kogoś, kto i tak go nie słyszy, nie będzie go budzić. Viktor jednak nie spał i zaraz znów się odezwał.

– Wiesz, Yuuri – zaczął, całkiem zaspany. – Twoi rodzice są super. Czuję się przy nich, jakbym też był ich synem, rozumiesz. To głupie, ale lubię, jak twoja mama czasem mnie gani, chociaż dobrze wie, że rozumiem co drugie słowo, a później przytula i mówi, żebym tak więcej nie robił. – Ziewnął. Takie sytuacje faktycznie miały czasem miejsce. Głównie przez różnice kulturowe – zdarzało się, że coś zwyczajnego w Rosji było nie do pomyślenia w Japonii. To naturalne.

– Wiesz, miałem kiedyś pieprzyki na nadgarstkach – kontynuował zupełnie nie do tematu, wyciągając ciężko ręce nad kołdrę. W sypialni panowała ciemność przerzedzana jedynie lekką poświatą lamp ulicznych, dochodzącą z salonu, w którym były niezasłonięte rolety. Nikiforov nie miał więc szans dojrzeć koloru swoich ramion, jednak to mu nieszczególnie przeszkadzało. Zmrużył oczy, przyglądając się przedramionom. – Teraz już ich chyba nie ma. I pieprzyków dużo miałem też. Wielki Wóz na łopatce. Znaczy... Tak mówiła moja była, ja sam nigdy nie widziałem, ale ona trochę głupia taka była, więc to nie musiał być wcale Wóz. Mogła być byle bryczka. W ogóle miałem problemy w szkole i z tą dziewczyną głupią. I nauczyciele mnie nie lubili, bo mówili, że to ja jestem głupi i tylko jeździć umiem, a to oni byli...

Mężczyzna znów ziewnął, zmarszczył brwi i już długo się nie odezwał. Yuuri miał wrażenie, że zasnął, dlatego sam ułożył się wygodniej. Strumień świadomości ukochanego z jakiegoś powodu sprowokował go do rozmyśleń o tym wszystkim, co już minęło. O początkach jazdy, zapatrzeniu w Viktora, zauroczeniu się w Yuuko. O tym całym zamieszaniu, kiedy pierwszy raz przyznał się, że jego kobiece ciało nie odpowiada męskiemu umysłowi. Detroit. Katsuki uśmiechnął się, kiedy skutecznie odsunął myśli od uciążliwego tematu. Detroit, Ciao Ciao, Phichit. Właśnie - Phichit! Będzie musiał mu powiedzieć, że nie musi już trzymać języka za zębami przy Viktorze. Kiedy przyjaciel zaprezentował mu liczbę smsów, które wysłał mu jego ukochany po całej akcji z testosteronem, myślał, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu. Chociaż jednocześnie czuł też dumę z gadatliwego Taja – może nie wszystkie sekrety były u niego bezpieczne, ale kiedy chodziło o coś tak poważnego, Yuuri mógł na nim polegać.

Nikiforov znów się przecknął.

– Wiesz, Yuuri - zaczął niemal całkiem przytomnie, ale mężczyzna dokładnie wiedział, że tak się tylko wydaje, a Viktor na prawdę gada przez sen. – Pamiętam, jak musiałem ściąć włosy. Yakov mi kazał po tym, jak zerwałem się ze smyczy i uciekłem z Petersburga. Ale to było chore, Yuuri. Trafiłem za granicę, nie wiem nawet jaką, byłem na koncercie muzyki, której nie słuchałem w języku, którego nie rozumiałem, jeszcze w dodatku nie wiadomo gdzie i pofarbowałem włosy prawie do samej głowy. I wróciłem jakby nigdy nic tutaj, a Yakov wyglądał, jakby mnie chciał zamordować, pamiętam. Mila, podstępna baba, powiedziała mi na tym festiwalu, że w fioletowych dredach będzie mi spoko, ale potem jak się w końcu zobaczyłem, to sam chciałem się obciąć. Najlepiej na zero. To i tak była chyba najlepsza przygoda. Nie zapomnę tego nigdy, wiesz, Yuuri?

On tylko przytaknął, mimo że doskonale wiedział, że nie było żadnej ucieczki, żadnego koncertu i żadnych kolorowych dredów, Milę poznał dopiero trzy lata temu – kiedy włosy miał już krótkie, a rano o niczym nie będzie pamiętać.

Viktor już tak czasem miał, że tęsknił za życiem, którego nigdy nie przeżył.


//angielski tytuł - Spowiedź//

~~

Author's things:

Nie spodziewaliście się, co?

Ja też nie :"D

Więc to koniec tego cudownego challenge'a (niech mi ktoś poda chusteczki, halp). Z całego serca chciałabym podziękować Dziabara za tę cudowną inicjatywę, nieocenione zawyżenie mojej samooceny i częstą cudowną interpretację moich dzieu – tak samo jak an-nox, Rendy-Senpai, Bluemiss_96 (których z jakiegoś powodu nie mogę oznaczyć) i wszystkim niewymienionym tutaj – dziękuję za bycie tutaj! Podziękowania i gratulacje także dla towarzyszy broni – świetna robota!

Możliwe, że nie umrę tak całkiem literacko – w najbliższych dniach prawdopodobnie (mam nadzieję?) pojawi się coś nowego na moim profilu, więc zapraszam!

A więc – do zobaczenia!

Tęczowy Challenge - Yuri on IceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz