毛布 [Viktuuri]

863 57 72
                                    


Yuuri w ciągu ostatnich kilku minut kolejny raz przetarł okulary krańcem dużej bluzy, aż w końcu spojrzał na rozpiętą torbę podróżną, akceptując zastany widok, po czym nawet uśmiechnął się delikatnie z czymś na kształt rozczulenia.

Wrócił właśnie wraz z ukochanym do mieszkania w Petersburgu po całkiem długim jak na „wrócę, żeby zabrać resztę swoich rzeczy" pobycie w Hasetsu. Nie, żeby komukolwiek to jakoś przeszkadzało, bynajmniej! Właśnie dlatego „pakowanie się" trwało prawie tydzień dłużej niż pierwotnie miało. Nie był to jednak czas stracony – mamie Japończyka po latach udało się namówić syna na zrobienie generalnych porządków w jego starych rzeczach poupychanych w różne, czasem naprawdę dziwne zakamarki domu. Trzeba przyznać, że zdarzało się przy tym wiele sytuacji prowokujących zacieśnianie więzi rodzinnych albo chociaż interakcje z domownikami. Wbrew stereotypowej, przesadnej japońskiej gościnności, nie tylko rodzonemu synowi lub też bratu Katsukich zostały przydzielone drobne obowiązki. Viktor wbrew oczekiwaniom podszedł do nich całkiem serio. Spędzał także nadprogramowe godziny na strychu z Yuurim, bezkarnie grzebiąc w jego rzeczach. Raz został także przyłapany w kuchni ze słownikiem japońsko-angielskim i vice versa na jednym kolanie, a książką kucharską na drugim, gawędząc sobie miło z przyszłą teściową i nie przejmując się wcale swoim japońskim na poziomie "Kali jeść, Kali pić". Kobieta także nie wyglądała na przejętą barierą językową.

Teraz jednak ukochany opuścił go - na szczęście jedynie na jakieś piętnaście minut, żeby przywrócić się do stanu używalności pod prysznicem. W tym czasie Japończyk, tknięty jet-lagowym wykończeniem, chciał tylko wyciągnąć ich kapcie z jednej z toreb i tak oto znalazł się w aktualnym położeniu. On, Katsuki Yuuri, dorosły, samodzielny, dwudziestoczteroletni mężczyzna właśnie kolejny raz został urzeczony troską swojej mamy. Mimo że często, chociaż zazwyczaj nieporadnie w odbiorze syna, okazywała mu swoje uczucia, poczuł, jakby ciepło rozlewające się po jego piersi było niespotykanym dotąd doznaniem. Powoli, niemal z namaszczeniem uniósł winowajcę i przeniósł się razem z nim z podłogi na stojącą nieopodal kanapę.

„Viktor mówił, że w samolotach bywa zimno, więc wykorzystajcie to dobrze, chłopcy – mama", przeczytał znowu notkę na żółtej karteczce samoprzylepnej doczepionej do czerwonego koca i uśmiechnął się szerzej. Mimo że trzymał go na kolanach, czuł ten charakterystyczny zapach domu. Nie tęsknił. Z Nikiforovem było mu przecież dobrze – kochał i czuł się kochany. Budował swoją przyszłość z dala od rodziców, jednak czasem przydawał się taki miły powiew minionych lat na maminym garnuszku. Zanurzył dłonie w materiale. Był przyjemny w dotyku i ciepły na tyle, że potomek Katsukich zdołał tylko ułożyć głowę na podłokietniku sofy i wtulić twarz w miękki pled, nie podnosząc nawet nóg z podłogi. Szybko odleciał w niespodziewanie kojący jet-lagowe zmęczenie sen, mimo niewygodnej pozycji, światła padającego mu na twarz i hałasu z mieszkania wyżej.

– Yuuri, już wol... – urwał nagle Viktor, widząc Japończyka w swoim naturalnym po-jet-lagowym środowisku. Przez chwilę bił się z myślami czy obudzić ukochanego i zaprowadzić go do łóżka, czy zostawić na kanapie, a tylko przykryć kocem, żeby nie zmarzł. Ostatecznie nie podjął żadnej decyzji, będąc rozproszony przez jakąś nieznaną notkę przyklejoną do stolika. Spojrzał na nią, prześledził tekst wzrokiem. Została napisana po japońsku, ale nie przez Yuuriego – chyba że ten specjalnie zmienił charakter pisma. Viktor niewiele z niej zrozumiał, więc zignorował ją jednak, ponownie koncentrując się na młodym Katsukim. Ostrożnie ułożył jego nogi na meblu, wysunął mu z dłoni czerwony koc i okrył go szczelnie.


„Yuuri często się budzi, kiedy śpi po podróży", przemknęło przez głowę Rosjanina, kiedy drugi raz pochylił się nad mężczyzną. „Jeżeli będzie mu niewygodnie, to po prostu przyjdzie do sypialni." Po tym złożył na jego czole delikatnego całusa, rozwinął rolety i wyszedł z salonu.


~~

Author's things:

Witam wszystkich cieplutko!

Mam nadzieję, że dotrze to do szerszego grona odbiorców niż maksymalnie dwadzieścia osób (Erped wiszący ponad pół roku [*]) i w ogóle się jakoś przyjmie, bo – muszę przyznać – totalnie nie potrafię wczuć się w jurkową atmosferę. Nie zmienia to jednak faktu, że pisanie tych wszystkich shotów sprawiło mi naprawdę dużo frajdy! No i nieudanego researchu... ([*] x2)

Więc z tego miejsca chciałabym podziękować Dziabarze (której z jakiegoś powodu nie mogę oznaczyć) za tak ciekawą inicjatywę i te wszystkie opowiadania, bo od kiedy znalazłam jej profil (to było jakoś na początku tego roku chyba?), jest totalnie moją mistrzynią, jeżeli o pisanie chodzi.

No i na koniec mam nadzieję, że nie ma tam żadnych wtop językowych, interpunkcyjnych czy w ogóle jakichkolwiek, ale, jeżeli się zdarzą, proszę mi zgłaszać, bo wszystko betuje mi Microsoft Word, który jest w tym czasem niemal tak ułomny jak ja :")

Do jutra!

~~

//japoński tytuł - Koc//

Tęczowy Challenge - Yuri on IceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz