TIMI
Siedziałem na szpitalnym łóżku i machałem zwisającymi nogami. Dzisiaj miałem być wypisany. Ale jakoś ten czas przyszedł szybciej niż się spodziewałem. Seba odwiedzał mnie codziennie natomiast Marka nie widziałem od tamtego feralnego dnia. Teraz gdy nagle nadszedł czas wypisu jakoś nie chciało mi się wracać do domu. Wiedziałem kogo tam zastanę i obawiałem się co będzie później.
-Hej, spakowałeś się już? - Sebastian wszedł do pokoju. Potwierdziłem jego słowa przytaknięciem. -No to na co czekasz? - Spytał podnosząc mój bagaż z podłogi obok łóżka. Nie odpowiedziałem ani się nie poruszyłem. Obraz Marka, który pojawił się w mojej głowie znikąd sprawił, że znieruchomiałem. - Dobrze się czujesz? - spytał.
Tym razem zaprzeczyłem ruchem głowy. - Źle się czujesz, coś cię boli? - jeszcze raz powtórzyłem ruch głową. - Więc co jest? - usiadł obok mnie na łóżku.
-Nie chcę wracać do domu. - Oznajmiłem, Sebastian podniósł brwi w niemym zdziwieniu.
-Nie mów mi, że tak bardzo zasmakowało ci tutejsze żarcie. - Zażartował. Szpitalne jedzenie było obrzydliwe, dobrze o tym wiedział, bo ciągle mu się na ten temat użalałem. Wzdrygnąłem się na samo wspomnienie o wczorajszym obiedzie.
-Nie.
-To wstawaj, w domu czeka na ciebie spaghetti. - Uśmiechnął się i klepnął mnie w ramie. Przerzucił moją torbę przez ramię i skierował się w kierunku drzwi. Westchnąłem cierpiętniczo i poszedłem za nim. Godzina zero zbliżała się coraz szybciej.
***
Wszedłem do domu zaraz za mną wepchał się też Sebastian z torbą. Ledwo się ruszałem. Strach paraliżował całe moje wnętrze. Zdjąłem kurtkę i buty.
-Zaniosę ją do twojego pokoju. - Oznajmił brat i wszedł z bagażem na górę. Nie! Nie zostawiaj mnie samego! Moja panika wzrosła jeszcze bardziej, a gdy zobaczyłem przewieszony pasek od spodni przez poręcz jednego z krzeseł w jadalni wzrosła już do maksimum. Wyglądałem teraz jak wystraszone zwierzę z rozszerzonymi źrenicami i zjeżonymi włosami na karku. Nagle nie wiadomo skąd wyrósł przede mną Marek. Przełknąłem ciężko ślinę, z moich ust nie padło żadne słowo. Patrzyłem tylko na niego, lustrując dokładnie jego mimikę twarzy i każde z uczuć, które teraz jego oczy ukazywały. Nie widziałem w nich już tej złości, zamiast niej była widoczna powaga. Podszedł do mnie, moje mięśnie napięły się do granic możliwości. Jednak nie wykonałem żadnego ruchu, stałem jak słup soli. Prawie dostałem zawału, gdy jego silne ramiona objęły moje ciało. Zaskoczony powoli odwzajemniłem uścisk. Niespodziewanie zaraz po tym nastąpił ból.
- Żeby to mi był ostatni raz. - Walnął mnie w tył głowy, nie jakoś przeraźliwie mocno, ale na tyle by wywołać u mnie odruch obronny, którym było szybkie odsunięcie się od niego. Jednak on mi na to nie pozwolił, przyciągając mnie jedną ręką mocniej do siebie a drugą ciągnąc mnie lekko za włosy w swoją stronę. - Rozumiemy się? Nie ruszysz więcej tego świństwa. - Kiwnąłem głową na tyle na ile pozwalał mi jego uścisk. Przyciągnął moją głowę do swojej klatki piersiowej i ucałował mocno jej czubek.
MACIEK
Skończyłem właśnie swój dodatkowy trening. Boks trenowałem już trzeci rok. Dodatkowe trening polegały na ćwiczeniach z workiem w domu. Zaraz miała przyjść Lena. Nie mogłem usiedzieć na miejscu, gdy napisała, że do mnie wpadnie. Dlatego musiałem zająć czymś ręce. Byłem zaskoczony, gdy ktoś nagle zasłonił mi oczu, gdy próbowałem zaatakować worek po raz kolejny.
-Zgadnij kto to? - Usłyszałem szept tuz przy uchu. Uśmiechnąłem się szeroko wszędzie rozpoznałbym ten glos. Odwróciłem się szybko i wpiłem się jej w usta.
CZYTASZ
WAWA KIDS
Teen FictionCzy dzieciakom z bogatszych rodzin żyje się lepiej ? Jak faktycznie spędzają swój wolny czas ? Jakie mają relacje z rodzicami ? Czego pragną skoro mają więcej, i mogą sobie pozwolić na więcej rzeczy, niż nie jeden człowiek? Jakie są ich problemy ? C...