[1]

6.1K 351 158
                                    

Czemu wszyscy mnie nienawidzą?

Czy kogoś skrzywdziłem?

Nie...
Od kiedy pamiętam, to oni krzywdzili mnie.
Zmęczyłem się.
Nogi mnie okropnie bolą...

Nie.
Nie mogę się zatrzymać!
Biegnij szybciej! Jak najdalej od tego piekła!

- Uch!

Wykończony chłopiec w wieku, na oko dwunastu lat, wylądował na ziemi.
Przez swoją niezdarność i rozkojarzenie, nie zauważył wystającego z gruntu korzenia.
Miał przed sobą jeszcze daleką drogę...

Chłopiec wstał, ledwo powstrzymując się od płaczu.
Spojrzał na swoje zdarte kolana i dłonie. Nie wyglądały one najlepiej. Zresztą jak reszta jego ciała...

Odchylił ubranie, odsłaniając ranę powstałą w skutek wcześniejszych wydarzeń. Goiła się coraz szybciej.

- Bądź silny...Błagam. - wyszeptał sam do siebie. Doskonale wiedział, że w jego sytuacji czas to pieniądz, a wszelkie zwątpienia będą go tylko spowalniać.

Młody wojownik odwrócił się w stronę drogi prowadzącej do Konohy. Jego „rodzinnej" wioski, bo swoich bliskich nie zdążył nawet poznać.

I raczej nie pozna.

- Jeszcze do was wrócę! - wykrzyczał tak głośno jak mógł, chociaż dobrze zdawał sobie sprawę jak daleko znajduje się od domu.
Podniósł się do pionu i wyruszył w dalszą drogę.

Powiew jesiennego wiatru wywołał dreszcze u małego uciekiniera.

Czemu ta historia potoczyła się tak, a nie inaczej?
             ~

W wiosce Konoha, leżącej w kraju ognia, nastała jesień.

Tamtego dnia na place zabaw wybrało się wiele lokalnych rodzin, żeby skorzystać z ostatnich pogodnych dni.

Dla opiekunów rozbieganych dzieciaków była to wspaniała szansa na upragniony odpoczynek po wielu dniach pracy, a dla ich pociech, szansa na zabawę z innymi.

Powietrze zaczynało być chłodne, w tle słuchać było odgłosy krzyków, śmiechów i zabawy.
W okolicy kręciła się gromadka starszych uczniów rzucających kunaiami w drzewa oraz młode matki plotkujące między sobą o rodzinie i pracy.

Wszyscy wydawali się być tacy szczęśliwi.

Na samotnie huśtającego się chłopczyka nikt nie zwracał zbytniej uwagi.
Skupiał się na pierwszych spadających liściach w tym roku, a kiedy jeden z nich wylądował na jego sandale, do głowy przyszło mu zabawne porównanie.
Blondyn podniósł zdobycz i zaczął się jej uważnie przyglądać.
Może i sam był takim jesiennym liściem. Nawet jeżeli liść był jeszcze kolorowy to w chwili odłączenia od drzewa został skazany na rychły rozkład. Teraz pozostaje mu zaledwie uschnąć.
Samotność to ohydna rzecz i potrafi doszczętnie spustoszyć samopoczucie, a on nie pamięta czasów, gdy był częścią drzewa.

—-

Naruto. Jego imię oznaczało wir wodny.

Był dzieckiem głośnym i chuligańskim, w końcu wydawało mu się to jedynym sposobem na ściągnięcie na siebie uwagi.
Co prawda była ona stosunkowo krótkotrwała, po jakimś czasie i tak wszyscy o nim zapominali. Często, gdy przychodziło co do czego, pozostawał sam ze wszystkimi swoimi problemami.

Wioska RozpaczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz