[6]

2.8K 227 8
                                    

Naruto błądził  przez kilka następnych dni.

Nadejście jesieni dawało się we znaki, w efekcie czego pogorszyła się pogoda.
I to znacznie...
Temperatura wpasowywała się w nastrój wycieńczonego blondyna. Rozpadające się sandały, trzymały się jego stóp wyłącznie na słowo honoru. Odejście z Konohy było spontanicznym wyczynem, więc nie zdążył się przygotować na błądzenie w dziczy.

Z każdym kolejnym krokiem, jego ciało stawało się coraz cięższe.

Miał zdarte kolana i dłonie, siniaki od kamieni, których mieszkańcy znaleźli zaskakująco wiele i gojące się rany po shirukenach do kompletu. Czuł się fatalnie. Był głodny, spragniony i zmartwiony faktem, że wysłanie za nim oddziałów ANBU to tylko kwestia czasu.

 Chyba po prostu umrę... Będzie prościej.

Chłopiec oparł swoje wycieńczone ciało o drzewo. Jego wzrok zatrzymał się na niebie białym jak mleko, z którego kapał pierwszy jesienny deszcz.

Jakie to dziwne...Deszcz poza wioską wydaje się inny, a przecież wszędzie jest taki sam...

Zauważył, że ziemia na której siedzi zrobiła się wilgotna.

Jak mam energię na takie bzdety, to wypadałoby pomyśleć o czymś sensownym.

Wziął liścia z ziemi i z ogromnym zainteresowaniem zaczął go miętolić.

Zboczenie z trasy byłoby ryzykownym posunięciem, lecz dałoby mi przewagę w ucieczce przed shinobi.

Przymknął lekko powieki, nadal torturując liścia.

Chociaż w tym stanie...
Miałbym szansę na przeżycie?

Myślał nad tym przez kolejne godziny odpoczynku. W końcu wstał na równe nogi i obrał kierunek, którego stanowczo pożałuje.

Szykowały się przed nim długie godziny wędrówki przez chaszcze i nierówne tereny. Podjął ogromne ryzyko, bo w tym momencie już i tak było mu wszystko jedno.


;))))

Wioska RozpaczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz