Naruto błądził przez kilka następnych dni.
Nadejście jesieni dawało się we znaki, w efekcie czego pogorszyła się pogoda.
I to znacznie...
Temperatura wpasowywała się w nastrój wycieńczonego blondyna. Rozpadające się sandały, trzymały się jego stóp wyłącznie na słowo honoru. Odejście z Konohy było spontanicznym wyczynem, więc nie zdążył się przygotować na błądzenie w dziczy.Z każdym kolejnym krokiem, jego ciało stawało się coraz cięższe.
Miał zdarte kolana i dłonie, siniaki od kamieni, których mieszkańcy znaleźli zaskakująco wiele i gojące się rany po shirukenach do kompletu. Czuł się fatalnie. Był głodny, spragniony i zmartwiony faktem, że wysłanie za nim oddziałów ANBU to tylko kwestia czasu.
Chyba po prostu umrę... Będzie prościej.
Chłopiec oparł swoje wycieńczone ciało o drzewo. Jego wzrok zatrzymał się na niebie białym jak mleko, z którego kapał pierwszy jesienny deszcz.
Jakie to dziwne...Deszcz poza wioską wydaje się inny, a przecież wszędzie jest taki sam...
Zauważył, że ziemia na której siedzi zrobiła się wilgotna.
Jak mam energię na takie bzdety, to wypadałoby pomyśleć o czymś sensownym.
Wziął liścia z ziemi i z ogromnym zainteresowaniem zaczął go miętolić.
Zboczenie z trasy byłoby ryzykownym posunięciem, lecz dałoby mi przewagę w ucieczce przed shinobi.
Przymknął lekko powieki, nadal torturując liścia.
Chociaż w tym stanie...
Miałbym szansę na przeżycie?Myślał nad tym przez kolejne godziny odpoczynku. W końcu wstał na równe nogi i obrał kierunek, którego stanowczo pożałuje.
Szykowały się przed nim długie godziny wędrówki przez chaszcze i nierówne tereny. Podjął ogromne ryzyko, bo w tym momencie już i tak było mu wszystko jedno.
;))))
CZYTASZ
Wioska Rozpaczy
FanfictionGdzie Naruto za młodu ucieka z wioski, a wszyscy inni go szukają.